Trzeba być otwartym na wszystko

Jak dotąd to jej mąż, Artur Święs, był znanym śpiewającym aktorem. Teraz śpiewa Barbara Lubos-Święs.

Na co dzień jest aktorką Teatru Śląskiego, ale współpracuje też m.in. z katowickim teatrem Korez, gdzie w niedzielę wystąpi z recitalem "Czas w obłokach". Aktorka nie ukrywa, że do przygotowania recitalu zmobilizował ją przyjaciel, aranżer i pianista Adam Snopek, z którym występuje.

- Zawsze śpiewałam, ale nie myślałam o własnym recitalu - śmieje się aktorka. - Powstawał latami. Najpierw były piosenki Grechuty, potem Kaczmarskiego i Osieckiej. W końcu zebrało się 14 piosenek, tworzących pewną całość. Premiera recitalu odbyła się jesienią ubiegłego roku w Stuttgarcie. Został dobrze przyjęty i tak moja przygoda z piosenką zaczęła się rozwijać. Cieszy mnie, że trudne, a czasem też mniej znane teksty polskich twórców, są tak dobrze odbierane przez publiczność.

Barbara Lubos-Święs na jakiś czas zniknęła ze śląskich scen i estrad. Powodem był urlop wychowawczy po urodzeniu drugiej córki, Kaliny. Teraz Kalinka ma 2 lata, a starsza Justyna 12. Aktorka dobrze godzi dom i pracę.
- Kocham moją pracę i wiem, że wszystko można poukładać, tyle że z pomocą bliskich - tłumaczy.

Już za tydzień, 29 maja, zobaczymy aktorkę w premierowym spektaklu "Zbrodnia i kara" Dostojewskiego w Teatrze Śląskim. - Nie marzę o konkretnych rolach, bo wówczas można się rozczarować. Kiedyś bardzo chciałam zagrać Sonię w "Zbrodni i karze". Lata minęły i wiem, że to już nierealne. Początkowo nie byłam więc przekonana, że zagram Dunię, a z czasem znalazłam w roli tyle radości i satysfakcji. To przykład na to, że trzeba być otwartym na wszystko, co życie przynosi - zapewnia.



Regina Gowarzewska-Griessgraber

25 maja 2009
Portrety
Barbara Lubos