Trzy jak wszystkie

Dogasa, niezbyt obfity w nowości, przygnieciony finansowymi brakami, teatralny sezon. W Małej Sali Teatru Nowego ostatnią premierą na łódzkich scenach dramatycznych było "Wszystko o kobietach" chorwackiej sławy pisarskiej Miro Gawana. Jeszcze tylko Teatr Wielki wystąpi z inscenizacją "Madame Butterfly", którą po wystawieniu w czasie remontu w Teatrze Jaracza teraz przedstawi na miarę swojej przestrzeni. W niedzielę, podczas prezentacji opery Pucciniego, recenzenci ogłoszą werdykt i wręczą Maski (kapituła ma do dyspozycji Złote i Czarne)

"Wszystko o kobietach" to komediowo-groteskowa zabawa stereotypami. A to odsłania się obrazek o przy-jaciółeczkach - z przedszkola i pracy, słodkich jak landrynki i drapieżnych jak piranie, to o rodzinnych układach, o relacjach z mężem, dziećmi. A w końcu o wiecznej kobiecości i walce o męskie względy, zażartej do grobowej deski, czego dowodzi historia pensjonariuszek domu seniora, uzbrojonych w parasolki i zaprawionych w fechtunku tą "bronią".

Sztuka ma konstrukcję misternej układanki. Z przeplatających się ułamków opowieści stopniowo wylania się cały układ między postaciami. Nie matu niczego odkrywczego, żadnej zaskakującej porcji wiedzy o kobietach. Całość ma kabaretowy wydźwięk i nie udaje głębi - relaksowy splot zdarzeń, w którym ciężar spoczywa na trzech aktorkach. Zagrały: Joanna Fidler (gościnnie), Mirosława Olbińska, Katarzyna Żuk. Prezentują po pięć wcieleń, zmieniając kostiumy, rekwizyty, tembr głosu, sposób poruszania się. Bawią się rolami, wdzięk zamieniając na zajadłość. Umowność sytuacji i postaci uczyniły atutem spektaklu. Nie jest to płaska zgrywa, choć tekst łatwo byłoby "przeinterpretować". Także śpiewając piosenki, stworzyły zgrany tercet. Reżyser Piotr Bikont, któremu Teatr Nowy zawdzięcza m.in. ciekawą i zabawną inscenizację "Kto nie ma, nie płaci" Dario Fo, ciepło opowiada o kobietach. Sztuka miała już sporo realizacji w Polsce, a bohaterki dostawały polskie imiona, śpiewały polskie piosenki (z pasującą do całości jak ulał "Być kobietą"). Bikont chciał zachować chorwacki rodowód tekstu, oprócz imion dołożył paniom do zaśpiewania chorwackie piosenki w oryginale, ładnie brzmią, choć niczego nie wnoszą.

Nie zaszkodziłaby inscenizacji mniej ascetyczna oprawa scenograficzna. Przechodzenie z postaci w postać w cyrkowym stylu, za kotarą (wchodzą tam i wychodzą jak z przymierzalni w tanim sklepie), gubi dystans do spraw i bohaterek, a całość wpycha w konwencję mogącą służyć objazdowemu teatrowi.

Zgrabna zabawa słowem i wdzięk aktorek to najważniejsze atuty przedstawienia.

Gavran napisał też (dla trzech aktorów) "Wszystko o mężczyznach". A gdyby tak zderzyć dwa światy i dwie krótkie sztuki pokazać w jednym scenicznym uderzeniu?



Renata Sass
Expres Ilustrowany
18 czerwca 2013