Trzy półki wódki

Można mówić o legendach powstałych po wieczorach kawalerskich. Anegdoty, anegdotki, historie - wspomnienia. Ostatnie zatrzymane kadry z życia kawalerskiego, odtwarzane niejednokrotnie w rzeczywistości małżeństwa.

To właśnie te ostatnie chwile przedstawione są w spektaklu „Dobry wieczór kawalerski”. Grupa kolegów spotyka się w mieszkaniu przyszłego męża, aby wspólnie spędzić jego ostatnie chwile wolnego stanu. Oczywiście, jak to się często, zdarza na spotkanie wpada nieoczekiwany gość, Miki. To duże zaskoczenie dla biesiadujących mężczyzn, ponieważ Miki to uroczy striptizer – zabawny, szalony i chętny pomóc nowym przyjaciołom w piciu zniewalającego alkoholu.

Kolejne sceny ukazują coraz to bardziej szalonych mężczyzn. Jegomoście przekonani, że małżeństwo to nic dobrego, starają się wytłumaczyć to Młodemu. Jest to bardzo zabawna komedia, odbiegająca od szablonowego sposobu przedstawiania wieczoru kawalerskiego. Młody (Antoni Pawlicki), Alu (Tomasz Borkowski), Kukuła (Piotr Nowak), Wołek(Michał Piela) i striptizer Miki (Andrzej Andrzejewski) to bohaterowie ów szalone nocy. Wszyscy aktorzy błyskotliwie zagrali, dodając sztuce wigoru.

Reżyser spektaklu - Piotr Nowak, poprowadził temat sztuki w nowym kierunku. Pomimo że na początku przedstawiona historia może się wydawać widzowi mało oryginalna, po kolejnych scenach będzie pełen zaskoczenia i podziwu. To prawda, spektakl rozpoczyna się normalnie: do Młodego przychodzą koledzy i zaczynają pić razem wódkę. Jednak w miarę rozwoju akcji robi się coraz ciekawiej i ciekawiej.

Ostatnia scena sztuki „Dobry wieczór kawalerski” to perła, która śmiało może pretendować do miana sceny kultowej. Po całej nocy zakąszania rozmów wódką mężczyźni budzą się z widocznie szybko ulatniającymi się z krwi jednostkami alkoholu. Jednak przyszły nowożeniec był przygotowany i na tę ewentualność, dlatego we wnęce mieszkania zasłoniętej żaluzją przygotował trzy półki wybornego trunku, aby mieć pewność, że nie zabraknie głównego gościa imprezy.

Oglądając tę sztukę, nie czujemy jakbyśmy znajdowali się w Teatrze i patrzyli na aktorów odgrywających sceny. „Dobry wieczór kawalerski” przenosi widza do mieszkania pana młodego: czujemy zapach wódki, a dialogi postaci brzmią coraz bardziej znajomo. Nie jesteśmy na widowni, tylko w mieszkaniu na wieczorze kawalerskim. Podczas tej sztuki bardzo trudno usiedzieć na widowni, ponieważ chce się wejść na scenę i bawić razem z aktorami.

„Dobry wieczór kawalerski” to naprawdę dobry wieczór. Sztuka jest świetna, dlatego czas na widowni bardzo szybko mija. Odbiorca ma wrażenie że to nie koniec, a dopiero początek dobrej zabawy. Po opuszczeniu kurtyny chce się wykrzyczeć: „Jeszcze jeden! Jeszcze raz!”.



Katarzyna Prędotka
Dziennik Teatralny Warszawa
10 maja 2012