Trzy rozmowy o strachu

W Teatrze Ósmego Dnia Adam Borowski i Marcin Kęszycki opowiadają o tym, czego się boją. Za jednym zamachem pokazali nie jeden, a trzy dobre spektakle. Najbardziej zaskakujący jest ten rozgrywający się na trzecim planie, czyli muzyka na żywo Szczepana Kopyta i Piotra Kowalskiego.

Trudno powiedzieć, by dwaj muzycy na osobnych podwyższonych scenach w rogach scenicznej przestrzeni znajdowali się w tle. Oddaleni od siebie, a jednocześnie w nieustannym dialogu snuli swoją muzyczną opowieść, która dyktowała widzom nastrój i emocje. Choć między nimi a aktorami nie zachodziła żadna werbalna interakcja, zdawało się, że Adam B. i Marcin K. są w stanie zatańczyć, jak im Kopyt z Kowalskim zagrają. Ten koncert, bardziej samodzielny spektakl niż jego element, ukazujący próby porozumienia muzyków przestrzennie umieszczonych na przeciwległych skrajach przepaści, jednocześnie oczarowywał i przybliżał widzów do spotkania aktorów i bohaterek - czyli dwóch pozostałych opowieści.

Głównymi bohaterkami są postaci rzeczywiste, choć ich sceniczne spotkanie to już czysta fikcja. Pierwsza z nich to Elżbieta Zielińska, bezdomna mieszkająca przez półtora roku w namiocie na poznańskim Piątkowie. Swoim upodobaniem wolności tak długo kłuła w oczy okolicznych mieszkańców, aż w końcu została przeniesiona do domu opieki społecznej, z którego szybko uciekła i ślad po niej zaginął. Może pojechała do Ameryki, do nowojorskiego Central Parku, gdzie swój namiot rozbiła artystka Judith Malina eksmitowana z siedziby The Living Theatre? Ta druga bohaterka też trafiła do domu opieki społecznej, gdzie wkrótce zmarła.

Gdyby tylko się spotkały, mogłyby porozmawiać o tym, czego się boją, co utraciły. Po co ucieka się z gorszego świata, po co z lepszego, oraz komu przeszkadza wolność i jak urządzić anarchistyczną rewolucję bez ofiar. Ponieważ do tego spotkania nigdy nie dochodzi, na ten sam temat próbuje porozmawiać dwójka doświadczonych aktorów - Adam B. i Marcin K. Naznaczeni pogmatwaną polską historią teraz przyglądają się rozstawianym na całym świecie namiotom: w centrach wielkich miast, na blokowiskach, na Majdanie - namiotom uchodźców z gorszego świata, próbującym pooddychać lepszym powietrzem choć przez chwilę, zanim ktoś znów ich wyrzuci.

Ta rozmowa jest jednocześnie pretekstem do refleksji nad pozycją aktora "po przejściach" oraz wymaganiami, jakie stawia najnowsza scena. Czy wypada mu się jeszcze rozebrać? Czy chce mu się jeszcze zagrać kobietę? Czy fizycznie jest dość sprawny? Czy nie zapomni tekstu? Borowski i Kęszycki traktują się z dystansem, odsłaniając niektóre techniczne tajniki aktorskiej pracy, a jednocześnie wyśmiewając te obawy. Na scenie przecież jest miejsce na wszystko.

Na scenie można też rozstawić kolorowe namioty i nikomu nie będą przeszkadzać. Staje się ostatnim azylem artystów, wykluczonych i uchodźców. Tylko tutaj namioty wyglądają pięknie, emanując ciepłym światłem i życiem. Niestety, metateatralne żarty aktorów przypominają nam, że to tylko fikcja. Na zewnątrz coraz więcej jest strachu - również przed tym, że i sceny w końcu zabraknie.



Anna Rogulska
kultura.poznan.pl
26 listopada 2015