Trzy wcielenia Jerzego Stuhra

Jerzy Stuhr żegnał się ze swoimi widzami już kilkakrotnie. Najpierw kiedy częściej niż na krajowych można było go zobaczyć na scenach włoskich. Potem gdy aktorstwo zamienił na rektorowanie krakowskiej szkole teatralnej. W końcu gdy stanął za kamerą, kręcąc filmy według własnych scenariuszy

Teraz, na scenie Teatru Polonia, żegna się po raz kolejny, pewnie też nie ostatni. W towarzystwie znakomitych partnerów: Krystyny Jandy i Ignacego Gogolewskiego, z wykorzystaniem miniatur scenicznych Antoniego Czechowa oraz trzech krzeseł daje popis aktorstwa psychologicznego, przeobrażę ni owego, któremu wierny był przez całe zawodowe życie. W "Niedźwiedziu", z doklejoną brodą, w żołnierskim szynelu wciela się w wierzyciela-ordynusa w furii. W "Oświadczynach" jest nieśmiałym, omdlewającym hipochondrykiem, który wystrojony we frak próbuje sprostać wyzwaniu życia: prośbie o rękę sąsiadki. Ostatnia część spektaklu jest połączeniem "Impresaria pod kanapą" oraz "Pierwszego amanta" i dzieje się w aktorskiej garderobie. Stuhr w roli zmęczonego, starzejącego się aktora wygłasza wprost do publiczności patetyczną mowę pożegnalną. Czując, że jego teatr - kreacyjny, oddzielający sceniczną rampą sztukę od prawdziwego życia - zastępowany jest dziś przez teatr, który chce zburzyć rampę i być jak najbliższy życiu, decyduje się odejść.

Jednak zarówno świetne przedstawienie w Polonii, jak i żywiołowe reakcje widowni świadczą o czymś przeciwnym. Teatr kreacyjny, w dobrej obsadzie i reżyserii, wciąż potrafi zachwycić. Zaś sam Stuhr, obchodzący 40-lecie pracy artystycznej, udowadnia, że jest w świetnej formie. Za wcześnie na emeryturę.



Aneta Kyzioł
Polityka
21 maja 2011
Spektakle
32 Omdlenia