Tu nie ma miejsca na sentymenty, tu jest psychoanaliza

Życie Wendy jest katastrofą. Potrzebuje ona pomocy specjalisty. Jest nim Colin, terapeuta, który pomaga pacjentom znaleźć własną drogę życia. Jednak pewnego dnia sam zbacza z obranego kursu. 0 spektaklu "Trener życia" opowiada Wojciech Malajkat, reżyser sztuki i odtwórca głównej roli

Kim jest tytułowy trener życia, którego gra pan w Teatrze Syrena?

To jest człowiek, który wierzy w potęgę wiedzy teoretycznej i umiejętności. Uważa, że w świecie nie liczą się emocje i uczucia. Mój bohater jest przekonany, że za pomocą treningu człowiek może sobie bardzo dobrze poradzić w życiu. Colin tresuje własnych pacjentów, a potem nimi manipuluje.

Na scenie oglądamy dwie bardzo różne jego pacjentki: Fionę (Beata Ścibakówna), zajmującą wysokie stanowisko w kadrze menedżerskiej, i Wendy (Katarzyna Bagniewska), jej sekretarkę, z której Fiona nie ma wielkiego pożytku...

Obie kobiety zostały świetnie skontrastowane przez autora. Fiona jest sukcesem Colina, idealnie wytresowanym produktem, ale w ostatecznym rozrachunku przegrywa. Widz będzie próbował opowiedzieć się po jednej ze stron i na pewno wybierze wrażliwą Wendy, która nie dala się zamknąć w terapeutycznych schematach. Okazało się, że wiara Colina w absolutną skuteczność jego metody była niesłuszna.

Akcja sztuki toczy się współcześnie, w wielkiej korporacji. To miejsce, gdzie nie ma miejsca na sentymenty.

Ten świat jest bezduszny, nieludzki. Każdy, kto przyjdzie na nasze przedstawienie, zobaczy, że można do pewnego momentu tak funkcjonować - na zimno i bez emocji. Mechanizm działa z reguły bez zarzutu do momentu, kiedy górę wezmą prawdziwe uczucia u człowieka.

Sztuka jest komedią?

Trudno w dzisiejszych czasach napisać czysty gatunkowo dramat: komedię lub tragedię. Przy tym dramacie gatunki też się zacierają; widz znajdzie pole i do zabawy, i do wzruszenia. Sam traktuję "Trenera życia" jako komedię romantyczną.

Główną i bardzo odpowiedzialną rolę powierzył pan Katarzynie Bagniewskiej, debiutantce i pana studentce z łódzkiej PWSFTViT?

Jako dyrektor teatru mam ambicję, żeby dawać szansę młodym artystom, którzy startują w tym zawodzie. Sam z niej przed wielu laty skorzystałem i... chyba nie zmarnowałem.



(-)
Dziennik Gazeta Prawna
26 listopada 2011