Urzekający „Dziadek..." w Tęczy
Z adaptacjami klasyków bywa różnie. Czasami ambicje biorą górę lub chęć przypodobania się tej lub innej publiczności, wypośrodkowanie preferencji też nie zawsze przynosi korzyści. Ewelina Ciszewska miała pomysł, wykorzystała w pełni walory niewielkiej sceny w Tęczy, z wyczuciem, ciepłem i urokliwą radością opowiedziała swoją wersję „Dziadka do orzechów" Hoffmanna. Okazało się, że klasyk w jej odsłonie nabrał ożywczej świeżości.Z adaptacjami klasyków bywa różnie. Czasami ambicje biorą górę lub chęć przypodobania się tej lub innej publiczności, wypośrodkowanie preferencji też nie zawsze przynosi korzyści. Ewelina Ciszewska miała pomysł, wykorzystała w pełni walory niewielkiej sceny w Tęczy, z wyczuciem, ciepłem i urokliwą radością opowiedziała swoją wersję „Dziadka do orzechów" Hoffmanna. Okazało się, że klasyk w jej odsłonie nabrał ożywczej świeżości.
Koncepcja reżyserki zasadza się na wpisaniu tekstu w formę teatru ruchu ogołoconego ze słów (aktorzy śpiewają tylko jedną piosenkę układającą się w całą historię), z wiodącą rolą muzyki i światła. Odpowiedzialny za reżyserię świateł Robert Baliński nie tylko wydobył moc ze starego i nowego zestawu oświetleniowego Tęczy, ale przede wszystkim uruchomił światy niemożliwe do tej pory w teatrze przy ul. Waryńskiego – magię teatru nasyconego kolorami, cieniami, półtonami światła, odblaskami, załamaniami i pryzmatami. Odpowiedzialny także za wizualizacje stworzył m.in. niezapomnianą scenę „kosmiczną". Postaci prowadzone były muzyką, wpisane w nią, ale też poddane były „presji" dźwięków, co powodowało, że urzeczenie obrazem stawało się głębsze, przenikało. Muzyka Łukasza Damrycha nie tylko była pełna wdzięku, ale dramatyzowała sceny i antycypowała zdarzenia. Stanowi wartość samą w sobie i zasługuje na uwiecznienie w formie zapisu płytowego.
Ewelinie Ciszewskiej udało się stworzyć perełkę sceniczną, wysmakowaną i wysublimowaną propozycję dla wrażliwego widza, dotkniętego potrzebą empatii czy wyczucia na drugiego człowieka. Reżyserka zbudowała przypowieść o zwyczajnej miłości, gdzie słowo zwyczajność odnosi się do naturalnej potrzeby bycia kochanym, dostrzeganym i traktowanym z szacunkiem. Dała nadzieję, przedstawiając historię Klary (w tej roli Alicja Gierłowska), że miłość jest w zasięgu, trzeba jednak spojrzeć szerzej, konfrontacyjnie wobec własnych nawyków i schematów, w opozycji do „nałogów" współczesnego człowieka. I właśnie wpisanie bohaterów w tendencje spadkową w obecnym, cyfryzowym świecie, z zachowaniem wiarygodności historii opowiedzianej przez E.T.A. Hoffmanna, i wskazanie drogi ewakuacyjnej – to również walory tego tytułu.
Znakiem rozpoznawczym reżyserki są gigantyczne sukniomarionety, czyli monstrualne konstrukcje mające wpływ na noszącą (trudno zapomnieć monodram Eweliny Ciszewskiej „maria s.", też zresztą pokazywany w Słupsku).
W „Dziadku do orzechów" suknia kwiatowej wróżki jest pysznie kolorowa i dopracowana, z własnym systemem podlewania (uśmiech). Ma się wrażenie, że jest zrobiona z prawdziwych kwiatów. Bardzo ciekawy, rodem z postapokaliptycznego „Mad Maxa" (2015), był kostium wuja Klary. Zabudowanie sceny jest bardzo użytkowe, zmienne, elementy ruchome służą kreacji poszczególnych światów w zależności od potrzebnych kontekstów. Obrotowe drzwi starczą, aby wkroczyć nie tylko do domu rodziców Klary, ale także, żeby wejść do innego wymiaru, znaleźć się w sali balowej i zwyczajnie zamknąć się w swoim pokoiku.
W wigilijną noc, gdy ożywają lalki i animizuje się też dziadek do orzechów (uwielbiam też określenie orzechołom), podarowany jako swoisty amulet przez wujka Drosselmayera (Piotr Merecki), zdarzyć może się wszystko, potrzebna jest sprawna załoga do walki z Królem Myszy. I tu... wkracza ekipa Tęczy. Z ogromną przyjemnością patrzyłam na wszechstronnie sprawny zespół (Ilona Zaremba, Izabela Nadobna-Polanek, Anna Rau, Maciej Gierłowski, Mikołaj Prynkiewicz, Hubert Skonieczka) emanujący energią, wspólnotowością i wpisaną w to współodpowiedzialnością za kształt całości. Udało się całemu kolektywowi stworzyć intrygujący obraz sytuacji uniwersalnego szaleństwa, gdzie smutek i oczekiwanie przeplatają się z tęsknotami, zmęczeniem, samotnością, cierpieniem, by w końcu nastało porozumienie.
Ewelina Ciszewska partycypowała również w znakomitym przyjęciu „Niekończącej się historii", gdzie zajęła się choreografią. I być może w teatrze, który otrzymał patronat i wsparcie finansowe ministerstwa, to pasmo sukcesów będzie odbywało się w nieskończoność, także poprzez zapraszanie najlepszych rozszywrowywaczy świata dzieci.
Teatr Lalki Tęcza w Słupsku, Dziadek do orzechów. Z inspiracji opowiadaniem E.T.A. Hoffmana: scenariusz, reżyseria, scenografia i choreografia: Ewelina Ciszewska, muzyka i audiosfera: Łukasz Damrych, wideo projekcje i reżyseria świateł: Robert Baliński, asystentka reżyserki i przygotowanie wokalne: Anna Rau, obsada: Alicja Gierłowska, Izabela Nadobna-Polanek, Anna Rau, Ilona Zaremba, Maciej Gierłowski, Piotr Merecki, Mikołaj Prynkiewicz, Hubert Skonieczka. Premiera 2 grudnia 2023 r., czas trwania: 55 min. bez przerwy.
Katarzyna Wysocka
Gazeta Świętojańska
23 grudnia 2023