Uśmiechnij się z czułością do życia
Teatr Mały w Manufakturze zaanonsował kolejną odsłonę monodramu autorstwa irlandzkiej dramatopisarki Geraldine Aron „Mój boski rozwód" - monodram przed Sylwestrem. Koniec roku to pora podsumowań, rozliczeń z przeszłością i planów na przyszłość. Świetny czas na retrospekcję i emocjonalny sąd nieostateczny. Czy Angela zagrana przez Karolinę Lutczyn potwierdziła boskość rozwodu?Polska prapremiera monodramu Geraldine Aron w przekładzie Krystyny Podleskiej i Anny Wołek miała miejsce w Krakowie w Teatrze Ludowym w 2005 roku. Sztuka grana od 2001 roku w teatrach na całym globie od Pragi (najdłużej w Teatrze Viola) po Wyspy Owcze i Nairobi, łączy kobiecy świat rozczarowań i nadziei małżeńskich w sali teatralnej.
Tekst dramatopisarki urodzonej w 1951 roku jest wciąż aktualny, a paleta emocji żywa i ponadczasowa. W damskim gronie twórczyń monodramu i przekładu, reżyserii podjął się Mariusz Pilawski: aktor, reżyser oraz dyrektor łódzkiego Teatru Małego w Manufakturze. W subtelnym świecie kobiecych emocji, stonowanej scenografii i na klimatycznej scenie tego kameralnego teatru, rozkwitają talent i ekspresja Karoliny Lutczyn w roli Angeli.
Angela jest kobietą w średnim wieku (chociaż jej wiek jest wartością liczbową zmienną) porzuconą przez męża Maxa dla młodszej kochanki. Historia jakich wiele w filmie, teatrze i życiu. Scenariusz banalny, powtarzalny i ograny, ale cierpienie bohaterki filmu, teatru i życia niebanalne, niepowtarzalne i nieograne. Zawsze pali brutalnością zdrady, jątrzy bólem niezrozumienia, mierzi podłością, aż wreszcie syci nadzieją. Najpierw tą złudną na posklejanie rozbitego, później tą zdrowszą na zbudowanie nowego.
Taka właśnie jest Angela Karoliny Lutczyn: cierpiąca, pytająca, naiwna, czasem histeryczna, depresyjna, poszukująca. W swoim mieszkanku, w towarzystwie psa-jedynego wiernego, Angela rozprawia się z przeszłością i nierzadko zdruzgotana i przytłoczona samotnością i rozpaczą próbuje ratować swój związek, kobiecość, godność i przyszłość. Scenografia Krzysztofa Andrysiaka jest dyskretna, prosta, ale funkcjonalna. Aktorka może za przyjemnie podświetlonym przepierzeniem wcielać się w kolejne odsłony swojego osobistego dramatu. Kostiumy Marzeny Pilawskiej mają za zadanie pokazać kobietę niedoskonałą, codzienną, nieudolnie seksowną, kiedy seksu musi się uczyć od nowa. Karolina Lutczyn wprowadza nas w świat kobiety zdradzonej, ale i tęskniącej za dorosłym dzieckiem, starającej się utrzymywać relacje z dość trudną matką, która jednak pomimo zaabsorbowania swoimi sprawami jest kluczem do dzieciństwa i niepowtarzalnej więzi. Swoją postacią wywołuje uśmiech, często śmiech, ale zbudowana przez nią bohaterka trąca czułe strony wspomnień, przeżyć, obaw, lęków i nadziei wszystkich kobiet na teatralnej mapie świata monodramu pani Aron, bo każda zna takie historie relacji z mężem, dzieckiem czy matką.
Karolina Lutczyn zgrabnie żongluje emocjami, postaciami, głosem, ekspresją i nastrojem. Łatwo wciąga w swój świat widza, który kibicuje jej w walce z samotnością i poczuciem pustki i beznadziei. Czy wygra wyścig o siebie zobaczycie wybierając się do teatru. Czy rozwód jest boski, a może genialny jak w oryginalnym tytule albo bajeczny jak w czeskim przekładzie? Przekonajcie się sami dając się wciągnąć w opowieść Angeli.
„Wpadnij do nas po wytchnienie" brzmi dewiza Teatru Małego. Ja dodałabym, żeby wpaść z wizytą do mieszkanka Angeli po refleksję i nadzieję. W kameralnych, wręcz przytulnych wnętrzach teatru, gdzie widz jest witany ze sceny, a żegnany przez samą bohaterkę, łatwiej jest uśmiechnąć się do życia w teatrze i do teatru w życiu.
autorka plakatu: Anna Karolina Teruzzi
autorka zdjęć: Dominika Hudziec
Dominika Urbańska
Dziennik Teatralny Łódź
2 stycznia 2024