Uśmiechnij się

Jest tak wszechstronną aktorką, że nikt by się nie zdziwił, gdyby jakiś reżyser obsadził ją dziś w roli Króla Leara. - Wszystko, co najciekawsze w sztuce, bierze się z niespełnienia - uważa Stanisława Celińska.

– Dziwni ludzie zostają aktorami. Często są bardzo zakompleksieni i wybierając aktorstwo, próbują lepiej się poznać, uwierzyć w siebie. Ja też byłam zakompleksioną dziewczynką, która chciała zaistnieć w świecie marzeń. Być Alicją w krainie czarów. Nie obnosiłam się z tą nadwrażliwością, bo pokrywałam ją jakąś siłą. Kiedy jednak zdarzał się ciąg samych dramatycznych ról w teatrze, a do tego dochodziły dramaty w życiu, zawsze źle to się dla mnie kończyło. Teraz wiem, że trzeba stosować płodozmian. Po każdej dramatycznej roli zagrać w komedii, wystąpić z recitalem. Tak jak w życiu, nie można snuć dramatu cały czas. Trzeba odreagować, wypłakać się, zacząć żyć na nowo.

Dla Celińskiej najważniejszy jest teatr. Śledząc jej karierę, widzimy, że trafiała zawsze do interesujących zespołów i wybitnych reżyserów. Grała więc u Axera we Współczesnym, u Łomnickiego Na Woli czy Warlikowskiego w TR Warszawa. Znakomicie sprawdza się też jako aktorka filmowa: różne barwy kobiecości zaprezentowała choćby jako Nina w „Krajobrazie po bitwie”, Zosia w „Pannach z Wilka” Wajdy czy Agnieszka Niechcic w „Nocach i dniach” Antczaka.

Od początku ważne miejsce w jej życiu zawodowym odgrywa piosenka. Tuż po szkole wzięła udział w koncercie debiutów Festiwalu Piosenki w Opolu i za swą interpretację „Ptakom podobni” otrzymała nagrodę. Współpraca z Jerzym Satanowskim zaowocowała nagraniem kilku recitali. Jedynym z nich jest przypomniany przez TVP Polonia „Uśmiechnij się”.



Jan Bończa-Szabłowski
Rzeczpospolita
7 sierpnia 2009