W centrum własnego monodramatu
„Każdy z nas, jak ten lis, potrafi wyskoczyć z własnego futra i ubrać się w coś innego, zamienić się w kogoś innego..."Niemiecki szlachcic, żołnierz na służbie armii rosyjskiej, podróżnik i awanturnik o bujnej wyobraźni... Któż nie wie, kim jest baron Münchhausen? Podobno był postacią prawdziwą, ale według pisarzy Rudolfa Raspe i Gottfrieda Bürgera bardzo lubił opowiadać nieprawdopodobne historyjki.
Podobno nawet sam w nie wierzył, lecz na jego szczęście miał dobrą pamięć i nie było łatwo go przyłapać na tych kłamstwach. Teraz znany łgarz zawitał do Kijowa, właściwie do Teatru Lalek Na Lewym Brzegu Dniepra. Reżyser Rusłan Neupokojew przedstawił swoją wersję przygód barona w gatunku rodzinnej komedii muzycznej.
Tym razem Münchhausen (Petro Czyczuk) znalazł się w centrum własnego monodramatu, otoczony lalkami i kordebaletem swoich myśli. Są tu i słynne łowy na kaczki, i lot na kuli armatniej do Księżyca i z powrotem, nawet pomyślnie wygrany zakład z tureckim sułtanem. Oryginalna mieszanka znajomej fabuły z wątkiem autorskim Pana Nieupokojewa jest wzmocniona dawką humoru politycznego oraz... filozofii.
Scenografia projektu tworzona przez nieco nowatorskie połączenie gry świateł i cieni, lalek i żywych aktorów, transformacji rekwizytu oraz ruchu i śpiewu. Dość ciekawym chwytem może być piosenka o Konstantynopolu, skomponowana dla protagonisty przez Jewgena Stoliara, oprawiona w taniec z wachlarzami... Tradycyjnie, prawie jak w końcówce każdego odcinka starego dobrego animowanego serialu, baron Münchhausen gwarantuje nam, że wszystkie te przygody wydarzyły się w rzeczywistości.
Sądząc po recenzjach ze stolicy, ukraińskie dzieci były zachwycone, no to ja chyba mu też uwierzę.
Anna Canić
Dziennik Teatralny Odessa
28 kwietnia 2021