W Ciechocinku lub na wczasach

Mariusz Kwiecień - solista Metropolitan Opera, jeden z najlepszych barytonów w operowym świecie - dwudziesty w rankingu według prestiżowego wydawnictwa "Festspiele".

Na „Don Giovanniego” do Krakowa oczywiście pójść warto dla samego geniuszu Mozarta, jednak nie ulega wątpliwości, że brak biletów na długie tygodnie przed spektaklem to efekt obsadzenia w tytułowej roli Kwietnia. W roli kochanka tysięcy kobiet występuje nie po raz pierwszy, w Polsce znany jest choćby z głośnej inscenizacji tej opery w Teatrze Narodowym w reżyserii Mariusza Trelińskiego.

„Don Giovanni” to współczesna inscenizacja, potraktowana z przymrużeniem oka historia młodego, pewnego siebie mężczyzny, który z łamania kobiecych serc uczynił sobie nie tylko rozrywkę, ale i zawód. Nie ma nic przeciwko zbałamuceniu cudzej narzeczonej i uwiedzeniu jej niemal na oczach przyszłego męża. Nawet czynny opór to dla niego nie problem – gwałt czy zabójstwo to tylko środki mające pomóc zdobyć upragniony cel. Tytułowy amant wydaje się być niestrudzony, pełen pomysłów i planów kolejnych romansów. Nie widzi jednak, jak pętla wokół jego szyi się zaciska - gdy Donna Anna rozpoznaje w nim zabójcę ojca, gdy Mazepo pragnie jego śmiercią zatrzeć wspomnienie niestałości Zerliny, a porzucona Donna Elwira nieustannie próbuje pokrzyżować mu plany kolejnych podbojów. Igraniem z własnym życiem okazuje się zaproszenie posągu Komandora na kolację, która jest ostatnim posiłkiem Don Giovanniego przed śmiercią. 

Hedonistyczny i grzeszny styl życia staje się przyczyną strasznej kary – wiecznego potępienia. Niemoralność zostaje poddane bolesnemu i tragicznemu rozrachunkowi. Czy może za dużo tragizmu w tej historii? Pewnie to pytanie zadał sobie reżyser Michał Znaniecki, gdy zdecydował się wystawić operę Mozarta na deskach sceny Opery Krakowskiej. Trochę wbrew tematyce spektakl podany jest widzowi z dużą dawką humoru. Czymże innym jest choćby przeniesienie akcji do miejscowości uzdrowiskowej – Ciechocinka czy Krynicy Zdroju. Na scenografię składają się pijalnia wód, alejki pełne schorowanych kuracjuszy czy łaźnia turecka.

W takim miejscu amant w typie naszego bohatera może w pełni się wykazać. Prócz niego można spotkać głównie podpierających się laskami starszawych okularników. Uśmiech na twarzy wywołują również postacie opery, a szczególnie Don Ottavio (Adam Zdunikowski) oraz Donna Elwira (gościnnie Anna Chierichetti). On swoją zniewieściałością, brakiem zdecydowania (tak kontrastującym z zachowaniem jego narzeczonej) oraz w końcu również zamiłowaniem do kosmetyków, biżuterii i damskim ubrań. Ona to archetyp znerwicowanej bibliotekarki, szarej myszki dla której szczyt elegancji to żywcem wzięte ze szkolnej akademii biała bluzka i czarna spódnica. Do tego rozbiegany wzrok i odpalany niemal jeden od drugiego papieros. W porównaniu z nimi sama postać don Giovanniego nie budzi aż takiej wesołości. Czym innym jest bowiem umowne zabójstwo za pomocą palca wycelowanego w Komandora. To, co charakteryzuje go to bezkresny cynizm i brak poszanowania dla wszelkich zasad. Tego nie można ukryć za zasłoną humoru.

Na krakowskim przedstawieniu z pewnością nie można się nudzić. Prócz ciekawej i spójnej aranżacji „Don Giovanni” to przede wszystkim uczta dla każdego melomana. Nie tylko pojawienie się gwiazdy na scenie stanowi o wartości przedstawienia - również partnerujący mu soliści dowiedli, że współczesna opera to nie pozbawiony kontekstu i realizmu arie, ale harmonia śpiewu oraz aktorstwa.



Izabela Oleksik
Dziennik Teatralny Kraków
17 kwietnia 2009