W Gdańsku stało się coś niedobrego

Jackowi Kopcińskiemu i szanownemu Jury pod rozwagę, uczestnikom pod dyskusję - o werdykcie jury tegorocznego Festiwalu Szekspirowskiego w Gdańsku pisze Piotr Wyszomirski w Gazecie Świętojańskiej.

Redakcja zaleca oddzielenie Faktów i Opinii od Komentarza, który jest prywatną wypowiedzią autora.

Na zakończonym 5 sierpnia XXII Festiwalu Szekspirowskim nie przyznano Złotego Yoricka, nagrody w konkursie na najlepszą polską inscenizację dzieł dramatycznych Williama Szekspira oraz utworów inspirowanych dziełami Williama Szekspira. Decyzja Jury, sposób jej podania i późniejsze uzasadnienie wzbudzają nie tylko sprzeciw i niesmak, ale są smutnym świadectwem naszej kultury, nie tylko teatralnej.

Fakty

Na stronie organizatorów możemy przeczytać:

Konkurs odbywa się nieprzerwanie od 1994 roku i stanowi swoiste podsumowanie polskich szekspirowskich realizacji danego sezonu artystycznego. Teatry zgłaszają spektakle do konkursu od listopada do czerwca.

W ostatnich latach do grona finalistów wybierane są trzy spektakle, które następnie prezentowane są podczas Festiwalu Szekspirowskiego. Selekcjonerem konkursu jest Łukasz Drewniak. Podczas festiwalu spektakle finałowe oceniane są przez specjalnie powołane Jury, które przyznaje nagrodę główną - Złotego Yoricka.

W tym roku aż szesnaście teatrów zgłosiło do konkursu swoje spektakle, to rekordowa liczba!

Selekcjoner Łukasz Drewniak wytypował dwa spektakle: "Makbeta" Teatru CAPITOL we Wrocławiu w reżyserii Agaty Dudy Gracz i "Hamleta - Komentarz" Teatru Pieśń Kozła we Wrocławiu w reżyserii Grzegorza Brala. Nominacje miało ocenić Jury w składzie: Joanna Krakowska, Jacek Kopciński i Jacek Wakar. Na uroczystości wręczenia nagród Jury ogłosiło dwa równorzędne wyróżnienia: dla Teatru Muzycznego Capitol we Wrocławiu za spektakl "Makbet" w reżyserii Agaty Dudy-Gracz za plastyczno-choreograficzną koncepcję przedstawienia i dla Teatru Pieśń Kozła z Wrocławia za spektakl "Hamlet - komentarz" w reżyserii Grzegorza Brala za muzyczną interpretację "Hamleta" i wyjątkowe techniki śpiewu użyte w przedstawieniu.

Chwilę wcześniej przyznane zostały wyjątkowo, po raz pierwszy w historii, honorowe wyróżnienia indywidualne, przyznane po pierwszym etapie Konkursu, które otrzymali:

- Anna Gryszkówna za reżyserię "Poskromienia złośnicy" w Teatrze im. Ludwika Solskiego w Tarnowie,

- Urszula Czernicka za scenografię do spektaklu "Wiele hałasu o nic" w reżyserii Andrzeja Majczaka w Teatrze im. Jaracza w Olsztynie,

- Bartosz Bandura za ruch sceniczny w "Hamlecie" Błażeja Peszka z Gorzowa Wielkopolskiego,

- Anna Makowska-Kowalczyk i Radosław Kasiukiewicz za role Mirandy i Ferdynanda w spektaklu "Burza" Marka Zakostelecky'ego z Wrocławskiego Teatru Lalek.

Łukasz Drewniak: Od 6 lat jestem selekcjonerem spektakli w konkursie o Złotego Yoricka. Przez pierwsze dwie edycje laureata - tak jak moi poprzednicy - ogłaszałem w konsultacji z profesorem Jerzym Limonem, który oglądał polecone przeze mnie najlepsze polskie realizacje szekspirowskie sezonu. Później - w edycji z roku 2015 i 2016 - wprowadziliśmy dwustopniową procedurę wyłaniania zwycięzcy. Czyli najpierw selekcjoner wskazuje trzy przedstawienia, które znajdą się w finale konkursu a potem niezależne od organizatorów kilkuosobowe jury krytyków i teatrologów wskazuje swojego faworyta i to do niego trafia Złoty Yorick. To rozwiązanie jest sprawiedliwsze, bo uwalnia werdykt od gustu jednego człowieka. Konkurs ma też lepszą dramaturgię, bo do ostatniej chwili nie wiadomo, kto zachwyci jurorów, zwłaszcza, że w trójce znajdowały się zwykle spektakle na tym samym poziomie artystycznym. O przyznaniu Złotego Yoricka decydowała też aktualna kondycja przedstawienia, jak wypadło ono na tle innych zagranicznych spektakli prezentowanych w programie Gdańskiego Festiwalu Szekspirowskiego. Bo łączenie konkursu Złotego Yoricka z festiwalem prowadzi do sytuacji, w której "yorickowi" pretendenci niejako reprezentują polski teatr, polskie czytanie Szekspira na tle "reszty świata". To dodatkowe zobowiązanie dla twórców i dla samego procesu preselekcji. Nie wystarczy, że powstanie spektakl świetny w lokalnej skali, musi mieć w sobie też specyficzny gen festiwalowy, by mógł sprostać oczekiwaniom gdańskiej publiczności, szekspirowsko wyedukowanej jak żadna inna w kraju. Widzowie mogą w każdej chwili zweryfikować ocenę finałową ekspertów, kibicować różnym teatralnym ekipom, sprawdzać, czy te szekspirowskie widowiska wchodzą ze sobą w dialog.

Czasem jednak jest tak, jak w zeszłym roku, że na 9 startujących w konkursie polskich premier, żadna nie nadawała się do pokazania na festiwalu. W związku z tym nie przyznano Yoricka w drugim etapie, bo drugiego etapu nie było. Z kolei w tej edycji tylko dwa krajowe spektakle - Hamlet: komentarz w reżyserii Grzegorza Brala i Makbet Agaty Dudy-Gracz wyrastały wysoko ponad średnią krajową, spełniały kryteria yorickowego pretendenta i mogły z powodzeniem reprezentować polski teatr na festiwalu. Według mnie brak trzeciego przedstawienia nie był stratą dla konkursu i festiwalu bo w programie znalazły się przecież dwa spektakle wyreżyserowane zagranicą przez Ewelinę Marciniak i Jana Klatę, wyjaśniające widzom, gdzie i na jakie pola przeniosła się aktywność polskich realizatorów Szekspira. Na wakujące yorickowe miejsce przyjechały za to aż trzy pozakonkursowe przedstawienia debiutantów lub bardzo młodych twórców (cykl Wkurzone na Szekspira) pokazujące ferment interpretacyjny i formalny, jakie wnosi do teatralnej szekspirologii nowe pokolenie.

Opinie

Jacek Kopciński*: Zacznę od liczby spektakli. Do finału zostały zakwalifikowane dwa spektakle, co zawsze sprawia kłopot. Znaleźliśmy się w zero-jedynkowej sytuacji. Dobrze by było, gdyby w konkursie pojawiało się więcej spektakli. Nasz werdykt jest sygnałem, że inscenizacje szekspirowskie w Polsce nie osiągają obecnie poziomu, jaki osiągały jeszcze kilka lat temu. Być może Szekspir przestał - na chwilę, jestem o tym przekonany, inspirować reżyserów, być może stał się on bardziej autorem przedstawień offowych, bo off na Festiwalu Szekspirowskim ma się coraz lepiej. Być może jest to czas, w którym dramaty, komedie i tragedie Williama Szekspira czują się lepiej w rękach młodych, eksperymentujących artystów niż w rękach zawodowców.

Uważamy, że dwa przedstawienia, jakie zakwalifikował do konkursu Łukasz Drewniak, niestety nie osiągnęły takiego poziomu artystycznego, jaki miały dawniej nagradzane spektakle. Kierowaliśmy się wyłącznie kryterium poziomu artystycznego, wymowy intelektualnej i głębi interpretacji. Wybieraliśmy na dodatek spośród dwóch przedstawień, które w jakimś sensie nie należą do głównego nurtu teatru dramatycznego w Polsce. Muzyczny spektakl Grzegorza Brala "Hamlet - komentarz", oparty na interpretacji "Hamleta", jest komentarzem do Hamleta specjalnie napisanym wierszem dla tego spektaklu. Mieści się w nader ciekawym, ale moim zdaniem offowym, miejscu teatralnym. Natomiast spektakl Agaty Dudy-Gracz pochodzi z teatru, którego głównym motorem repertuarowym jest muzyka, spektakl wypełnia kanon musicalu.

Jerzy Limon*: Decyzje Jury są autonomiczne, nie mogę ich ani kwestionować, ani podważać, muszę je w pełni przyjąć a moje prywatne zdanie jest bez znaczenia.

Agata Duda-Gracz*: Moim zdaniem ta sytuacja jest nieprzyjemna i obraźliwa, ponieważ werdykt zabrzmiał tak, jakby oba spektakle - Grzegorza Brala i mój, nie zasłużyły na nagrodę. To jest po prostu przykre. Nigdy nie dyskutuję z werdyktami Jury, natomiast po raz pierwszy czuję się obrażona.

___

Komentarz

Wiem, że to bardzo niszowe, ale zalecam do komentarza obejrzenie filmu z uroczystości wręczenia nagród (najlepiej od 15:22-dk). Nasza prowincjonalna mizerota tym razem nie jest najważniejsza, choć jak zawsze boli.

Każdy wie, jakie są konkursy w Polsce - są różne. Tak jak zdecydowana większość byłem zniesmaczony werdyktem Jury Yoricka, ale było gorąco i nie wykazałem się refleksem, by wybuczeć decyzję Jury, więc poszło a grzeczna i bezpieczna publiczność, która stanowi większość w tym lukrowanym uniwersum, biła brawa, nie kumając o co chodzi kaman. Ale kuriozalna i wewnętrznie sprzeczna wypowiedź Jacka Kopcińskiego dla Polskiego Radia przekroczyła już granice wytrzymałości niczym ostatni kwadrans meczu z Japonią.

Jacek Kopciński: Do finału zostały zakwalifikowane dwa spektakle, co zawsze sprawia kłopot. (...) Znaleźliśmy się w zero-jedynkowej sytuacji.

No cóż, jurorowanie to nie tylko przyjemność. Kiedy Jacek Kopciński (2004-2006) był selekcjonerem Yoricka też zdarzały się kłopoty. Był czas, by np. chyba zmienić regulamin (chyba, bo czekam na niego i nie znalazłem na razie kogokolwiek, kto go zna) i założyć możliwość podwójnego zwycięstwa (to dobre rozwiązanie i się zdarza na świecie) albo po prostu wybrać jeden.

JK: Być może Szekspir przestał - na chwilę, jestem o tym przekonany, inspirować reżyserów(...)

To był rekordowy rok - zgłosiło się 16 teatrów.

JK: Uważamy, że dwa przedstawienia, jakie zakwalifikował do konkursu Łukasz Drewniak, niestety nie osiągnęły takiego poziomu artystycznego, jaki miały dawniej nagradzane spektakle.

Poproszę konkretne tytuły z ostatnich "kilku lat".

JK: Wybieraliśmy na dodatek spośród dwóch przedstawień, które w jakimś sensie nie należą do głównego nurtu teatru dramatycznego w Polsce.

No i co z tego? Kto powiedział, że liczy się tylko główny nurt?

JK: Muzyczny spektakl Grzegorza Brala "Hamlet - komentarz", oparty na interpretacji "Hamleta", jest komentarzem do Hamleta specjalnie napisanym wierszem dla tego spektaklu. Mieści się w nader ciekawym, ale moim zdaniem offowym, miejscu teatralnym.

No to o co chodzi? "(...) być może stał się on bardziej autorem przedstawień offowych, bo off na Festiwalu Szekspirowskim ma się coraz lepiej". To w końcu dobrze czy źle, że offowy?

JK: Natomiast spektakl Agaty Dudy-Gracz pochodzi z teatru, którego głównym motorem repertuarowym jest muzyka, spektakl wypełnia kanon musicalu.

To źle, że muzyka jest motorem? Kanon musicalu? Litości!

Ta wypowiedź Jacka Kopcińskiego jest dość charakterystyczna i stanowi fragment większej całości. Duża część topu polskiej krytyki, szczególnie teatralnej, nie ogarnia całości. Nie mają czasu na off, ich bazą jest literatura, nie rozumieją teatru muzycznego, jego specyfiki i środków wyrazu. Nie śledzą obiegów kultury, nie rozpoznają kodów zakotwiczonych w kulturze masowej i popularnej (pozdrowienia dla Anety Kyzioł za "Seryjnych"), są bezradni wobec nowych zjawisk na przecięciu różnych dyscyplin artystycznych. Piszą często krótkie teksty, bo nie mają miejsca w gazetach i kolorowych magazynach a do internetu im się nie chce więcej skrobać, bo szkoda czasu. "Topowi" są coraz mniej ważni, ale wszyscy się ich trochę boją, bo zasiadają w gremiach decyzyjnych, czasami wielu. Zadarcie z nimi może grozić brakiem grantu, nominacji, nagrody i wielu innych drobiazgów (zaproszenia, jurorowanie, zamawianie tekstów itd.). Polska kultura jest w dużej części opresyjna i nie zaczęło się to w 2015 roku. Wiadomo, że "wszystko jest po znajomości" (nie wszystko, ale wiele:)), ale skamielina, która trzyma się mocno, po prostu szkodzi polskiemu teatrowi.

Na szczęście są nowi - czytam z wypiekami i podziwiam Tomasza Domagałę, choć nie zawsze się z nim zgadzam. Polska krytyka potrzebuje nowych bodźców, by nie było takich sytuacji, jak ta w Gdańsku. Odebrałem całość zdarzenia z Yorickami jako śmierdzącą rozgrywkę, która tak naprawdę skrzywdziła artystów. Nie chodzi o to, by nagradzać, jak nie ma czego nagradzać, jak chciał filmowiec Juliusz Machulski na festiwalu w Gdyni. Proszę pamiętać, że polski teatr jest wielonurtowy i wielogatunkowy a najważniejsza jest jakość. Na Szekspirowskim była jakość, było kogo nagrodzić, tylko trzeba być otwartym na inne języki i poetyki.

A tak swoją drogą to formuła Szekspirowskiego dojrzała do zmian, ale to temat na inną historię.

*Wypowiedzi dla Polskiego Radia



Piotr Wyszomirski
Gazeta Świętojańska
9 sierpnia 2018