W listopadzie zakwitły Jabłonie

Ukoronowaniem tegorocznych Gorzowskich Spotkań Teatralnych było widowisko Agnieszki Osieckiej Niech no tylko zakwitną jabłonie w reżyserii Wojciecha Kościelniaka, wystawione przez Teatr Ateneum z Warszawy. Chociaż spektakl miał swą premierę w 1964 roku, po latach ponownie fascynuje widzów w zupełnie innej odsłonie.

Na scenariusz złożyły się teksty piosenek różnych autorów (m.in. Agnieszki Osieckiej, Jerzego Afanasjewa, Andrzeja Własta), a także: skecze, doniesienia prasowe, ogłoszenia, slogany reklamowe. Wszystko to zmyślnie zmontowane stanowi kanwę opowieści o Polsce międzywojnia i powojennej. Opowieści o naszej historii, nadziejach i rozczarowaniach, wielkich i małych ludzkich dramatach, o rozterkach miłosnych i ideologicznych Polaków różnych generacji.

Przewodnikiem po tej krainie jest Krzysztof Tyniec, wcielający się w wiele ról: konferansjera i klowna, sprawozdawcy i wodzireja. W przykrótkich spodniach i meloniku prowadzi swą krzykliwą narrację o czasach, których przemijanie podkreślają noszone przez niego marynarki, krojem i fakturą dostosowane do zmieniających się trendów mody. Jest w tej roli niezwykle dynamiczny, zachwyca sprawnością fizyczną, ale też umiejętnością budowania różnych emocji – od entuzjazmu, radości, po smutek i rozczarowanie. W scenie przedstawiającej absurdalne w swej wymowie zebranie zetempowców zapalonych do realizacji własnych projektów, wyraźnie się od nich dystansuje zadumą człowieka doświadczonego, przewidującego fiasko pewnych idei.

Na pochwałę w tym przedstawieniu zasługuje cały zespół siedmiorga wykonawców, łączących śpiew, taniec i akrobacje w jedno spójne dzieło uwarunkowane tendencjami teatru muzycznego. Wyśpiewali oni i wytańczyli Polskę, jakiej z racji swego młodego wieku nie znali z autopsji, i tę, w której wyrastali i do której przynależą (przykładem jest brawurowe zaprezentowanie nowego odczytania Rebeki w wykonaniu Olgi Sarzyńskiej, odwołujące się do współczesnej popkultury). Dzięki uwspółcześniającym zabiegom aranżacyjnym i choreograficznym Wojciech Kościelniak stworzył widowisko poszerzające ramy czasowe historii przedstawionej pół wieku temu – ona wciąż trwa! Historia kraju nad Wisłą, w której aktualne pozostają słowa: „Budujemy nowy dom, jeszcze jeden nowy dom...", pośpiesznie montowane przez aktorów z liter naklejanych na umownym murze. Scena budowania powyższego napisu przykuwa uwagę. Konstruktorzy popełniają błędy, przestawiają litery i ostatecznie porzucają pracę niedokończoną, co można odczytać jako paralelę naszych narodowych usiłowań, nacechowanych i entuzjazmem, i wypaczeniami, a warunkowanych w dużej mierze polityką.

Aktorom towarzyszył kwartet muzyków pod kierownictwem Wojciecha Borkowskiego. Muzyka grana na żywo była z pewnością atutem musicalu. Pewne zastrzeżenia można mieć jednak do akustycznej strony przekazu, chwilami tłumionego albo zbyt intensywnymi dźwiękami bądź niedostateczną starannością artykulacyjną wykonawców.

Interesująca jest scenografia widowiska autorstwa Wojciecha Kościelniaka – dosyć skromna, a jednocześnie uwypuklająca koloryt opisywanego świata. Zjeżdża więc na scenę podwieszona na stalowych linkach lada z gazetami, stół nakryty jak do przyjęcia, klisza filmowa, rząd okien jakiejś szarej kamienicy, korytarz z mnogością klamek nieotwierających żadnych drzwi, pętle do trzymania dla podróżnych słynnej warszawskiej osiemnastki, z którego tajniak kolejno wyprowadza podejrzanych, więc te pętle bardziej kojarzą się z szubienicą niż uchwytami w tramwaju. Jest też część muru budowanego nowego domu i reklama PKO. Wszystko fragmentaryczne, współgrające z fragmentarycznością historii złożonej z wielu epizodów.

Przedstawienie łączy w sobie dynamikę z liryzmem, humor z goryczą, wzrusza i wywołuje salwy śmiechu, a na pewno zmusza do myślenia o Polaków portrecie własnym.

Publiczność Osterwy bardzo dobrze przyjęła tę propozycję Teatru Ateneum. Owacjom nie było końca. W ten listopadowy ponury dzień w Gorzowie naprawdę zakwitły Jabłonie.

 



Agnieszka Moroz
Dziennik Teatralny Szczecin
19 listopada 2014