W obliczu zjawisk niespodziewanych

{i wtedy ukazywać się zaczęła Pani Moru – czyli zaraza w postaci niewiasty // Kazimierz Władysław Wójcik}
{bóg zsyłając nieszczęście na ludzi, ma zawsze dobro ludzkości na oku}
gazeta codzienna 11.08.1852 r.


Na pierwszą, od wielu miesięcy, a dokładnie od połowy marca, premierę, wybierałam się z mieszanymi uczuciami. Nie chciałam o niej za dużo się dowiadywać celowo, wolałam nastawić się na ponowny odbiór teatru z czystą percepcją. Zostać poddana eksperymentowi ponownego kontaktu z czystą esencją teatru, porównywaną do spotkania z bliską Ci osobą, której długo nie widziałeś.

Przez ten czas zdarzyło mi się tylko raz doświadczyć spektaklu, było to latem. Przedstawienie grupy teatralnej Terminus A Quo „Wariat i zakonnica", które odbyło się „pod niebem pełnym gwiazd" w malowniczych okolicznościach gór wałbrzyskich. Pewne niedogodności jak siedzenie na kocu na ziemi, niedoskonała widoczność, rekompensowała jednak pełna ekspresji i szaleństwa gra aktorów tego legendarnego już ugrupowania z Nowej Soli pod kierunkiem charyzmatycznego Edwarda Gramonta, który wcielił się właśnie w rolę tytułowego wariata. Połknęłam wtedy po lockdownie pigułkę teatralnej magii. Tam, gdzie krajobraz może być częścią składową przedstawienia, rodzi się nowa jakość.

Tym razem u Szaniawskiego już na starcie wirus nie dał o sobie zapomnieć, wypełnianie formularza z danymi osobowymi w razie kwarantanny, mocno okrojona liczba osób na widowni. My jako prasa skierowani zostaliśmy na balkon, tam z góry najlepiej było widzieć kontrast między wcześniejszą liczą pełnej widowni a jej oszczędną obecnie wersją.

Kiedy spektakl miał się już zaczynać pani z obsługi widowni grzecznie podchodziła do każdego z prośbą o założenie maseczki. O tempora o mores. Teatr w czasie epidemii staje się wyzwaniem zarówno kondycyjnym jak i logistycznym. Spektakl „Pani Moru" wykluwał się przez kilka miesięcy, w zasadzie jest on bardziej efektem finalnym procesu reakcji zarówno aktorów, jego twórców, jak i pracowników teatru na całą sytuację epidemiologiczną. Scenografia jest bardzo oszczędna, aktorzy poowijani są w papierowe stroje niczym postacie z Ku Klux Klanu albo egipskie mumie, może miało to zasugerować sytuację z izolację, odgrodzeniem się od kontaktu z innymi, potencjalnie niosącymi groźne bakterie. Papier jest czymś nietrwałym, można go łatwo zniszczyć, co odpowiada kondycji świata, równie niepewnej i efemerycznie groźnej w obliczu niespodziewanych zjawisk jak wirus.

I tak w tej dokumentalnej baśni, jak nazywają ją autorzy, występują postacie paradoksalnie odzwierciedlające współczesność : Król , Królowa, Prezydent Internetu, Alchemik, Błazen, Spiskowiec. Role te są uniwersalne i niezmienne od lat, więc spektakl ma charakter paraboli. Są zaklęci w jakimś mrocznym królestwie, w którym najważniejsze sprawy i uczucia wyrażane są online. Online słowo kluczowe, zabierające jestestwo, koszmar relacji międzyludzkich i dehumanizacja powszechna. Między aktorami mało jest sytuacji reagowania na siebie, tak jakbyśmy się już od tego odzwyczajali . Zapewne zajmie się tym za jakiś czas socjologia i filozofia, jest to kolejna rewolucja kulturalna po czasach McLuhana i jego homogenizacji kultury. Mass media oddają władzę Prezydentowi Internetu, od którego zasięgu tak wiele zależy, a Pani Moru, pozornie wyglądająca jak miła kobieta w średnim wieku, niepozorna urzędniczka, obiecuje, że odjedzie pociągiem z drugiego peronu, ale jeszcze nie dziś tylko jutro... I na koniec słowa, które skierowali do nas twórcy i pracownicy Teatru Dramatycznego im. J. Szaniawskiego w Wałbrzychu:
Bierzemy udział w sytuacji zupełnie niespotykanej.
Od kilku tygodni nie znamy naszej przyszłości.
Nasze życie przebiega w codzienności, która jednak zaprzecza znaczeniu tego rzeczownika {codzienność, czyli normalność}.
Każdy dzień stawia nas wobec kolejnych wyborów, których skutków nie możemy przewidzieć ani nawet odgadnąć. Jako ludzie i jako artyści.
Od 8.03.2020 r. nie gramy żadnego spektaklu – to wiemy.
Od 12.03.2020 r. nie próbujemy w nowych produkcjach – to wiemy.
Od 13.03.2020 r. przestaliśmy regularnie przychodzić to teatru – to wiemy.
Jak długo potrwa ten stan – nie wiemy.
Jak go przeżyjemy – nie wiemy.
Jak będzie po – nie wiemy.



Justyna Nawrocka
Dziennik Teatralny Wałbrzych
19 września 2020
Spektakle
Pani Moru