W powiększeniu widać wszystko

Joanna Czajkowska zrealizowała najodważniejszy spektakl w swojej karierze. "Powiększenie" Sopockiej Sceny Off de BICZ wciąga, pasjonuje, zachwyca i przeraża.

Życie artysty nie zawsze bywa usłane różami. Może nawet lepiej, gdy nie jest. Wtedy łatwiej zaryzykować, oddać się sztuce, odsłonić bez niepotrzebnego balastu oczekiwań ze strony bardziej lub mniej życzliwych. Joanna Czajkowska odważyła się przemówić ze sceny głosem na wskroś osobistym. Chociaż tańczy dla wszystkich, w najnowszym swoim spektaklu, "Powiększenie", z każdym widzem prowadzi intymną rozmowę. 

Tancerka podobnie jak w swoim solowym "Tak" zmaga się z formą, podejmuje walkę ze swoim ciałem, pokonuje ograniczenia, wielokrotnie po drodze przeżywając porażki, oswajając się ze sławą i świadomością sceny. W "Powiększeniu" naiwną fabułę poprzedniej realizacji zamienia na głębokie studium życia. Przesłanie "Powiększenia" diametralnie odróżnia je od "Tak". 

Tancerka stoi na środku pozbawionej rekwizytów sceny. Za nią tylko materiałowy parawan zasłania mniej więcej dwie trzecie ściany. Obok Czajkowskiej po lewej stronie znajdują się muzycy - tworzący przetwarzany komputerowo podkład muzyczny Rafał Dętkoś i akompaniująca mu na wiolonczeli Karolina Rec. 

Bardzo powoli, niespiesznie wzmacniane światło wyłania sylwetkę Czajkowskiej. Stoi przed nami w kostiumie złożonym z białej tiulowej spódniczki i czarnej bluzki na ramiączkach. Na lewej ręce kontrastujący jasny ściągacz. Kolorystyka stroju zapowiada emocje, jakie artystka przekaże w czasie czterdziestopięciominutowego pokazu. 

Czajkowska ruch wyprowadza od dołu. Najpierw drgania obejmują jej lewą nogę, potem stopniowo opanowują całe ciało. Gdy oderwie już lewą nogę od podłogi, podobny wysiłek sprawia jej ruch prawej. Artystka metaforycznie wykracza poza obszar, w którym dotychczas się poruszała. W ciągu pierwszych kilku minut nic więcej się nie dzieje. 

Zamiast intensywnej gimnastyki po scenie, Czajkowska gra detalem, nieznacznym ruchem, pracą mięśni. Potęguje w ten sposób napięcie, przykuwa uwagę, prowadzi wyrafinowany dialog z samą sobą. W każdym geście artystka jest stanowcza i dokładna. Ruch jej ramienia, praca łopatek, czy nienaturalnie złożonych rąk wygląda na precyzyjny mechanizm, pozbawiony miękkości i powabu, jakie dotychczas charakteryzowały jej taniec. 

Po zaskakującym początku następuje zerwanie konwencji. Nagle Czajkowska rozmawia na dwa głosy o propozycji zagrania w filmie. Ten krótki, a niepotrzebny według mnie fragment, to nawiązanie do kreacji bohaterki "Tak", która przez "dżunglę" przebija się do sławy, a zarazem zapowiedź finału przedstawienia, w którym Czajkowska przeistacza się w aktorkę-modelkę. 

Potem znów jest przejmująco. Na parawanie wyświetlane są zdjęcia Czajkowskiej, tańczącej tylko w spódniczce. Artystka w niezwykle prosty sposób buduje opozycję obrazu i żywego planu. Pozy uchwycone na zdjęciach Szymona Rogińskiego tancerka odtwarza na żywo, dopełniając ograniczony ujęciem migawki ruch o brakujące ogniwa. Podąża za figurami zarejestrowanymi wcześniej, nadając im nową jakość. Ta autotematyczna i niezwykle efektowna wizualnie scena należy do najlepszych w przedstawieniu. 

Za chwilę tancerka na zdjęciach terroryzuje widza swoją nagością. To nie jest pusty chwyt, a najboleśniejsza, najbardziej emocjonalna wypowiedź artystki, która w momencie tej projekcji leży pod parawanem bez ruchu w pozie osoby złożonej do trumny. Mamy do czynienia ze śmiercią poprzedzającą nową kreację? 

Kondensacja obrazów przybiera na sile. Projekcja się kończy, a Joanna Czajkowska powoli, jakby powietrze stawiało ogromny opór, posuwa się przed siebie, przez całą długość sceny. W pewnym momencie wstaje, zdejmuje bluzkę i rzeczywistość fotografii staje się realną rzeczywistością publiczności. 

Dawno już nie widziałem na scenach offowych tak zdecydowanej i precyzyjnie skonstruowanej wypowiedzi jak "Powiększenie" Joanny Czajkowskiej. Ten pełen szczerości, bezpretensjonalny spektakl porusza, dotyka do żywego, wywołuje lawinę emocji i uniemożliwia zdystansowaną obojętność. W ciągu godziny lekcyjnej, w jakiej Czajkowska mieści wszelkie swoje emocje, widzowie otrzymują prawdziwą lekcję człowieczeństwa. 

Najnowsze przedstawienie Czajkowskiej nieco przypomina bardziej radykalny "Waiting" Mikołaja Mikołajczyka, w którym tancerz od początku występuje zupełnie nagi, a w trakcie przedstawienia goli głowę na łyso. Trójmiejska tancerka wypowiada się w sposób nie mniej wyrazisty, używając jednak łagodniejszych środków. 

"Powiększenie" to z całą pewnością przedstawienie graniczne. Przełom, także artystyczny, już się dokonał. Co będzie dalej?



Łukasz Rudziński
www.trojmiasto.pl
24 lutego 2009
Spektakle
Powiększenie