W roku jubileuszu Teatru Miejskiego

Z Pawłem Wodzińskim, nowym dyrektorem artystycznym gdyńskiego Festiwalu Sztuk Współczesnych R@port, rozmawia Jarosław Zalesiński

Z Pawłem Wodzińskim, nowym dyrektorem artystycznym gdyńskiego Festiwalu Sztuk Współczesnych R@port, rozmawia Jarosław Zalesiński
Przejął Pan R@port po czterech latach jego funkcjonowania, gdy festiwal wyrobił już sobie pewną markę. Będzie go Pan teraz przerabiał?
Są dwa obszary, w których chciałbym, by festiwal mocniej zaistniał. Pierwszym z nich jest miasto. Zależy mi na tym, by R@port stał się imprezą nie tylko dla teatromanów, zainteresowanych dramaturgią współczesną, ale żeby w o wiele większym stopniu angażował publiczność gdyńską w ogóle.

Wychodząc poza sale teatralne?
Planuję projekty, które będą się rozgrywać w przestrzeni publicznej. Zakładam też cały blok działań, które można by nazwać nowoczesną edukacją, prowadzoną wokół dramaturgii i teatru. Moim celem jest to, by mieszkańcy Gdyni zauważali, że taki festiwal istnieje i żeby po jakimś czasie R@port stał się jednym ze znaków promocyjnych miasta.

A drugi obszar?
To wymiar ogólnopolski. Chciałbym, by R@port stał się jednym z pięciu czy sześciu najważniejszych festiwali teatralnych w Polsce. A ma takie szanse. Wszystko go do takiej roli predestynuje.

Wszystko, czyli co?
To jedyne miejsce w Polsce, gdzie można zapoznać się z tym, co dzieje się w polskiej dramaturgii współczesnej. Możemy z tego festiwalu zrobić naprawdę znaczący punkt na mapie teatralnej, również w perspektywie europejskiej. Wierzę, że R@port może stać się swoistym oknem wystawowym polskiej dramaturgii, także dla europejskich teatrów, dla tłumaczy czy wydawców, którzy by chcieli polskie dramaty publikować albo tworzyć na ich podstawie spektakle.

W takim razie chodzi Panu o wymiar szerszy, nie tylko ogólnopolski.
Najbardziej widoczną różnicą między najbliższą edycją R@portu, w maju 2010 roku, a tą poprzednią, będzie poszerzenie formuły o wystawienia polskich tekstów, realizowane przez teatry europejskie.

Spektakle zagraniczne pojawiły się i na ostatnim R@porcie, ale rzeczywiście nie były to sztuki polskich autorów.
A są one wystawiane w liczących się teatrach w Europie. W najbliższym sezonie takich premier będzie kilka. Cała ta praca promocyjna, prowadzona od siedmiu czy ośmiu lat, po pierwsze wydawnicza, polegająca na publikowaniu antologii tłumaczeń polskich tekstów, a po drugie na przygotowywaniu projektów dramaturgicznych, w ramach polskich sezonów w różnych krajach, wszystko to razem powoli zaczyna odnosić skutek. Zainteresowanie polską dramaturgią jest coraz większe.

Na R@porcie dowiemy się teraz, nie tylko jak my sami patrzymy na siebie poprzez teatr, ale też jak patrzą na nas inni?
I jak rozumieją polską kulturę. Jak samych siebie widzimy - to mniej więcej wiemy. Jakie mamy ograniczenia, jakie towarzyszą temu klisze, to także jest nam znane. Wydaje mi się, że może być bardzo ciekawe i inspirujące poznanie perspektywy zewnętrznej. Spodziewam się, że z czasem będzie to uzupełniać naszą własną narrację albo ją nawet zmieniać.

Festiwale europejskie, z którymi chce się Pan mierzyć, czasem proponują też własne produkcje.
Nie wiem, czy to się uda przy okazji najbliższej edycji czy nawet kolejnej, ale rzeczywiście wydaje mi się, że R@port powinien mieć taką szansę, by produkować bądź koprodukować przedstawienia z przeznaczeniem na festiwal. Jeśli festiwal jest nie tylko przeglądem zaproszonych spektakli, ale też w jakimś sensie kreatorem wydarzeń, zmienia to jego rangę. Zazwyczaj dwa czy trzy wybitne, napisane w danym roku teksty pozostają na papierze. Gdyby R@port przekonał jakiś teatr do ich wystawienia albo wręcz stałby się koproducentem spektaklu, dałoby to szansę pokazania wszystkich ciekawych sztuk, jakie się w danym roku pojawiły.

Aż się prosi, żeby jedną z takich produkcji była sztuka laureatka Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej, która przecież pozostaje.
Pozostaje, oczywiście. Jeśli już będziemy mieli możliwość produkcji bądź koprodukcji przedstawienia, to jednym z kandydatów do wystawienia mógłby być tekst nagrodzony. Ale nie ograniczałbym tego do samych tylko laureatów Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicnej. Obserwując życie teatralne, wielokrotnie odnotowywałem, że jakiś świetny tekst lądował w szufladzie i ożywał na scenie w najlepszym razie po kilku latach, gdy już nie był tak aktualny.

A nie mógłby Pan jako dyrektor artystyczny R@portu namówić jakiegoś znanego dramaturga, by napisał dramat?
Trochę już do tego zachęcałem, ale nie mogę powiedzieć, kogo.

Ile daje Pan sobie czasu na to, by R@port stał się jednym z pięciu najważniejszych polskich festiwali?
W tej chwili mogę mówić jedynie o najbliższej edycji. Zobaczymy, jak ona wyjdzie. Przez te cztery minione lata bardzo dużo zostało już zrobione. Wykonano naprawdę imponującą pracę. Niczego też nie chcę burzyć, tylko inaczej rozłożyć akcenty. Zobaczymy, co wniesie przyszłoroczny R@port. Wierzę głęboko, że wiele.



Jarosław Zalesiński
POLSKA Dziennik Bałtycki
17 sierpnia 2009