W sprawie tlenu dla dramaturgii

Współczesna dramaturgia jest różnoimienna i w rozmaity sposób się rodzi. Nie ma jednej sztancy gatunkowej, która ją wyróżnia i nie ma jednego systemu ocen, z pomocą którego można by wymierzać jej "jakość" - pisze Jacek Sieradzki, koordynator merytoryczny Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej, w odpowiedzi na list otwarty Elżbiety Manthey.

Pani Elżbieta Manthey, szefowa Agencji Dramatu i Teatru "ADiT" opublikowała przed paroma dniami na e-teatrze list otwarty apelujący o pomoc dla dramatopisarzy w polskim teatrze, a przynajmniej o "nieodbieranie im tlenu". W liście wspomniała o Ogólnopolskim Konkursie na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej, mocno krytykując jego regulamin. Chciałbym skorzystać z okazji i - odpowiadając na zarzuty - przypomnieć założenia i praktykę Konkursu, licząc na przekonanie czytelnika, że w tym przypadku o żadnym "odbieraniu tlenu" nie może być mowy.

Do udziału w rywalizacji mogą corocznie przystąpić inscenizacje oryginalnego polskiego tekstu powstałego w ciągu ostatnich dwudziestu lat. "Prestiżowy Ogólnopolski Konkurs na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej - powiada p. Manthey - dokonuje preselekcji zgłoszeń, a członkowie komisji biorą pod uwagę również tekst sztuki - ale jedynym kryterium na tym etapie jest kryterium formalne, nikt zaś nie podejmuje się oceny jakości literackiej utworu. Tym sposobem utwierdzamy autorów w przekonaniu, że ich praca jest nieistotna".

Nasza preselekcja to nie tylko kryterium formalne. Sprawdzamy oryginalność nadesłanych tekstów, odrzucamy opowiedziane swoimi słowami bajki o nieśmiertelnym Kopciuszku (teatry dziecięce), albo "przepisane" scena w scenę bez specjalnego wkładu własnego scenariusze klasycznych filmów (sceny dorosłe). Nie dopuszczamy chaotycznych, nonszalanckich brulionów, najwyraźniej stanowiących niepoukładany surowiec do pracy na próbach. Nie przyjmujemy scenariuszy z dziurami: "tu Janek i Kasia zaimprowizują prywatne skojarzenia na temat, któremu poświęcony jest spektakl".

Natomiast dopuszczamy, zgodnie i z regulaminem, i z sensem Konkursu, teksty oryginalne, autonomiczne, samodzielne, dopięte formalnie i konstrukcyjnie, mające jednoznacznie autorski charakter. Takie, które stanowią zamkniętą całość. Które można wystawić na różnych scenach, nawet jeśli były pisane dla jednej, konkretnej.

Elżbieta Manthey chciałaby, żeby komisja oceniała ich jakość literacką. Jakim trybem? Poprzez decyzje w drodze głosowania, że ten tekst jest dobrą literaturą, a tamten złą, ten przyjmujemy do Konkursu a tamten wyrzucamy? I dzięki temu autorzy nie "byliby utwierdzani w przekonaniu, że ich praca jest nieistotna"?! Pozwolę sobie wątpić, zwłaszcza myśląc o tych, którym by Konkurs na samym starcie arbitralnie zatrzaskiwał drzwi przed nosem.

Współczesna dramaturgia jest różnoimienna i w rozmaity sposób się rodzi. Nie ma jednej sztancy gatunkowej, która ją wyróżnia i nie ma jednego systemu ocen, z pomocą którego można by wymierzać jej "jakość". Jedne teksty dla teatru strukturalnie zbliżają się do prozy czy poematu, inne - w drugą stronę - do eseju czy rozprawki. Inaczej pisze się dla najnajów czyli trzylatków, inaczej dla ultratrudnej widowni młodzieżowej. Inaczej pisze się dla teatrów muzycznych, inaczej dla scen eksperymentalnych. Autor może siedzieć przy biurku i pisać, ale może też tkwić na próbach, byle z tego uczestniczenia zrodził się jego osobisty, napisany własnym charakterem pisma tekst. Ktoś, kto mówi "wystarczy spojrzeć, każdy widzi, co jest dobrym a co złym dramatem" (spotykałem takich doradców) jest po prostu doktrynerem, uznającym własne przyzwyczajenia i sympatie za obiektywne kryteria. Lata pracy przy Konkursie mogły nauczyć pokory w tym względzie - gdy się widziało, jak niepozorny, skromny tekst nabiera blasku, jeśli trafi na idealnie zestrojonych realizatorów. I przeciwnie - gdy znakomity, olśniewający w czytaniu, pełen świetnych rozwiązań dramaturgicznych utwór odbija się od zatrzaśniętych uszu i oczu kolejnych reżyserów jak od ściany. Dlaczego mielibyśmy decydować przed rozpoczęciem rywalizacji, że drugi tekst dopuszczamy do Konkursu, a pierwszego nie? Skoro oba, powtarzam, spełniają kryteria minimum: są oryginalną, samodzielną, autorską literaturą?!

"Wbrew nazwie - powiada Elżbieta Manthey - w OKnWPSW [Ogólnopolskim Konkursie na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej] sztuka - czyli tekst - się nie liczy. Może więc należy zmienić nazwę na bardziej adekwatną: Ogólnopolski Konkurs na Wystawienie Polskiego Spektaklu Współczesnego. Bowiem liczy się spektakl i reżyser spektaklu. Wielu dramatopisarzy ma prawo do rozczarowania taką sytuacją". Proszę wybaczyć, ale to jednak czysta demagogia. Oczywiście, że w Konkursie na wystawienie, liczy się spektakl i jego reżyser wraz z resztą realizatorów. Ale spektakl jest dopuszczony do Konkursu tylko dlatego, że teatr sięgnął po oryginalny, autorski utwór literacki. Czy to jest powód do rozczarowania dla pisarza?

A z nazwą jest, owszem, kłopot. Najbardziej chciałbym, żeby to był Ogólnopolski Konkurs na Wystawienie Spektaklu Szanującego Polską Literaturę Współczesną i Potrafiącego Wydobyć na Scenie Wszystkie Jej Walory. W skrócie OKnWSSPLWiPWnSWJW. Ale to chyba nie przejdzie.

_

List otwarty Elżbiety Manthey - ADiT w Warszawie



Jacek Sieradzki
Instytut Teatralny
29 czerwca 2020