W sztuce bez kompromisu

Krzysztof Kucharski: Widział Pan leciwie kilka przedstawień minionego sezonu w Jeleniej Górze, sumować Panu będzie trudno chyba...

Bogdan Koca: To raczej mógłby zrobić Bogdan Nauka, poprzedni dyrektor. Oficjalnie teatr, który ja prowadzę w tym kształcie, istnieje dopiero od pierwszego stycznia tego roku. Pamiętamy, że wcześniej miał on dwie sceny: Dramatyczną im. Norwida i scenę Animacji, czyli lalkową. Właściwie ten proces rozdzielania tych dwóch scen ciągle jeszcze trwa i odbywa się na różnych płaszczyznach. Umowę na prowadzenie Teatru im. Cypriana Kamila Norwida podpisałem dopiero w kwietniu. Jestem ciągle na etapie organizowania sobie pracy, przygotowań do następnego sezonu. Natomiast podsumowania minionego sezonu odbywają się u mnie na biurku codziennie, głównie w sensie finansowym i organizacyjnym. 

Z tych transformacji zespół aktorski wyszedł mocno skłócony. 

- Takie przemiany zawsze wprowadzają pewne zamieszanie. Ja nie odbieram tego tak, że zespół jest skłócony... poza tym to zamieszanie mnie nie dotyczyło. 

Jeśli oglądał Pan raporty kasowe, to pewnie Pan zauważył, że do tego teatru prawie nikt nie chodził. Sam byłem na kilku spektaklach, na których siedziała garstka widzów. Na przykład w "Klątwie" więcej było aktorów niż widzów. 

- Sytuacja była rzeczywiście dramatyczna. Z tego też powodu pracę zacząłem od nawiązywania kontaktów z różnymi środowiskami. Nie chcę tego oceniać, ale wydaje mi się, że powstała jakaś animozja między teatrem i jego widzami. Staram się nie zajmować tym, co było, patrzę w przyszłość i przygotowuję strukturę teatru, by mógł funkcjonować nie tylko w swojej siedzibie, ale też w całej Kotlinie Jeleniogórskiej. Chciałbym, by ten teatr stymulował intelektualnie różne środowiska. Na wakacje w spadku zostały mi dwa festiwale: w sierpniu międzynarodowy festiwal teatrów ulicznych, a potem wrześniowe spotkania teatralne, które w pośpiechu, przy niejasnej do ostatniej chwili sytuacji finansowej udało nam się, myślę, sensownie ułożyć. Wierzę, że programy obu festiwali będą satysfakcjonowały jeleniogórską widownię... i staną się prawdziwym świętem teatru. 

Ma Pan pomysł, jak zachęcić widzów, by wrócili do teatru? 

- Ten teatr w swojej historii miał bardzo wyrafinowaną widownię, ale też widz jeleniogórski zawsze był bardzo zróżnicowany. Przed laty tu przyjeżdżały najlepsze polskie i zagraniczne teatry. To piękna tradycja, jeden sezon zawirowań nie może tego zmienić. Taka legenda może być też mocno obciążająca. Dziś dla nas przeszłość i legenda nie powinna być jakimś wyznacznikiem czy artystycznym pułapem. To była inna rzeczywistość. Czasy się kolosalnie zmieniły. Bez wątpienia piękne karty historii tego teatru są dla mnie punktem odniesienia. Chciałbym, żeby teatr działał tak dynamicznie, jak przed wielu laty. Na pewno nie uda nam się zrobić tylu rzeczy, bo mamy znacznie skromniejszy budżet Mam nadzieję, że jeżeli nasz teatr będzie wobec widza lojalny, ale też wymagający, to te relacje powinny nam się harmonijnie rozwijać. Gdy w mieście jest tylko jeden teatr dramatyczny, musi adresować swoje przedsięwzięcia do różnego rodzaju widza. Nie znaczy to, że trzeba iść w stronę artystycznego kompromisu.



Krzysztof Kucharski
POLSKA Gazeta Wrocławska
22 lipca 2009
Portrety
Bogdan Koca