W teatrze tkwi siła
- Mam nadzieję, że aktorzy będą wracać do Teatru Telewizji. Trzeba pamiętać, że żyjemy w trochę innych czasach niż wtedy, kiedy Teatr Telewizji był potęgą. Teraz mamy serwisy streamingowe i myślę, że TT trzeba będzie w jakiejś mierze wymyślić na nowo, ale siłą TT nadal będą twórcy, którzy rozumieją, że to w teatrze tkwi siła i że jest to miejsce często bardziej twórcze niż film.- Siłą Teatru Telewizji będą twórcy – zapowiada Michał Kotański, dyrektor Teatru Telewizji. W rozmowie z Dziennikiem Teatralnym mówi o zmianach, jakie planuje, oraz podejściu do tworzenia nowej jakości. Rozmawia Małgorzata Klimczak.
Małgorzata Klimczak: Zapowiada pan 35 premier Teatru Telewizji w sezonie. Niektórzy dyskutują, czy to dużo, czy mało. Myślę, że największym wyzwaniem teraz będzie nie liczba premier, ale ich jakość, ponieważ jakość Teatrów Telewizji realizowanych w ostatnich latach bardzo spadła.
Michał Kotański - Tu się ogniskuje kilka spraw. Jakość to jest wolność twórcza, a jej trochę brakowało. Jakość to są twórcy, którzy chcą lub mogą pracować w Teatrze Telewizji. Jakość to też pieniądze i budżet realizacyjny. W tych trzech obszarach, które wymieniłem, chciałbym działać inaczej niż działo się to w ostatnich latach.
Pytam o to, bo pamiętam czasy, kiedy oglądanie Teatru Telewizji było rodzinnym świętem, ale wynikało to w dużej mierze z tego, że w spektaklach Teatru Telewizji występowali najlepsi. Najlepsi aktorzy, najlepsi reżyserzy, najlepsi autorzy. Mam wrażenie, że w ostatnich latach tych najlepszych brakuje.
- Mam nadzieję, że aktorzy będą wracać do Teatru Telewizji. Trzeba pamiętać, że żyjemy w trochę innych czasach niż wtedy, kiedy Teatr Telewizji był potęgą. Teraz mamy serwisy streamingowe i myślę, że TT trzeba będzie w jakiejś mierze wymyślić na nowo, ale siłą TT nadal będą twórcy, którzy rozumieją, że to w teatrze tkwi siła i że jest to miejsce często bardziej twórcze niż film.
Rozmawia pan z twórcami, którzy się przez lata nie pojawiali, a chcieliby wrócić do TT?
- Tak, toczą się takie rozmowy.
Pomysłem poprzedniego kierownictwa TT na przyciągnięcie widowni były realizacje spektakli na żywo. O ile 70 lat temu realizowanie spektaklu w studiu na żywo było koniecznością i, mimo spartańskich warunków, podobało się widzom, to dzisiaj raczej nie jest atrakcją. Jak pan ocenia te realizacje?
- Rozmawiamy na ten temat z Wojciechem Majcherkiem. Sposób realizacji nie zawsze był atrakcyjny, dlatego, że to było robione na szybko i przy małych budżetach. Kiedy przyszedłem do TT, w produkcji był spektakl Teatru Sensacji Kobra planowany jako transmisja na żywo. Zostawiliśmy tę produkcję, ale jako kilkudniową rejestrację z normalną postprodukcją. Zależy nam, żeby twórcy mieli komfort pracy. Transmisji nie przekreślam, ale rozmawiamy o tym, co mogłoby mieć sens jako transmisja na żywo.
Dzisiaj oglądanie teatru w telewizyjnym studiu już nie jest tak atrakcyjne dla widza.
- Technologia się zmienia, język opowiadania się zmienia. Kiedyś transmisja na żywo była też w jakiś sposób wymuszona. Myślę, że pewne decyzje trzeba zostawić twórcom, brać pod uwagę to, czego oni potrzebują.
Zapowiada pan powrót do transmisji na żywo bezpośrednio z teatrów. Pamiętam takie transmisje i uważam, że to było ciekawe doświadczenie.
- Myślę, że jedną z ról Teatru Telewizji powinna być rejestracja ważnych spektakli z teatrów repertuarowych i to robimy już w tej chwili. Niektóre z tych spektakli będą rejestrowane, a niektóre transmitowane na żywo.
Jaki będzie dobór tych spektakli?
- Robimy redakcyjną burzę mózgów. Zawsze jest jakaś grupa spektakli, o których się mówi, które wygrywają festiwale, i im się będziemy przyglądać, ale też po prostu chcemy obserwować polskie życie teatralne.
Wspominaliśmy o Teatrze Sensacji Kobra. To było zawsze bardzo lubiane przez widzów pasmo. Próbowano do niego wrócić, niekoniecznie z sukcesem. Jaki ma pan pomysł na Kobrę?
- Zobaczymy jak wypadnie Kobra, która już jest w produkcji. Wtedy będziemy podejmować dalsze decyzje.
Jak dzisiaj pokazywać klasykę w Teatrze Telewizji, żeby była interesująca dla widza?
- To trochę nie jest pytanie do mnie, ale do twórców, których zapraszam. Chcemy, żeby klasyka w TT istniała, natomiast każdy twórca będzie miał na to swój pomysł.
Powrócić ma również Teatr Młodego Widza. W teatrach repertuarowych wokół spektakli tworzy się dzisiaj również działania edukacyjne. Czy w przypadku TT można będzie liczyć na podobne działania?
- TT nie ma takich narzędzi jak teatr repertuarowy i trochę gdzie indziej bym upatrywał jego roli. Być może uda nam się np. wrócić do takich działań jak dyskusje wokół spektakli. Na razie skupiam się na tym, żeby reanimować samą instytucję Teatru Telewizji. Trzeba przyznać, że poprzednie władze TVP w próbowały zbudować silną Agencję Dramatu i Teatru i wiele podjętych na początku decyzji było dobrych. Natomiast potem wkradła się polityka, przepychanki na szczytach i w efekcie z TT pozostał ogryzek. O Teatrze Młodego Widza pamiętam i chciałbym, żeby się wydarzył.
Nową jakość może przynieść Scena Faktu. Wokół nas się tyle dzieje, że daje to szansę na powstanie zupełnie nowych tekstów.
- Chciałbym zachować Scenę Faktu i chciałbym ją odpolitycznić, w tym sensie, żeby nie była miejscem pseudohistorycznych fantazji. Chciałbym, żeby Scena Faktu odnosiła się do tego, co się dzieje wokół nas.
Zapowiedział pan powrót po kilku latach Festiwal Teatru Polskiego Radia i Teatru Telewizji Polskiej „Dwa Teatry" do Sopotu. Czy jakieś zmiany będą w samym festiwalu?
- Rozmawiamy w tej chwili na ten temat. Nie chcę wychodzić przed szereg, dopóki nie dopniemy szczegółów i nie zapadną ostateczne decyzje. To nie jest festiwal tylko Teatru Telewizji, ale również festiwal Polskiego Radia i wiele instytucji jest w to zaangażowanych, więc wymaga to czasu.
Czy budżet, jakim pan w tej chwili dysponuje, pozwoli na realizację wszystkich pana pomysłów, czy z niektórymi na razie trzeba będzie się wstrzymać i czekać na lepsze czasy?
- To nie jest pytanie do mnie. Są chęci, natomiast, jak pani widzi, telewizja jest w momencie zmian, więc stuprocentowe deklaracje z mojej strony teraz znaczyłyby, że jestem oderwany od rzeczywistości.
Będzie pan musiał pogodzić dwa stanowiska: dyrektora Teatru Telewizji oraz dyrektora Teatru im. Stefana Żeromskiego w Kielcach. W latach 70. próbował to godzić Jan Paweł Gawlik, który był dyrektorem Teatru Starego w Krakowie, ale zespół z Krakowa niespecjalnie był zadowolony.
- Myślę, że przynajmniej część managerów zdaje sobie sprawę, że zarządzanie nie polega na codziennym patrzeniu przez ramię każdemu pracownikowi. Mam oczywiście świadomość odpowiedzialności jaka na mnie ciąży w jednym i w drugim miejscu. Stąd między innymi decyzja o współpracy z Wojciechem Majcherkiem, który zna telewizję, a w szczególności Teatr Telewizji. Tak samo w Kielcach wspiera mnie doświadczony budowlaniec i manager projektu. Natomiast tak czy inaczej pod koniec tego roku, po rozliczeniu inwestycji w Kielcach, zdecyduję, jak docelowo będzie wyglądała moja sytuacja.
Kiedy zobaczymy pierwsza produkcję TT, która będzie w całości pana decyzją?
- W maju.
Zdradzimy tytuł?
- Nie, jeszcze nie będę mówił o szczegółach.
To czekamy do maja. Życzę powodzenia, szczęścia. Nie wiem, czego jeszcze by pan chciał.
- Powodzenia wystarczy.
__
Michał Kotański – polski reżyser teatralny, od 2015 dyrektor naczelny i artystyczny Teatru im. Stefana Żeromskiego w Kielcach, od stycznia 2024 dyrektor Teatru Telewizji.
Małgorzata Klimczak
Dziennik Teatralny Szczecin
23 lutego 2024