Walka Polaka z Chrystusem

Zygmunt Krasiński stawiany jest obok Mickiewicza i Słowackiego jako trzeci wieszcz epoki romantyzmu. Nie ulega wątpliwości, że z całej trójki to poeta najmniej znany i doceniany. Winna temu jest zapewne ambiwalentność jego postaci. Z jednej strony poetę cechuje gorący, choć trzeźwy patriotyzm z drugiej przeszkodą są arystokratyczne korzenie. Lojalność ojca wobec cara uniemożliwiała bowiem udział poety w patriotycznych demonstracjach jego przyjaciół. Najważniejszy pokoleniowy zryw, powstanie listopadowe, zastaje go w Szwajcarii.

Owocem tego wydarzenia będą jego dwa najbardziej znane utwory : "Nie-boska komedia" i "Irydion". Konfrontacja z twórczością Krasińskiego psuje komfortowe samopoczucie czytelników i widzów, którzy się z nią stykają. Autor wyżej wymienionych dramatów bezpośrednio formułuje to, co jego "koledzy po piórze" jedynie przeczuwają. Polistopadowa twórczość autora "Nie-boskiej komedii" to kwintesencja romantycznego buntu. Romantykom chodziło o to, aby zburzyć dotychczasowy porządek, uosabiany między innymi przez chrześcijaństwo. Krasiński daleki jest od idei Polski jako Chrystusa narodów forsowanej przez Mickiewicza i stale obecnej w naszej zbiorowej świadomości. Patronem sprawy polskiej w "Irydionie" poeta uczynił szatana.

W inscenizacji Andrzeja Seweryna z Teatru Polskiego to właśnie ta problematyka wysuwa się na pierwszy plan. Masynissa (Jerzy Schejbal) wykorzystuje determinację Irydiona (Krzysztof Kwiatkowski) do własnych celów. W zamian za pomoc w obaleniu Imperium Rzymskiego wymaga od młodzieńca wyrzeczenia się Chrystusa. Synowi Amfilocha przychodzi to tym łatwiej, że chrześcijanie zawodzą w ostatecznej rozgrywce przeciwko Heliogabalowi (Krystian Modzelewski). We wzajemnej relacji obu bohaterów jak w soczewce skupiają się związki Irydiona z innymi postaciami. Przede wszystkim zaś z siostrą, Elsinoe (Anna Cieślak) i ukochaną, chrześcijanką Kornelią (Marta Kurzak. Na Jerzym Schejbalu i Krzysztofie Kwiatkowskim spoczywa odpowiedzialność udźwignięcia przedstawienia. To się udaje, sceny z ich udziałem należą do najlepszych w całym spektaklu.

Ambicją twórców tego "Irydiona" nie było odtwarzanie historycznych realiów dramatu. Z rzekomą niescenicznością dzieła Krasińskiego poradzili sobie prostymi środkami. Za całą scenografię starczyło kilka złoconych brył ustawionych w różnych miejscach Dużej Sceny. Całości dopełnia gra świateł i efekty pirotechniczne; to dzięki nim widzowie nie tylko przenoszą się we wszystkie miejsca akcji tragedii, ale też, przy odrobinie wysiłku z własnej strony, wczuwają się w mroczną atmosferę Rzymu czasów upadku.

"Irydion" otworzył obchody stulecia Teatru Polskiego, podobnie jak wiek wcześniej spektakl w reżyserii Arnolda Szyfmana zainaugurował działalność sceny przy Karasia. Jubileusz nie jest jednak jedynym powodem wystawienia dramatu Krasińskiego. Tym spektaklem Andrzej Seweryn zdaje się kontynuować narrację rozpoczętą przez Jerzego Jarockiego w "Sprawie" Teatru Narodowego. Oba spektakle są próbą uchwycenia dzisiejszej polskiej rzeczywistości w kontekście romantycznej filozofii dziejów. Obaj reżyserzy wybrali rzadko wystawiane teksty i zachęcili publiczność do wczytania się w romantyków. Żadne z przedstawień nie daje gotowych odpowiedzi, ale widzowie nie powinni ich oczekiwać. Chociaż "Irydion" Teatru Polskiego nie ma tej siły oddziaływania co widowisko w reżyserii Jarockiego, to nadal pozostaje przedstawieniem, po którym długo nie można zasnąć.



Ksenia Lebiedzińska
Teatr dla Was
8 lutego 2013
Spektakle
Irydion