Wenecki karnawał w Krakowie

Najnowsza premiera Baletu Dworskiego Cracovia Danza, przedstawiona w nowohuckim Teatrze Ludowym w cyklu "Niedziele dla tańca", miała charakter szczególny. W spektaklu "Pewnego razu w Wenecji" - poza krakowskim baletem - mogliśmy bowiem oglądać specjalizujące się w komedii dell'Arte atelier teatralne Studio Dono. Oba zespoły połączył ruch, pełniący również w komedii dell"Arte rolę nadrzędną - w przeciwieństwie do operującej literackim tekstem komedii erudita. Ruch traktowany jednak odmiennie: w komedii w znacznej mierze improwizowany (wszak inna jej nazwa to commedia all'improwiso), w dawnych tańcach ściśle zaplanowany i rozpisany. Spektakl, dla którego inspiracją stał się słynny wenecki karnawał, inaugurował Szóste Dni Komedii dell'Arte - polską odsłonę tej międzynarodowej imprezy.

Historia tyleż stara, co zabawna: leciwy i zrzędliwy sknera Pantalone czyni awanse uroczej i obrotnej Colombinie, która wolałaby jednak awansować u boku nieco pretensjonalnego (lecz uczonego) Dottore - ten zaś ani myśli stawać na ślubnym kobiercu z własną służącą. Ale od czego spryt Gołąbeczki i gamoniowatość jej kolegów po fachu: Brighellego, Pedrolina i Arlekina? Summa summarum: na wieńczącym karnawał balu u Doży, Dottore będzie już tylko jej, zaś Pantalone wątpliwie tanecznym krokiem wróci do skompromitowanej małżonki Beatrice. Historia ta rozegra się w dwóch planach: aktorskim i baletowym (postaci komedii otrzymają swe odpowiedniki w osobach tancerzy).

Na warstwę baletową, za którą odpowiedzialna jest dyrektor Cracovii Danzy, Romana Angel (Beatrice i Żona Doży) - obok barokowych włoskich tańców charakterystycznych: barkaroli oraz taranteli i pizziki - złożyło się też, co szczególnie cenne, pięć (z trzystu zachowanych) oryginalnych choreografii pochodzących z XVIII-wiecznych traktatów muzycznych: Chaconne d'Arlequin F. Le Rousseau oraz Nouvelle Venitienne, Forlane, La Conty oraz Air Espagnol Guillaume-Louisa Pecoura pochodzące z baletów Le carnaval de Venise i Fetes Ve'nitiennes z muzyką Andre Campry'ego. Tancerze stylowo i z wdziękiem wcielili się w swe często potrójne i poczwórne role; szczególnie efektownie wypadła liryczna barkarola gondolierów oraz taniec hiszpański w maskach w czasie balu. Sporym minusem była jednak muzyka: odtwarzana z taśmy i nie zawsze trafnie dobrana. Za to kostiumy i maski autorstwa Moniki Polak-Luścińskiej i Ludwiki Gorgoń - podręcznikowe i smakowite.

Wyborny popis jakże rzadkiej u nas sztuki komedii dell'arte dali: Jonathan Fröhlich (Arlekin, Pantalone), Łukasz Łęcki (Dottore, Brighella i ucieszny mimicznie Pedrolino), przede wszystkim zaś odpowiadająca za inscenizację i scenariusz założycielka trupy - czarująco sprytna Agnieszka Cianciara-Fröhlich (Colombina, Togna, Signora Beatrice). Postaci, charakterystyczny dla nich sposób poruszania się, postawa, mimika, styl wypowiedzi i kostium, skonwencjonalizowane od ponad pięciu wieków, wciąż - czy to za sprawą uciesznych lazzi (gagów), nadzwyczajnej żywiołowości, malowniczości, akrobatycznej zręczności, czy wiecznie żywych typów ludzkich - z niezmierną świeżością bawią, śmieszą i zadziwiają. Tak było i tym razem.



Monika Partyk
Ruch Muzyczny
25 marca 2015