Wewnętrzne rozdarcie

„Gottland” w reżyserii Joanny Zdrady jest gorzką opowieścią o naszych południowych sąsiadach – Czechach. Wyreżyserowany w oparciu o świetny zbiór reportaży Mariusza Szczygła, jest wielowątkową narracją, opisującą ponad sto lat czeskiej historii. Reżyserka z wielu opowieści zawartych w tomie wybrała najmocniejsze, najbardziej poruszające epizody i pokazała zarówno historię bohaterów tamtych czasów, jak i ciężkie życie zwykłych ludzi.

Spektakl podzielony jest na dwie części – każda z nich przedstawia oddzielne, niezwiązane ze sobą ludzkie losy. Część pierwsza spektaklu jest żywą lekcją historii, prawdziwym obrazem wyjętym z trudnego w lekturze podręcznika. Poznajemy smutne, często wstrząsające losy ludzi, usiłujących żyć normalnie, pomimo nieustannego strachu i terroru. Joanna Zdrada, podążając za autorem książki, pokazuje w przerysowany, wręcz absurdalny sposób wpływ systemu politycznego na życie czeskiej ludności. Ich pozorna bierność i podporządkowanie reżimowi przeplata się z wewnętrzną i ukrytą walką o lepszy los. Nie widać tam buntu czy powstania, są za to ciche dramaty ludzi mimowolnie uwikłanych w polityczny koszmar. Sceny z życia Czechów różnią się od siebie – w każdej z nich poruszone są inne wątki i problemy. Przedstawione historie łączy ze sobą smutny czas, w jakim przyszło żyć ich bohaterom – czas, który każdy próbował przetrwać na swój sposób. Piętnem systemu politycznego naznaczono jednak wszystkie widoczne na scenie postaci.

Jako pierwszego z bohaterów poznajemy Tomáša Bata. Jest to człowiek, który od małego obcował z fabrykami i pracą, stąd też jawi się jako przedsiębiorąca doskonały. Bata podpatruje metody pracy w Stanach, z zaangażowaniem realizuje pomysły, by stać się w końcu jednym z najbardziej liczących się producentów obuwia na świecie. Widzimy zadowolonych pracowników, którzy z radością pracują dla Tomáša i podkreślają, że uwolnił ich od niebezpieczeństw związanych z wysłaniem na wojnę czy z bezrobociem. Lecz Bata ma także drugie oblicze. Będąc wybawicielem, jest jednocześnie bezwzględnym kapitalistą, tyranem, pragnącym kontrolować ludzkie życie. W imię równości buduje dla robotników setki identycznych domów, poddając ich mieszkańców nieustannej inwigilacji. Stawia szkołę, w której młodzi ludzie mogą uczyć się i jednocześnie pracować, tworząc w ten sposób rzesze jego przyszłych pracowników z doskonale wpojoną ideologią. Robotnicy, wykonując mechanicznie swoje obowiązki i odpoczywając w szczegółowo określony przez Bata sposób, pokazują widzowi jak wygląda ich codzienność, do złudzenia przypominająca orwellowską antyutopię.

Gdy kończy się czas Tomáša, na scenie pojawia się aktorka Lída Baarová. Jej historia została przedstawiona w formie wywiadu – rozmowy „na każdy temat", którą prowadzi dziennikarz do złudzenia przypominający samego autora książki. Gdy staruszka Lída opowiada, na drugim planie możemy obejrzeć jej wspomnienia. Widzimy ją jako młodą, piękną aktorkę u progu kariery. Życie Lidy zmieniło się radykalnie przez spotkanie z nazistowskimi przywódcami. Dowiadujemy się, że stała się ona muzą i jednocześnie kochanką Josepha Goebbelsa. Młoda Baarová wie, że jest tylko narzędziem, tak bowiem wygląda życie erotyczne nazistowskiej elity: „(...) Aryjka do rodzenia potomstwa. Słowianka lub Żydówka do zakazanej namiętności - nieodłączna sprzeczność świata nazistowskiego (...)". Za podjęcie decyzji o związku z Goebbelsem przyjdzie jej zapłacić wysoką cenę. Początkowo uwielbiana, w jednej chwili staje się wrogiem publicznym. W dodatku jest pośrednio przyczyną śmierci swoich najbliższych, musi uciekać, ukrywać się. Jak sama wyznaje, chciała tylko grać w filmach, a polityką nigdy się nie interesowała.

Tragiczne są również losy architekta Otokara Šveca, który wbrew wszelkim staraniom wygrywa przymusowy konkurs na pomnik Stalina. Dręczony przez władzę i własne sumienie, upokorzony, wciąż przesłuchiwany, nie wytrzymuje napięcia – popełnia samobójstwo tak jak wcześniej jego żona. Pisarz, Eduard Kirchberger ma więcej szczęścia, a może więcej sprytu. Podczas, gdy czescy literaci są prześladowani i kontrolowani przez władzę, jego kariera rozwija się bez przeszkód. Zmiana nazwiska, tematyki, sposobu pisania na jak najbardziej podporządkowany rządzącym – te działania wyglądają na zawarcie przymierza z wrogiem. Jednak słuchając opowieści upitego pisarza, dowiadujemy się, ile tak naprawdę kosztowało go wyrzeczenie się własnej tożsamości i dostosowanie do wymogów władzy.

Każda z historii niesie ze sobą tragizm postaci bezsilnych wobec władzy, walczących o godne, choć pełne wewnętrznych rozterek i dylematów życie oraz mierzących się z własnymi słabościami i marzeniami. W ich sytuacji nie ma dobrych decyzji – pozostaje tylko wybór mniejszego zła. Osoby niewygodne po prostu znikają. Przestają istnieć w życiu społecznym i kulturalnym. W jednej chwili tracą wszystko, władza bowiem bez problemu niszczy zarówno przeszłość, jak i przyszłość niedostosowanej jednostki. Na scenie jest to pokazane w prosty sposób – gdy jeden epizod się kończy, zaczyna się następny, a postacie występujące w poprzednim odchodzą, by widz, już więcej w całym spektaklu, nic o nich nie słyszał i zapomniał, że w ogóle zostały mu pokazane.

Wewnętrzne rozdarcie postaci zasygnalizowane jest również poprzez scenografię. Zawierają się w niej aż trzy plany. W pierwszym z nich poznajemy życie bohaterów sztuki, ich codzienność, próby pogodzenia się z losem. Drugi przedstawia rozgrywające się w ich biografiach dramaty: trudną sytuację, w której znalazła się Lida Baarova, samobójstwo żony architekta. Trzeci pokazuje najbardziej brutalną część egzystencji Czechów tamtych czasów – okrutne, ciągnące się w nieskończoność przesłuchania, groźby, bicie, wszystko, co działo się za zamkniętymi drzwiami, pod pozorem współpracy i opieki, jaką komunistyczny rząd roztaczał nad czeskim ludem. Dramatyzmu dodają stale drukowane plakaty, strony z gazet zawierające głośne, szybko zmieniające się hasła, obrazujące zasięg i skalę działań władzy. Ważnym elementem scenografii jest wielkie, ruchome ucho – symbol wszechobecnej kontroli i podsłuchu. Na scenie pojawiają się też elementy ogromnego pomnika Stalina, którego budowa pochłonęła wiele ludzkich istnień. Zakazane książki przerabiane są w maszynce na papier toaletowy, a ludzie kultury i nauki dostają do rąk łopaty i wiadra – narzędzia symbolizujące ich zdegradowanie. Wszystko to jest dość dosłownym i konkretnym komentarzem do wydarzeń dziejących się na scenie oraz uzupełnieniem tekstu mówionego. Ze względu na muzyczny charakter Teatru Rozrywki, aktorzy czasami wyśpiewują swoje kwestie.

Druga część „Gottlandu" przenosi nas w zupełnie inną rzeczywistość. Nawiązuje do kultury popularnej, która zaczęła się rozwijać w latach 60. XX wieku, a także do nadchodzącej powoli przemiany ustrojowej. Oto znajdujemy się na widowni telewizyjnego show, w którym uczestnicy, przebrani za gwiazdy popkultury czeskiej, śpiewają znane w ich kraju przeboje. Gościem jest też Karel Gott, artysta o niezwykłej popularności, posiadający nawet poświęcone sobie muzeum (warto wspomnieć, że zadeklarował on poparcie dla rządzących, podpisując Antykartę). Program prowadzi entuzjastyczny, sypiący żartami prowadzący, który często zagaduje widownię o skojarzenia z Czechami oraz dba o jej żywiołowe reakcje. Zabawny showman i atmosfera telewizyjnego karaoke odrywa na chwilę od trudnych tematów, które zajmowały widza w pierwszej części – z tego powodu sztuka traci spójność. Odnoszę wrażenie, że nagłe przejście z przygnębiającej rzeczywistości zniewolonych przez system ludzi do pełnego energii programu miało ukazać kontrast pomiędzy czeskim wczoraj i dziś. Tak więc mamy współczesny skład zespołu Golden Kids – gwiazd muzyki pop na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, dość męską wersję Heleny Vondráčkovej, grupę występującą jako The Plastic People of the Universe (zespół, który, będąc opozycją wobec komunistycznej władzy, był stale represjonowany). Jednak młodzi ludzie wcielający się w członków grupy wydają się kompletnie niezainteresowani sprawami otaczającego ich świata, a już na pewno nie zajmuje ich kwestia wolności i godności człowieka. Są za bardzo obojętni, żeby protestować wobec czegokolwiek. To właśnie pokazuje przepaść pomiędzy nimi a zaangażowanym zespołem, który pomimo nieustannych gróźb i ataków, nie zrezygnował z głoszonej ideologii i długo nie zaprzestał występów.

Czy obecnie młodzież byłaby zdolna narazić swoje bezpieczeństwo a nawet życie w imię głoszonych idei? Spektakl kończy scena, w której młody chłopak pisze na laptopie list pożegnalny. Jest to Zdeněk Adamec, który postanawia odebrać sobie życie w proteście przeciwko współczesnemu światu, tak samo jak w 1963 roku w geście sprzeciwu wobec agresji na Czechosłowację zrobił to Jan Palach. Spośród przedstawionych ludzkich historii był on jedyną osobą, która aktywnie sprzeciwiła się reżimowi. Bierność innych postaci może dziwić, ale czy możemy oceniać młodą aktorkę, osaczoną przez nazistowską machinę czy też (w zależności od informacji podawanych przez różne źródła) po prostu zakochaną? Czy możemy oceniać artystę, który, aby utrzymać się w swoim zawodzie, jest zmuszony pisać w narzucony mu sposób? Czy potrafimy zrozumieć architekta, który przymusowo projektuje ogromny pomnik Stalina? Czy wolno nam osądzić Tomasa Bata, który, upodabniając pracowników do robotów i kontrolując każdy ich ruch, jednocześnie stworzył tysiące miejsc pracy i tym samym zapewniał edukację robotnikom i ich dzieciom? Pod presją utraty pracy prorządową Antykartę podpisało wiele znanych postaci ze świata kultury i nauki, jak więc można oceniać tych, którzy bojąc się o siebie i swoje rodziny, zamiast Karty 77 (ruchu działającego na rzecz przestrzegania praw człowieka) podpisali komunistyczny dokument?

„Gottland" pokazuje, że jednoznaczna ocena przeszłości nie jest możliwa. W pełnej absurdów, ponurej i wręcz przerażającej rzeczywistości rozgrywały się historie ludzi, którzy często (choć nierzadko nie z własnej winy) przegrywali życie, kariery, szczęście swoje i bliskich. To opowieść o bezwzględnej machinie, która za nic mając jednostkę niszczy, druzgocąc poczucie własnej wartości, zmuszając do zaprzeczenia samemu sobie.

„Gottland" jest spektaklem wielowymiarowym. Joanna Zdrada przedstawiła najważniejsze osobistości czeskiej historii, tym samym pokazując smutne losy całego społeczeństwa. Przedstawione jednostki są w rzeczywistości odzwierciedleniem historii całego narodu czeskiego. Ukazanych bohaterów łączy jedno – poddańcza postawa. Pokazani są tak, jak rzeczywiście wyglądało ich życie, które było pełne przeciwności losu, przewrotne i bardzo często surowe. Lecz Czesi mają usprawiedliwienie dla swoich czynów. W ostatniej scenie mieszkańcy Pragi śpiewają słowa z książki, doskonale opisujące ich działania: „Nie ma nas wystarczająco dużo, byśmy mogli sobie pozwolić na gesty. Jest nas tu osiem milionów — zbyt mało, zbyt mało na samobójstwa. Ale wystarczająco dużo na życie". Ukazane w tych zdaniach poddanie się woli władzy III-ej Rzeszy, a następnie Związku Radzieckiego pozwoliło Czechom przetrwać trudny wiek, lecz odbiło się mocno na ich podejściu do rzeczywistości i do samych siebie.

Pomiędzy poszczególnymi wątkami przeplata się jeden i ten sam obraz — metronom (wskazówka wprawiona w ruch) postawiony w miejscu stojącego dawniej pomnika Stalina. Ruch wskazówki symbolizuje wahania się w historii Czechów i ich niepewny los. Przewaga jest raz po stronie nowych, lepszych czasów, a raz tkwi nadal w rzeczywistości reżimu. Zdarza się, że wskazówka się zatrzymuje, co pomimo upływu lat, wciąż budzi w Czechach obawę i niepewność jutra.



Dagmara Smoła, Resocjalizacja 508328599 AEH924588
Dziennik Teatralny Katowice
18 kwietnia 2013
Spektakle
Gottland