Wieczny głód

"Szyc" w reżyserii Any Nowickiej i "Babel 2" Mai Kleczewskiej - oto kolejne, mocne propozycje Festiwalu Debiutantów "Pierwszy Kontakt"

Pożeranie, wchłanianie, połykanie… Wokół tych czynności skupione jest życie rodziny Szyców: pana domu i ojca Pephesa (Kajetan Wolniewicz), jego żony Cesi (Lidia Bogaczówna), ich brzydkiej, tłustej córki Szeprahci (Monika Kufel). Już w pierwszej scenie – wspólnym posiłku – reżyserka ostro nakreśla sens życia Szyców: składają się na niego mięso i pieniądz, połączone nierozerwalnym więzłem niczym polędwica i siedemdziesiąt pięć funtów, które trzeba za nią zapłacić. Szycowie dawno pożarli wszelkie uczucia, teraz ich wiecznie otwarte usta chłoną już jedynie materię lub marzenia o niej. Stary Szyc pożera wzrokiem krągłe kształty swej córki, przekąsza je zaś krowim mięsem. Matka łapczywie wchłania obraz wyczekiwanego wciąż zięcia. Szeprahci fantazje o męskiej głowie na swej bujnej piersi zagryza stosami frytek i kanapek z kiełbasą. Po jakimś czasie modlitwy matki się spełniają i do grona wiecznych pożeraczy dołącza kolejna „gęba”: cierpiący na zatwardzenia Czerhes (Karol Śmiałek), który z szeroko otwartymi ustami gotowy jest na połknięcie pulchnego ciała panny Szyc i majątku jej ojca. W spektaklu Nowickiej z pożeraniem nierozerwalnie połączone jest wydalanie. Na co dzień członkowie rodziny Szyców wydalają w swoją stronę warknięcia i oskarżenia, „od święta” każdy z nich wydala „większą sprawę”: matka wydala w końcu córkę za mąż, córka szykuje się do wydalenia potomka, stary Szyc z rozpaczą wydala zięciowi dorobek swojego życia. Czerhes z przyjemnością wydaliłby ze swego życia Szeprahci, oboje zaś pracują na wydalenie „na tamten świat” ojca. 

W spektaklu Any Nowickiej bardzo ważną rolę pełni muzyka (autorstwa Renaty Przemyk): poprzez – na poły musicalowe, na poły klezmerskie – utwory bohaterowie wyśpiewują swoje życie: egoistyczne, wyprane z uczuć, bezinteresowności i ciepła rodzinnego. Ich przesadne gesty i rozbuchana artykulacja podkreślają fałsz i sztuczność rodziny, którą wiążą jedynie interesy. Ich język – niezwykła mieszanka błyskotliwych fraz i wulgaryzmów – bawi, śmieszy, ale też i przeraża: swoją bezwzględnością, nieumiarkowaniem, agresją. Podczas spektaklu bohaterowie kilkakrotnie rzucają się wir tańca: kręcą się bez opamiętania wokół własnej osi. Ów taniec symbolizować może ich żywot, skupiony wyłącznie na sobie, ale też i zataczający nieustanne koło: okrąg kolejnych wchłonięć i wydaleń. W finale spektaklu Nowickiej naznaczona traumą wojny rodzina znów zasiada przy stole. Króluje na nim polędwica za siedemdziesiąt pięć funtów, wokół niej krążą usta rodziny Szyców: zawsze otwarte, niezmiennie żarłoczne.

***

„Gummo” Harmony\'ego Korine\'a rozgrywa się w przestrzeni zniszczonego przez huragan miasta Xenia. W miarę upływu akcji filmu zaczyna dominować wrażenie, iż klęska żywiołowa, która dotknęła mieszkańców mogła być dla nich rodzajem ratunku. Mogłaby być, lecz nie stała się nim. Większa część mieszkańców przeżyła, wraz z nimi ocalały dewiacje, potworności, brud i zgnilizna, z których ulepiona była ich egzystencja. Tornado nie zmiotło z powierzchni ziemi niby-życia; spotworniałe, brzydkie, przegniłe fizycznie i duchowo istoty przetrwały i snują się po zgliszczach miasta-widma. Maja Kleczewska odtworzyła w swoim spektaklu jedną ze scen z dzieła Korine\'a - filmu, który trudno zapomnieć, który przeraża swym skrajnym pesymizmem, szokuje bezbrzeżnym nihilizmem. Podobnie jak „Babel 2”. 

Kleczewska wykreowała na scenie rodzaj matecznika, z którego wylewają się na widza strzępy opowieści, ciągi konwulsyjnych gestów, galerie zdjęć, dźwięków, słów wpisywanych w internetową wyszukiwarkę. Z tej materii Kleczewska lepi swoich bohaterów, wypełzają oni z owego matecznika i w epileptycznych monologach, czasem pseudo-dialogach rysują widzom obrazy swojego jestestwa. Na obrazach tych widzimy ludzi okaleczonych, pozbawionych nadziei, odepchniętych, niechcianych. Ich egzystencję wypełnia cierpienie: równie często otrzymywane, jak i zadawane. Wieczny brak, wieczne niespełnienie odzwierciedla się w ich cielesności: ona jest fizycznym obrazem popękanych, niepełnych, skażonych brakiem tożsamości. Upośledzone, niezdolne do kontaktów z drugim jestestwo jest przyczyną tego, iż bohaterowie kontaktują się ze światem już jedynie poprzez swoje ciała: fotografowane, filmowane, powielane w nieskończoność. Ciało, które jest mięsem, które pęka w szwach, które – na zmianę – chcą rozciąć lub wypełnić po brzegi pochłanianym łapczywie pokarmem. Chcą je otworzyć i poczuć w sobie świat, cudze istnienia, inne życie. Chcą je zalepić pożeranym jedzeniem, pozamykać wszystkie szpary i szczeliny, przez które sączy się do ich wnętrz cierpienie i strach.

Maja Kleczewska wykorzystała w swoim spektaklu fragmenty tekstów Elfriede Jelinek, która w swoich dziełach metodycznie dokonuje wiwisekcji ludzkiej duszy: sadystycznie wyciąga na powierzchnię każdy brud, potworność, plugawość. Owe wiwisekcje, przeniesione do spektaklu, powodują, iż w konfrontacji z żałosnymi historiami kolejnych bohaterów w miejscu, w którym powinny pojawić się litość i współczucie, rodzi się jedynie odraza. Nie jesteśmy w stanie ulitować się nad opowieściami pokracznych istot Kleczewskiej, tak, jak nie jesteśmy w stanie współczuć mieszkańcom Xenii. Dlatego pragniemy jak najszybciej wyrzucić ich z pamięci, zapomnieć o ich brzydkich ciałach, wykrzywionych twarzach, sycząco-jęczących głosach. Niestety, to nie jest możliwe. Spektaklu Kleczewskiej nie da się tak łatwo wymazać z pamięci.



Anna Jazgarska
Dziennik Teatralny
25 maja 2011
Spektakle
Szyc Babel 2