Wieczór z Barbarą Komorowską - czy tylko?
W jesienny, chłodny wieczór, Teatr Stygmator zaprosił nas do piwnic Ogrodu Botanicznego Uniwersytetu Jagiellońskiego. Lecz zamiast reżysera Teatru - Violetty Zygmunt, która zwykle pojawia się nagle przed słuchaczami ujawniając ciepłym głosem szczegóły spotkania, zobaczyliśmy na ścianie fotografię uśmiechniętej dziewczyny z rozwianymi włosami, z oczami pełnymi optymizmu i radości.Kiedy do obrazu dołączyły słowa, cofnęliśmy się do roku 1944. I tak, krok, po kroku poznawaliśmy wpierw Basię - małą dziewczynkę, potem dorastającą panienkę, przewrotną studentkę, matkę, itd. Poznawaliśmy ją dzięki wspomnieniom Brata oraz jej Przyjaciółek. We wspomnieniach przewijały się przeróżne cechy osobowości Barbary Komorowskiej: z jednej strony niespożyte pokłady energii, z drugiej - melancholia, nawet przebiegłość i spryt. Nikt jednak nie znał "takiej" Barbary, jaką odsłoniła ona sama w swoich wierszach, o istnieniu których nie wiedziano prawie do momentu jej śmierci. Barbara odeszła nagle, tak nagle, iż wiele bliskich jej osób nie pogodziło się z tym faktem i ten wieczór poetycki traktowało jako pożegnanie z Barbarą. Nasuwa się jednak wręcz przeciwne skojarzenie: jak można twierdzić, że kogoś nie ma, ktośodszedł, jeśli ten ktoś mówi do nas, zajmuje nas sobą, koncentruje naszą uwagę? Dzieje się tak dzięki temu, co po sobie zostawił. Przecież Barbara Komorowska przemówiła do nas naprawdę, przemówiła do nas swoimi wierszami, przemówiła tą częścią swojego istnienia, której nikt wcześniej nie poznał i dzięki której pozostaje nieśmiertelna. To wrażenie i głębokie przekonanie potwierdzało się z biegiem wieczoru, z biegiem kolejnych wierszy, jakie mogliśmy wysłuchać. Teresa Budzisz Krzyżanowska nie przeczytała wierszy, nie odczytała wierszy; Teresa Budzisz Krzyżanowska "wykonała" wiersze Barbary. Jakże wielką rolę odegrała starannie i trafnie dobrana scenografia: ledwo zaznaczające się delikatne kolory jesieni zatopione w bujnej zieleni - kolorze życia. A wszystko to zanurzone w delikatnym, niebieskawym blasku świec. Znakomite aktorskie "wykonanie" przenosiło nas z atmosfery kameralnych piwnic Ogrodu Botanicznego raz do dusznego pubu w Londynie, potem do Francji, niekiedy na pola, łąki, do lasu, czy nawet w świat dziecięcych bajek (m.in. wiersze: Tybetańczyk, Bez celu, Pola zielone, Marzenie). W międzyczasie, podczas tej jakże rozległej podróży, Barbara czyniła głębokie, metafizyczne uwagi: Na widok sosny drżeć jak liść na wietrze Boga oglądać patrząc na stworzenia A widząc dziecko zakrzyknąć: a niechże Choć ono pojmie duszy mej spojrzenia Nocą gwiaździstą zatonąć w pokoju Zapomnieć, że ziemia kulista się kręci A potem za dnia odkrywać, że w znoju Człowiek szukając życie swoje spędzi (wiersz Pustynia) Nie będzie balu, był już bal Nie będzie śpiewać szumnie Ta co wierzyła zawsze wam Dziś w swej ojczyźnie umrze (wiersz Kupiłam sobie.) Czy pobudzała zadumę nad światem: Aż przyszedł wiek XX. Brutalnie otworzył drzwi. A przyszedł za wcześnie. (wiersz Bez tytułu) Tego typu spotkanie - w czasie prawie listopadowym - nasuwa refleksję, iż trudno objąć poznaniem całego człowieka. Nawet, jeśli nam się wydaje, że udało nam się odkryć tajniki danej osobowości - to złudzenie. Pełne poznanie dopełnia śmierć. Teatr Stygmator POEZJA I MUZYKA W OGRODZIE. Inauguracja sezonu poetycko-teatralnego 2007/2008. Data: 27.10.2007, godz. 18.00. W programie: Wiersze Barbary Komorowskiej w interpretacji Teresy Budzisz-Krzyżanowskiej. Wspomnienia Rodziny i Przyjaciół. Pokaz zdjęć B. Komorowskiej z archiwum rodzinnego. Skrzypce Monika Makowska. Scenariusz i prowadzenie Violetta Zygmunt. www.teatrstygmator.blog.pl
Joanna Pociask-Karteczka
Teatr dla Was
5 listopada 2007