Wielka męka ostatniego kuszenia
Aktorzy występujący w "Ostatnim kuszeniu", wyreżyserowanym przez Marcina Wierzchowskiego w Łaźni Nowej, zdecydowali się na siedmiodniową głodówkę.Swoje relacje z czasu poprzedzającego premierę utrwalili na wideoblogu. Zarejestrowane monologi dobrze wprowadzają watmosferę spektaklu, choć niczego nie wyjaśniają. Można je oglądnąć przed przedstawieniem albo następnego dnia po premierze - ta kolejność wydaje misie nieistotna. Można też przeczytać komentarz reżysera Marcina Wierzchowskiego, którypiszem.in., że "brak życiodajnych mitów rodzi duchową pustkę".
Jaki mit został zrekonstruowany przez Wierzchowskiego w "Ostatnim kuszeniu"? Mit Mesjasza. W jaki sposób reżyser i aktorzy odtwarzają go w nowohuckiej rzeczywistości? Tutaj sprawy zaczynająsię już komplikować. Najprawdopodobniej twórca przedstawienia, jak i jego zespół uznali, że powrót do mitycznej przestrzeni musi łączyć się z bólem i ciemnością.
Na początku widzimy nagiego aktora, Pawła Bończyka (intrygujący Szymon Czacki) leżącego wpozycji embrionalnej pośrodku sceny. Głos z offu kieruje jego zachowaniem, które przypomina hipnotyczny trans. Mężczyzna ubiera się i wchodzi w przestrzeń życia. Spotyka tam młodą aktorkę Milenę (Agnieszka Jaworska), z którą nawiązuje romans oraz reżyserkę teatralną Marylę Ławrynowicz (Karolina Sokołowska).
Maryla proponuje mu wcielenie się w postać Mesjasza. Poddaje Bończyka rozmaitym torturom psychicznym. Ten przeżywa chwile słabości, które raczej przeszkadzająmu (a może jest odwrotnie, któż to wie...?) we wcieleniu się w postać Chrystusa.
W zakończeniu usłyszymy jego opowieść o mężczyźnie skaczącym do kadzi wypełnionej płynnym żelazem. Wcześniej ktośzłożyłswojeżyciewofierze, podcinając sobie gardło na scenie. Nawet nie zorientowaliśmy się, kiedy powstał nowy mit z Nowej Huty. Zbyt zajmujące były męki Pawła Bończyka, który w finale spektaklu wraca do punktu wyjścia. Rozbiera się iczekanagłos, który nim po kieruje. Widzimy zdjęcie bohatera, upozowanego na Chrystusa zdjętego z krzyża. Fotografia zaczyna znikać.
Ciekawy pomysł Marcina Wierzchowskiego nie przełożył się na inscenizację. "Ostatnie kuszenie" jest bowiem nużącym spektaklem, przeładowanym niejasnymi opowieściami, wątkami i metaforami, które sprawiają, że gdzieś po drodze zagubił się sens mesjanistycznej historii.
Katarzyna Fortuna
Polska Gazeta Krakowska
28 maja 2010