Wielka proza, mały spektakl
Teatr Polski w Poznaniu rozpoczął sezon sztuką pt. "Pomórnik. Kryminał ekologiczny", będącą adaptacją bardzo znanej prozy współczesnej - książki "Prowadź swój pług przez kości umarłych" Olgi Tokarczuk. Teatr Polski wyraźnie wybiera tor ukierunkowany w stronę współczesnej dramaturgii, jednak tę nowoczesność jeszcze trzeba przełożyć na scenę, a z tym jest nie lada kłopot. Dyrektor Paweł Szkotak pozytywnie zaskakuje nas na polu swojej działalności w środowisku offowym - mam na myśli prowadzony przez niego teatr Biuro Podróży, ale czy równie dobrze sprawdza się w teatrze repertuarowym? Tym razem do realizacji nowego przedsięwzięcia zaprosił reżyserkę Emilię Sadowską.Z góry chciałbym zaznaczyć, że przed wybraniem się na nową sztukę Teatru Polskiego warto uprzednio przeczytać książkę. Wówczas na pewno będzie nam nie tylko o wiele łatwiej podążać za dość dynamiczną i szybko przenoszącą się do innych przestrzeni akcją, ale i znacznie ułatwi nam to odbiór dzieła. Należy brać pod uwagę, że reżyserka z zamysłem znacznie zmieniła akcję sztuki oraz zbudowała niektóre postaci i wątki od nowa. Choć, z drugiej strony, wyobrażenia, których nabiera czytelnik pod wpływem kunsztu pisarskiego Olgi Tokarczuk przewyższają znacznie to, co możemy zobaczyć na scenie. W tym przypadku doskonała znajomość „Prowadź swój pług przez kości umarłych” wydaje być się przekreśleniem powodzenia adaptacji scenicznej i reżyserskiej wizji Emilii Sadowskiej, która podjęła się tego trudnego zabiegu. Wchodziłem do teatru z wielkimi nadziejami, wychodziłem z poczuciem, że droga objęta przez reżyserkę zupełnie mija się z tym, czego oczekiwałem po adaptacji takiej książki.
Bohaterką "Pomórnika" jest nauczycielka angielskiego - Duszejko. Mieszka w zapadłej wsi na południu Polski, pasjonuje się astrologią i numerologią i sympatyzuje z młodym informatykiem, z którym wspólnie tłumaczy poezje Williama Blake`a. Z największym zapałem podchodzi do obrony zwierząt przed myśliwymi, którzy często urządzają w jej okolicy polowania. Patrząc na tytuł spektaklu, w którym znajduje się słowo „kryminał” łatwo domyślić się, że cała akcja będzie toczyć się wokół tajemniczych morderstw, w sprawie których jedna z hipotez głosi, że dokonał ich niekoniecznie człowiek. I w tym momencie odsyłam do poczytania co nieco na temat historii Pomórnika, który również przewija się w tytule spektaklu.
Inscenizacja Emilii Sadowskiej jest bardzo prosta i minimalistyczna. Przestrzeń gry jest kreowana za pomocą gry świateł, muzyki i kilku czarnych prostopadłościanów ułożonych na scenie. Dominuje czerń i biel, łatwo można odnieść wrażenie, że twórcy spektaklu chcieli nas przenieść w klimat kryminałów z lat 40. Było kilka momentów w sztuce, kiedy aktorom udało się pobudzić naszą wyobraźnię, co jest niezbędne w przypadku takiej scenografii, niemniej jednak brakowało trochę barw, ciekawych aranżacji przestrzeni i elementów scenograficznych, które w niebanalny sposób mogłyby nam zobrazować akcję.
Pomysł na udaną adaptacje Tokarczuk umarł gdzieś w zarodku, realizacja Teatru Polskiego skazała nas trochę na monotonię, która bardzo szybko wkrada się na scenę, a przecież dobrze wiemy, że Teatr Polski jak chce, to potrafi – patrz "Mistrz i Małgorzata", tak samo potrafi pani Emilia Sadowska – patrz "Zwał". Zespół artystyczny, który w tej sztuce wystąpił prawie w całości również do końca nie zdał egzaminu. Barbara Krasińśka, która wystąpiła w głównej roli Duszejko stworzyła postać opartą w pełni na swoich rolach z poprzednich przedstawień. Czekam niecierpliwie na jakąś oryginalną kreację aktorską w Teatrze Polskim, bardzo chciałbym być zaskoczony widząc sposób, w jaki aktor kreuje swoją rolę. Niestety w większości przypadków po prostu wiadomo z góry, jak aktorzy zagrają. W Pomórniku jednak było parę wyjątków. Tym razem oklask dla kreacji aktorskich spada na role drugoplanowe - Piotr Kaźmierczak w roli Dentysty i Michał Kaleta w roli Borosa i Myśliwego spisali się doskonale. Zagrali oryginalnie i z pomysłem.
Kryminał ekologiczny. Dlaczego ekologiczny? Przesz sztukę przewija się cały czas wątek obrony praw zwierząt. W sztuce znajdujemy liczne refleksje nad nagminnym zabijaniu zwierząt przez człowieka i kompletnego braku wrażliwości na współistniejący ze światem ludzi świat zwierząt. Mimo że słowo „kryminał” może budzić grozę, to gdybym mógł zmienić tytuł spektaklu tonazwałbym go „Pomórnik. Komedia kryminalno- ekologiczna” ponieważ momentów satyrycznych w dziele Emilii Sadowskiej nie brak.
Podsumowując, nowa sztuka nie zwiastuje żadnego przełomu w Teatrze Polskim. Wybór dramatów jak najbardziej idzie z duchem czasu, lecz sposób ich wystawiania pozostaje jak najbardziej prozaiczny. Mam nadzieję, że dyrektor Paweł Szkotak znajdzie jeszcze reżyserów, którzy będą potrafili odnaleźć jakiś unikatowy język w teatrze, a widok pięknego gmachu, który zafundował „naród sobie” będzie wzbudzał naszą ciekawość nie tylko swoją fasadą.
Witold Kobyłka
Dziennik Teatralny Poznań
17 września 2010