Wielka sztuka naszego życia

Widzowie, którzy przyszli na sobotnią premierę "Dziadów po Białoszewskim" do Teatru Lalki i Aktora Kubuś przeżyli wielką ucztę duchową. Bardzo dobrze zagraną sztukę przez trzech aktorów: Jolantę Kęćko, Zdzisława Reczyńskiego i Michała Przybyszewskiego z ciekawą scenografią Justyny Banasik i Anny Retoruk, która była reżyserem, efektownymi wizualizacjami Michała Matoszko oraz muzyką Pawła Sowy tym razem poprzedziło spotkanie.

- Miło jest mi rozpocząć projekt Debiuty w naszym teatrze - zapowiedział dyrektor Robert Drobniuch. - Daliśmy szansę zwycięskim twórcom w konkursie, żeby mogli u nas zaprezentować swój talent i wziąć udział w sztuce o niezwykłej postaci, o awangardowym poecie, dramatopisarzu i aktorze Mironie Białoszewskim.

Krytyk filmowy i dziennikarz Tadeusz Sobolewski wyraził zadowolenie, że 30 lat po śmierci poety ma on nadal w Polsce tak silną reprezentację. Halina Gąsiorowska, twórczyni projektu "Mironalia" podkreśliła, że współcześni mają znacznie lepszy dostęp do dzieł Miroszewskiego i spektakli, zachęcała do przeczytania "Pamiętnika z Powstania Warszawskiego" i urządzenia wycieczki jego śladami. Gosia Wołyńska, która jest wiceprezesem Fundacji Białoszewskiego i edytor Halina Kluźniak zapowiedziały wydanie jego arcyciekawej prywatnej korespondencji do wielu osób i dedykacji, które napisane były bardzo dowcipnie.

- Choć druk listów do najbliższego mu człowieka Leszka Solińskiego ma być na razie wstrzymany, a część listów Białoszewski nakazał spalić - informował Tadeusz Sobolewski. Według Agnieszki Pytelskiej i Marii Janion ten największy polski poety szukał ratunku po przeżyciu piekła okupacji w słowach, religii i odosobnieniu. Anula Żurowska dodała, że był geniuszem stwarzania bliskości, bardzo chciał zaakceptować ludzi i świat, w którym w gruncie rzeczy dominowało okrucieństwo.

Scenariusz zaprezentowanej w "Kubusiu" sztuki w ramach sceny dla dorosłych powstał w oparciu o dziennik "Chamowo" i wiersze z tomu "Odczepić się". Rozgrywają się po przeprowadzce z kamienicy przy placu Dąbrowskiego do bloku na Saskiej Kępie, w którym poeta bardzo źle się czuł, także ze względu na sąsiedztwo tylu obcych mu ludzi i ich przyzwyczajeń. Dobiegające zewsząd hałasy, kłótnie, pospolitość nie dają mu ani żyć, ani pisać. Jego rozedrganie, zmęczenie życiem, poszukiwanie sensu świetnie odegrali nasi aktorzy. Przestrzeń skromnego pokoju, w jakim funkcjonował z jednej strony wywołuje smutek, z drugiej refleksję, że nie dobra materialne są najważniejsze, tylko strona duchowa, która daje w trudnych momentach ukojenie. Sztuka została bardzo dobrze przyjęta przez widzów.



Iwona Rojek
Echo Dnia
18 listopada 2015