Wielki teatr

Widzowie głosują na aktora w dwojaki sposób: zakupem biletów przed spektaklem i brawami po spektaklu. Festiwalowa publiczność w Krynicy Zdroju metodą biletów głosowała na Krystynę Jandę zapełniając wielką widownię w Głównej Pijalni Zdrojowej, a niemilknącymi brawami na Magdalenę Zawadzką, wywołując ją do licznych bisów i niekończących się ukłonów

Niegdyś krynicki festiwal nosił nazwę Festiwalu Arii i Pieśni. To zawężało w sposób naturalny charakter imprez do koncertów i konkursów wokalnych. Teraz przygotowany przez Bogusława Kaczyńskiego I Eupejski Festiwal im. Jana Kiepury nie nakłada takich ram i w jego programie znalazło się również miejsce dla prezentacji teatralnych. Na afisz wpisano nazwiska dwu aktorek, które są gwarancją wzbudzenia zainteresowania widzów. Oba spektakle przyciągały więc publiczność niczym magnes. 

Krystyna Janda, która na krynickich festiwalach kiepurowskich prezentowała się też w latach minionych, przywiozła spektakl zatytułowany ,Maria Callas - lekcja śpiewu". Rozbudowany do iście operowych rozmiarów, z czasem stawał się on dość nudny dla widzów. Podkreślano, że gwiadza polskiej sceny i filmu gra jakby ten sam spektakl od lat, zmieniając tylko słowa, a pozostawiając niezmienny krzyk, raptowne gesty i przeskoki nastrojów. Publiczność festiwalowa, która zazwyczaj wiwatuje na cześć wykonawców, zadowoliła się tym razem tylko trzema krótkimi wejściami gwiazdy na ukłony. 

W spektaklu Krystynie Jandzie towarzyszali:  
Marta Boberska, Monika Tuszko, Wojciech Borkowski, Marcin Rudziński oraz Sylwester Maciejewski. 

Magdalena Zawadzka skusiła widzów do sali teatralnej swoim ,Pamiętnikiem lirycznym". Od pierwszej aż do ostatniej minuty swej obecności na scenie emanowana ciepłem oraz szacunkiem podskórnie okazywanym publiczności. Nawet kiedy zdarzyła się jej wpadka, w przeności i dosłownie, bo kropla śliny wpadła do tchawicy i aktorka przez chwilę nie mogła złapać powietrza, to wybrnęła z sytuacji w taki sposób, iż wszyscy przekonani byli, że zagrała tak, jak zapisano w scenariuszu. Urzekała pięknymi piosenkami, aktorską maestrią i chęcią dialogu z publicznością. Kiedy zgasły światła rampy, aktorka znalazła czas na rozmowę z festiwalowymi bywalcami, na zwierzenia o swoich dawnych i współczesnych przyjazdach do Krynicy Zdroju, o wakcjach w Bukowinie Tatrzańskiej oraz powrocie pociągiem z Krakowa do Warszawy, gdy zapomniała, że pod Wawel przyjechała swoim samochodem i odruchowo pobiegła na dworzec kolejowy. 

W spektaklu Magdalenie Zawadzkiej towarzyszyli: Beata Wus, Barbara Piotrowska i Marek Wroński.



Stanisław Śmierciak
Gazeta Krakowska
26 sierpnia 2003