Wielki tyjater

Piętrowa scenografia obraca się wokół własnej osi. Na górze jest taras domu Gatsby\'ego z zespołem zabawiającym gości podczas hucznych imprez, na dole mieści się warsztat samochodowy z rozbitym autem bogaczy Toma i Daisy Buchananów i jedzącymi jajecznicę robotnikami w koszulach w kratkę

Salon bogaczy zaaranżowany w foyer teatru oglądamy na ekranach umieszczonych po obu stronach sceny. Aktorzy i statyści biegają po całym teatrze, na obrotówce "jeżdżą" samochody i motocykl, bohaterowie w pięknych kostiumach z Ameryki epoki jazzu prowadzą rozmowy na tle wyświetlanego na ekranach morza, pływają na dmuchanym materacu w basenie, gra muzyka, strzelają korki od szampana...

Francis Scott Fitzgerald za pomocą love story z wyższych sfer opisał Amerykę lat 20. i zdezawuował american dream. Michał Zadara dzieło pisarza zamierzał przełożyć na "tyjater" wystawne widowisko "dla ludzi": z wielkimi romansami, wielkimi pieniędzmi, slapstickowym humorem, dużą obsadą, z wbudowanym w opowieść wątkiem krytycznym pokazującym podziały klasowe i dezawuującym mit awansu społecznego.

Nie do końca się udało. Siłą powieści Fitzgeralda był szczegół - konkretny czas i miejsce, nadające wagę krytyce stosunków społecznych. Tymczasem "tyjater" Zadary toczy się jednocześnie w Ameryce (bohaterowie, kostiumy) i w dzisiejszej Polsce (odwołania do gazetowych newsów). Wszędzie, czyli nigdzie, zawsze, czyli nigdy. Uniwersalizacja sprowadza odkrycia Fitzgeralda do rangi banałów: że arystokracja pieniądza tworzy zamknięty krąg, do którego wstępu nie ma reszta świata, z nuworyszami włącznie. Oraz że przeszłości nie można powtórzyć.



Aneta Kyzioł
Polityka
16 czerwca 2011
Spektakle
Wielki Gatsby