Wielkie wejście

Miniony rok Opera Śląska w Bytomiu zakończyła premierą dzieła Gaetano Donizettiego "Maria Stuarda" wg libretta Giuseppe Bardami opartego o dramat Friedricha von Schillera. Spektakl powstał w koprodukcji z Teatrem Wielkim w Poznaniu i Teatrem Wielkim w Łodzi. Bytomska premiera odbyła się 17 grudnia 2011 roku

W ciągu jednego roku trzy premiery tej samej opery - to niebywałe wydarzenie. Marię Stuardę Gaetano Donizettiego jako spektakl przygotowany w koprodukcji pokazały sceny muzyczne Teatru Wielkiego w Poznaniu (prapremiera polska - 29 stycznia 2011), Teatr Wielki w Łodzi (premiera - 15 października 2011) i Opera Śląska w Bytomiu (premiera 17 grudnia 2011).

Reżyserem tego potrójnego przedsięwzięcia muzycznego był Dieter Kaegi - dyrektor artystyczny Opery Irlandzkiej, twórca spektakli operowych w Operze w Londynie, Zurychu i Dusseldorfie a także m.in. w Monte Carlo, Kopenhadze, Genewie, Stras-bourgu, Lubece, Madrycie, Bratysławie. Polska Maria Stu-arda powstała przy współpracy z Bruno Schwenglem

- scenografem i Bogumiłem Palewiczem - reżyserem światła. W Poznaniu kierownictwo muzyczne objął Will Crutchfield, w Łodzi - Ruben Silva, w Bytomiu - Krzysztof Dziewięcki. Skoro więc spektakle wyszły spod jednej reżyserskiej ręki, ale pod różnymi batutami, interesujące było by zobaczyć wszystkie spektakle, zwłaszcza że wykonawczynie tytułowych partii pojawiły się w obsadach wszystkich premier: Karina Skrzeszewska w Poznaniu i Bytomiu, Joanna Woś w Poznaniu i Łodzi, a Bernadetta Grabias w Łodzi oraz - gościnnie - w dwóch spektaklach premierowych w Bytomiu. Powstał więc swoisty turniej odtwórczyń partii Elżbiety (mezzosopran) i Marii Stuardy (sopran). Do grona tego dodać trzeba także śpiewają w pierwszej premierze bytomskiej Justynę Dyle (Elżbieta). To niezwykłe wejście na sceny polskie skomponowanego w 1835 roku dzieła Donizettiego. Ze wszystkich niezwykle pięknych oper tego kompozytora, zdecydowanie większą sławą na światowych scenach cieszyły się - aż do 1934 roku inne jego dzieła, jak chociażby "Napój miłosny", "Łucja z Lammermoor", "Don Pasquale", czy "Córka pułku". Ponownie, odnosząc wielki sukces na scenach operowych "Maria Stuarda" pojawiła się w latach 80. XX wieku w Operze Wiedeńskiej (1985) i Operze Paryskiej (1992). Dodać trzeba, że swój udział w tym tryumfalnym powrocie Marii Stuardy miała wybitna polska śpiewaczka Stefania Toczyska. Tymczasem miniony rok w polskich teatrach operowych pokazał, jak pięknym dziełem jest "Maria Stuarda". Podobnie jak wielokrotnie inscenizowana "Łucja z Lammermoor", jest to dzieło dwuaktowe z kilkoma odsłonami, wprowadzające od pierwszych taktów na scenę jedną z dwóch głównych bohaterek, które przez cały czas trwania spektaklu toczą pojedynek nie tylko jako postaci historyczne-wielkie monarchinie, ale również jako wykonawczynie głównych partii. Zwłaszcza "Maria Stuarda" poprzez swą obecność na scenie przez większą część spektaklu wymaga ogromnej kondycji wokalnej od wykonawczyni. Donizetti pokazał te dwie silne osobowości nie tylko jako przeciwniczki polityczne, ale także artystyczne, zmagające się na scenie z trudną materią sopranowych i mezzosopranowych popisowych arii. Mistrz bel-canta powierzył im popisowe, solowe partie, splatane w duety, tercety czy sekstety, a nawet z kilkudziesięcioosobowym zespołem chóralnym, w których muszą dominować dramatyzmem i liryzmem zarazem. Wymaga to więc od wykonawczyń wielkiego kunsztu wokalnego. Na wysokości zadania stanęła odtwórczyni partii Marii Stuardy w bytomskiej premierze Karina Skrzeszewska - wielce utalentowana artystka, pamiętna Łucja z Lammermoor (za tę rolę otrzymała Złotą Maskę). Szczególnie pięknie zabrzmiała jej skarga - modlitwa w piątej części, wykonywana wraz z chórem Deh! Tu di un umilę. Dla takich chwil warto ten spektakl oglądać po raz kolejny. Skrzeszewska zachwyciła koloraturowym sopranem o pięknej barwie i zdecydowanym brzmieniu. Jej śpiew górował nad dobrze brzmiącym chórem, któremu jednak zabrakło nieco subtelności owego belcanta i siły brzmienia.

Chciałoby się, by w bytomskiej premierze mocniej zabrzmiał głos Elżbiety kreowanej przez Justynę Dyle. Ta dumna i harda kobieta - królowa, wiedziona zazdrosną miłością i zemstą prowadzącą do śmierci rywalki, była w wykonaniu tej młodej śpiewaczki (mimo dobrej gry scenicznej) zza mało dramatyczna. Być może była to również kwestia rozśpiewania, podobnie jak to miało miejsce w przypadku wykonawcy partii hrabiego Leicestera - Tomasza Urbaniaka, który kilkakrotnie już dał się poznać jako ciekawy głos tenorowy. Dopiero w dalszych fragmentach spektaklu, jakby nabierając pewności siebie, był w stanie przekazać walory tak wymagającego dzieła. Tego premierowego wieczoru także Bogdan Kurowski, artysta o ogrmonym dorobku (bas), jako hrabia Talbot - raczej nie zaliczył cvi do swoich najlepszych spektakli.

Maria Stuarda jest dziełem kameralnym i statycznym, co może być pewnym usprawiedliwieniem dla wykonawców, przywykłych raczej do bardziej dynamicznych zachowań scenicznych, do zwrotów akcji i zmian sytuacji. Dzieło Donizettiego stwarza warunki do popisów wokalnych, toteż sama akcja, staje się drugorzędna. Tę statyczność potęgowała również przyjęta konwencja spektaklu autorstwa Dietera Kaegi. Uproszczona do geometrycznych brył scenografia z dominującymi, kontrastowymi elementami kolorystycznymi (krwistą czerwienią i bielą przypisaną Elżbiecie oraz czernią - kolorem Marii i świetlistym, głębokim granatem, w którym zatapiany był chór) dodawała majestatu tronowi a przy tym potęgowała dramatyzm sytuacji uwięzionej Marii. Szczególnie piękna scena z białymi kaliami składanymi na ręce Marii, a także finałowe przejście w świecące białym, przenikliwym światłem zaświaty, zapewne zapadły w pamięć publiczności. Można mieć wątpliwość, czy zamysł ten jednakowo sprawdził się na nieporównanie większych scenach teatrów w Poznaniu i Łodzi. Ciasna scena Opery w Bytomiu, chyba nie do końca była odpowiednia dla scenografii wymagającej większej przestrzeni. Lepiej sprawdzają się zamysły stworzone na użytek tej sceny (jak chociażby w niedawnej niezwykłej scenerii Don Carlosa), wykorzystujące jej możliwości przestrzenne i techniczne.

Bytomski spektakl został przygotowany w całości przez artystów związanych z Operą Śląska. W obsadzie Marii Stuardy znajdują się obok Kariny Skrzeszewskiej i Justyny Dyli także Swietłana Kalininczen-ko i Joanna Wolańska (Maria) oraz Joanna Kściuczyk-Jędrusik (Elżbieta). W gronie odtwórców partii męskich są: obok Tomasza Urbaniaka - Adam Sobieraj ski (hrabia Leicester) i Bogdana Kurowskiego - Cezary Biesiadecki (hrabia Talbot). Partie Anny wykonują Grażyna Bollin i Iwona Noszczyk, zaś w lorda Cecila wcielają się Stanisław Kuflyuk i Włodzimierz Skalski.

Spektakl przygotowany w Operze Śląskiej w Bytomiu na pewno będzie mocną pozycją tego teatru, a warto z pewnością zobaczyć go w kolejnych obsadach.

*

Gaetano Donizetti: Maria Stuarda. Opera w 2 aktach. Opera Śląska w Bytomiu. Kierownictwo muzyczne: Krzysztof Dziewięcki. Premiera odbyła się 17 grudnia 2011 roku. Spektakl przygotowany w koprodukcji z Teatrem Wielkim w Poznaniu i z Teatrem Wielkim w Łodzi. Reżyseria: Dieter Kaegi, scenografia: Bruno Schwengla, reżyser światła: Bogumił Palewicz.



Wiesława Konopelska
Śląsk
25 lutego 2012
Spektakle
Maria Stuarda