Wieszcza pytanie na Manhattanie

Prapremiera stołecznego Teatru Kwadrat pod tutułem "Kiedy Harry poznał Sally" przypomniała nam, jak ciągle aktualna jest Mickiewiczowska niepewność: "Czy to jest przyjaźń, czy to jest kochanie...?

Wprawdzie gdy Nora Ephron pod koniec lat 80. napisała scenariusz „Kiedy Harry poznał Sally”, nikt nie przewidział późniejszego triumfu, ale oczekiwania były spore... Scenarzystka nie była nowicjuszką w zawodzie i miała już na koncie, m.in., film „Zgaga” (z Meryl Streep i Jackiem Nicholsonem), opowiadający o jej związku ze słynnym dziennikarzem Carlem Bernsteinem, który wykrył aferę Watergate. No i miała geny, jej matka i ojciec byli scenarzystami, w ich ślady poszły też dwie siostry Nory. Jeżeli ktoś się wychowuje w domu, gdzie scenopisanie jest na śniadanie, musi odnieść sukces.

Między sztuką a biznesem

Nora Ephron sukces odniosła, choć jej nominowany do Oscara scenariusz, według którego Rob Reiner nakręcił w 1989 r. film „Kiedy Harry poznał Sally”, statuetki nie dostał. Ona jednak w filmowym biznesie radziła sobie doskonale, łącząc coraz częściej profesję scenarzystki i reżyserki, żeby wspomnieć „Bezsenność w Seatle” i „Masz wiadomość” z ukochaną Meg Ryan lub najnowszy film „Julie i Julia” z Meryl Streep. Nie wszystkim jednak dane jest tak opanować sztukę robienia biznesu ze sztuki, skoro gorący hit na adaptację sceniczną czekał aż do 2004 roku - podjęła się jej Marcy Kahan, a dla londyńskiego Theatre Royal Haymarket wyreżyserowała Loveday Ingram. Minęło kolejne 6 lat i w maju 2010 r. doczekaliśmy się polskiej prapremiery „Kiedy Harry poznał Sally”, co z biznesem miało tyle wspólnego, że było ostatnim aktem twórczym zespołu Teatru Kwadrat przed zbiorowym aktem rozpaczy na wieść o eksmisji. Zagrożenie to kazało polskiemu Harry’emu w osobie Pawła Małaszyńskiego wyjść z napisanej przez Ephron roli prawnika - hedonisty i stanąć na barykadach. - Nigdy nie miałem Pawłowi za złe, że to jemu, koniec końców, przypisano zasługi uratowania Kwadratu. Wszyscy się angażowali, ale on jest dziś tak rozpoznawalnym aktorem, że swoją twarzą firmował nasz protest - podkreśla z uznaniem Andrzej Nejman, który z namaszczenia poprzedniego dyrektora, Edmunda Karwańskiego, i z poparciem zespołu objął w lipcu 2010 r. stery tonącego okrętu.

Glinka, błysk dziewczynka

Dość nieoczekiwanie raczkujący nad Wisłą kapitalizm dopisał spektaklowi „Kiedy Harry poznał Sally” nowe didaskalia. Aktor Andrzej Nejman zaczynał w sztuce jako Jack, by w nowym sezonie grać tę rolę już jako dyrektor. Mało tego, do Bydgoszczy Jack - Nejman zawita jako laureat nagrody „Biznesowe Odkrycie Roku 2010”! - Dla mnie ta nagroda to też było swoiste odkrycie, tu każdy dawał z siebie wszystko, by uratować teatr, który po udanych negocjacjach z Garnizonem Warszawa znalazł siedzibę przy Alejach Niepodległości - mówi uhonorowany dyrektor, nie ukrywając satysfakcji z tego, że Kwadrat nawet po zmianie adresu zawsze miał komplet na widowni. - A jak myśmy się martwili, czy ludzie zechcą za nami wędrować... - wspomina i dopisuje kolejną historię do polskiej odsłony „Kiedy Harry poznał Sally”. Oto w momencie największej mobilizacji do dyrektora dzwoni grająca w spektaklu dużą rolę Marie Ilona Chojnowska z wiadomością, że jest chora. - Od razu pomyślałem o Kasi Glince, która miała tu małą rólkę, ale znała spektakl... A ona siedzi u fryzjera, bo zaraz jest gala Telekamer - rozpacz! Kasia jednak podejmuje wyzwanie i w ciągu 15 godzin opanowuje rolę tak, że nazajutrz gra śpiewająco - kończy opowieść Nejman i podkreśla, że dzięki takiemu zaangażowaniu zespołu Kwadrat ma się dobrze. Niemal jak w czasach, gdy sam tu trafił, rekomendowany przez nieżyjącego już Jerzego Turka.

Kiedy Paweł polecił Martę...

Po latach tak zrobił Paweł Małaszyński, polecając dyrektorowi Karwańskiemu Martę Żmudę-Trzebiatowską. Dziś się śmieją, że sceniczną partnerkę Sally sam sobie sprowadził i wyuczył. - Wiem, że Marta z Pawłem znają się od dawna, ale od kiedy nie mam pojęcia - Nejman rozkłada ręce, ale my wiemy, że musieli się już znać w 2005 r., gdy grali w serialu „Magda M”. Choć na pewno ciekawsze było spotkanie na planie „Twarzą w twarz”, gdzie prostytutka Ola, czyli Marta, ginie w obronie „Ważki”, czyli Pawła. Teraz w „Kiedy Harry poznał Sally” są parą nieznajomych, których drogi przecinają się tyle razy, że zawiązują z sobą pewien układ. Pozornie są z innych światów, ale lgną do siebie, jednocześnie tłumiąc gniewnie wszelkie oznaki wzajemnej sympatii. Kłócą się o wszystko, ale gadają z sobą bez końca, jak przyjaciele. I wtedy już nie można uciec od wyśpiewywanego przed laty przez Marka Grechutę pytania: „Czy to jest przyjaźń, czy to jest kochanie?” Bo też ta strofa z „Niepewności” Adama Mickiewicza wystarcza za całe streszczenie sztuki, w której wszyscy wiedzą o uczuciu łączącym Sally z Harrym, tylko sami bohaterowie nie chcą w tę prawdę uwierzyć. - Sceniczna adaptacja filmu cały ciężar wiarygodności przekazu kładzie na barki aktorów - zauważa Nejman i przypomina, że muszą oni tak zawładnąć wyobraźnią widza, by zrekompensować brak częstych zmian miejsca akcji i całego entourage’u. - Ale nasi bohaterowie radzą sobie doskonale - dyrektor chwali szczególnie Martę, dla której jest to dopiero druga kreacja teatralna. A widząc, że nie doczeka się pytania o sceniczny orgazm w jej wykonaniu, mówi, że jest... Czy lepszy od słynnej sceny Meg Ryan w barze? Trzeba się przekonać.



Katarzyna Kabacińska
Express Bydgoski
28 marca 2011