Władza, która musi zabijać

Dramat Aleksandra Puszkina „Borys Godunow" powstał w oparciu o fakty dotyczące historii Rosji na przełomie szesnastego i siedemnastego wieku. Oto po śmierci Iwana Groźnego carstwo objął jego syn, Fiodor I. Był on władcą nieudolnym i zamiast niego Rosją rządził de facto jego powinowaty, a jednocześnie dawny doradca Iwana Groźnego – Borys Godunow. Drugi w kolejności pretendent do tronu, spadkobierca i syn Iwana, małoletni carewicz Dymitr, został przez Godunowa zesłany do Uglicza na zachodzie kraju, gdzie zginął w niejasnych okolicznościach jako ośmioletnie dziecko.

Po bezpotomnej śmierci Fiodora prawosławna szlachta, duchowieństwo i chłopstwo obwołali carem Godunova, który godność tę przyjął i rządził Rosją pogrążoną w kryzysie gospodarczym i politycznym oraz znękaną wojnami z Polską i z Tatarami. Nowy car dbał o rozwój gospodarczy i kulturalny kraju, kolonizował też nowe terytoria, jednak susze i głód powodowały niepokoje i rozruchy w państwie. W dodatku Borys oskarżany był o zamordowanie carewicza Dymitra celem przejęcia władzy, a jednocześnie wśród bojarów i ludu szerzyły się pogłoski o tym, jakoby carewicz ocalał. W 1603 roku doszło do wystąpienia rzekomego carewicza, Dymitra Samozwańca, którym prawdopodobnie był zbiegły z klasztoru mnich prawosławny, Grigorij Otriepiew, wykształcony w Polsce i wychowany na dworze księcia Adama Wiśniowieckiego. Dla polskiej szlachty Samozwaniec był nadzieją na pozyskanie ziem i wpływów w Rosji, otrzymał więc poparcie władz i wojsk polskich, do których dołączyli też Kozacy, i rozpoczął marsz na Moskwę. Udało mu się zdobyć stolicę Rosji w czerwcu 1605, co ułatwiła niespodziewana śmierć Borysa Godunowa dwa miesiące wcześniej.

Tyle fakty historyczne. Puszkin zbudował na ich kanwie genialny obraz dramatu władzy. Kluczową postacią jest tytułowy car, jednak - jak zauważa sam reżyser, Peter Stein, w sztuce jest dwóch głównych bohaterów: Borys Godunow i Dymitr Samozwaniec. Godunow prawdziwie miłuje mateczkę Rosję, jednak w osamotnieniu i z bólem stopniowo przekonuje się, że jedynym sposobem na władzę jest gwałt i przemoc. Jego następca Samozwaniec zaczyna swoją drogę do tronu od kłamstwa i wciąż na nim jest zmuszony budować swoją potęgę, nawet jeśli pragnieniem jego serca są miłość i pokój.

Andrzej Seweryn w tytułowej roli przejmująco i wyraziście oddał samotność i rozterki Godunowa. Jego bohater jest pozostawiony sam sobie wobec cierpienia bliskich, niemożności zarządzania państwem, zdrad i intryg bojarów, nędzy chłopstwa, zagrożenia wojną i utratą władzy. Rozdziera go pragnienie czynienia dobra i zaprowadzenia porządku, któremu sprzeciwiają się twarde wymogi panowania nad imperium. Godunowa prześladuje też obraz zamordowanego carewicza Dymitra – ta niezwykle uduchowiona sfera przeżyć i transformacji sumienia wstrząsa widzem, do czego przyczynia się nie tylko gra Seweryna, ale i bardzo sugestywna kreacja Mirosława Zbrojewicza w roli Patriarchy. Peter Stein znalazł ciekawe rozwiązanie sceniczne na przedstawienie ogromnego wpływu wyrzutów sumienia oraz poczucia winy na życie i śmierć Godunowa.

Marcin Bubółka jako Samozwaniec jest – zapewne w zamyśle reżysera – niepewny, rozdarty, zbyt delikatny. Chce być carem Wszechrusi, zwycięsko dowodzić wojskami, namiętnie kochać kobietę, tymczasem płacze nad losem padłego w bitwie konia, jak dziecko, które sytuacja po prostu przerosła. Tę miękkość charakteru widać doskonale w zestawieniu z niezwykle wyrazistą Martą Kurzak w roli przyszłej żony Samozwańca, Maryny Mniszkówny. Ona kłamie, żąda, gardzi i nie cofa się przed niczym, by osiągnąć władzę. Wiemy z historii, że prawdziwej Marynie udało się zostać carycą Rosji, ale zapłaciła za to straszliwą cenę. Mniszkówna to najbardziej wyrachowana postać w dramacie Puszkina, zresztą wszyscy Polacy dramatu to bezwzględni manipulanci – niby bracia Słowianie, a tak naprawdę zdrajcy, którzy oddali się Rzymowi. Katolicyzm Polaków jest w historii Borysa Godunowa jedynie cynicznym narzędziem do zdobycia władzy i wyraźnie stoi w opozycji do żarliwie prezentowanej wiary ortodoksów. Można by dopatrywać się w tym ogólnie znanej niechęci Puszkina do Polaków, ale historia wciąż na nowo uczy nas, że żonglowanie sferą duchowości, wiary i moralności bywa w rękach żądnych władzy najlepszym sposobem na sterowanie ludźmi.

Poruszająco przedstawiony został lud Rosji, wiernopoddańczo zgięty do samej ziemi, żebrzący o jałmużnę w łachmanach. Strwożony i uciśniony wykrzykuje na całe gardło vivat kolejnemu władcy, bo bez wodza gubi się i wpada w wielką smutę. Oniemiały wobec oczywistych niesprawiedliwości i krzywd wciąż nadstawia karku, jak przystało na cywilizację turańską, jakby żywcem z opisu Feliksa Konecznego. Finalna scena prawdziwie przygniata widza i pozostawia go nie tylko wzruszonym wspaniałością spektaklu, ale i przygnębionym.

Muzykę do tej inscenizacji cudownie skomponował Massimiliano Gagliardi. Udało mu się wspaniale zilustrować nią emocje targające słowiańskimi duszami. Na sukces przedstawienia składa się również geniusz twórców scenografii i kostiumów. Ferdinand Wögerbauer kreuje rzeczywistość czytelną dla każdego – prawosławny mnich występuje na tle malowideł w stylu Chrystusa Pantokratora, a polska szlachta ma w ogrodzie barokową fontannę. Dekoracje zapierają dech swoim pięknem, kolorami i wyrazistością. Anna Maria Heinreich genialnie wyczarowuje przepych carskiego złotogłowiu, buńczuczny mundur wojaka i obfity stanik szynkarki. Wstrząsające są kostiumy stworzone dla Andrzeja Seweryna – powłóczyste szaty współgrają kolorami z nastrojami Borysa Godunowa. A chłopiec obecny w jego znękanym sumieniu, drobny ośmiolatek w białej bieliźnie i skrzącym się czepcu carewicza na głowie, przechodzi powoli przez scenę z każdym krokiem odbierając władcy jego siłę i wiarę w słuszność własnego postępowania.

Peter Stein nie boi się prostych, głębokich symboli. Krzyczy do widza ciszą bizantyjskiego złota, czerwienią krwi na ramionach dziecka, burym łachmanem uciemiężonego ludu. Stein kocha teatr za potężne w nim słowo, za kreujący inność kostium, za scenografię, która buduje odrębny świat. Nie musi uciekać się do modnych, uchodzących za nowatorskie dziwacznych rozwiązań. Używa teatru w jego genialnej prostocie – aktor, maska, słowo, obraz, scena, muzyka. Mistrzowsko posłużył się całym bogactwem teatralnych środków wyrazu także tym razem.

Andrzej Seweryn z ufnością powierzył genialnemu reżyserowi zespół Teatru Polskiego w Warszawie – wszystkie pracownie i pięćdziesięciu aktorów. Wiedział, co robi.



Agnieszka Kledzik
Dziennik Teatralny Warszawa
28 maja 2019
Spektakle
Borys Godunow
Portrety
Peter Stein