Władza tworzy nam nowy styl życia

Raczek o skandalu z filmem, który przeszkadza PiS-owi.

Raczek o skandalu z filmem, który przeszkadza PiS-owi

– Coraz częściej rzeczywistość przypomina to, co działo się w PRL-u – tak Tomasz Raczek w rozmowie z naTemat komentuje skandal, którym żyją wszyscy na festiwalu filmowym w Gdyni. Do wtorku w konkursie startowało 19 filmów, teraz jest już ich 18. Tomasz Raczek jest przekonany, że polska publiczność na takie traktowanie nie pozwoli.

Z powodów formalnych

Wyjaśnienia reżysera Jacka Bromskiego nie pozostawiają wątpliwości. Ta decyzja - jak dowodzi - ma charakter cenzury. Film "Solid Gold", którego fabuła budzi skojarzenia z aferą Amber Gold, został wycofany z Konkursu Głównego trwającego w Gdyni 44. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych. Na emisję filmu nie zgodziła się TVP, mniejszościowy koproducent obrazu (oświadczenie TVP prezentujemy na dole tekstu).

Formalnie o wycofaniu filmu z festiwalu zdecydował producent obrazu Akson Studio. W lakonicznym oświadczeniu wytłumaczono, że wszystko to "w związku z nieprzyjęciem ostatecznego kształtu filmu 'Solid Gold' w reżyserii Jacka Bromskiego przez Telewizję Polską S.A., koproducenta".

W komunikacie pada też wyjaśnienie, że decyzja nie mogła być inna "z powodów formalnych wynikających z umowy koprodukcyjnej". Innymi słowy - film nie przeszedł kolaudacji, bo nie spodobał się ludziom z Woronicza.

Cenzura wraca

Więcej da się wyczytać z oświadczenia Jacka Bromskiego. Reżyser pisze wprost o próbach cenzorskich ingerencji w jego film, na które on nie zgodził się i ugiąć się nie zamierza. "Rozumiem, że skoro nie wyraziłem i nadal nie wyrażam zgody na przemontowanie filmu i jego propagandowe wykorzystanie przed wyborami, TVP SA wywarło nacisk na producenta filmu, aby wycofać mój film ze wszystkich zaplanowanych pokazów festiwalowych, także z tych, na które bilety zostały już sprzedane" – napisał twórca "Solid Gold".

W rozmowie z dziennikarzami Bromski dodał, że dla niego cała ta sytuacja jest kompletnie niezrozumiała: jak mniejszościowy koproducent filmu, jakim jest w tym przypadku TVP, może żądać od twórców takich zmian w kształcie obrazu, aby mu to odpowiadało. Jego zdaniem jest to precedens na skalę europejską.

To nie pierwszy raz

Zaskakujące? Nie aż tak bardzo - szczególnie, gdy przypomni się sytuację sprzed roku. Wówczas na gdyńskim festiwalu najdłużej oklaskiwanym filmem był "Kler" Wojciecha Smarzowskiego. Od lat Radio Gdańsk przyznawało nagrodę "Złotego Klakiera" dla obrazu, który zebrał najwięcej braw. W 2018 r. nagrody nie przyznano. Oficjalnie dlatego, że były problemy przy mierzeniu długości oklasków stoperem.

– Pamiętam bardzo wiele dziwnych sytuacji na festiwalu w Gdyni. Co roku dzieje się coś zaskakującego. Jednak tegoroczny przypadek jest wyjątkowy. Powodów tego, co się stało z filmem Jacka Bromskiego, należy szukać poza festiwalem. Sprawa zaś dotyczy - nazwałbym to - tworzenia się nowego stylu życia kulturalnego w Polsce – skomentował w rozmowie z naTemat najbardziej znany krytyk filmowy w naszym kraju Tomasz Raczek.

Powoli coraz bardziej odchodzimy od standardów dotychczasowego życia. Coraz częściej rzeczywistość przypomina to, co działo się w PRL-u. Ja mam tę przewagę nad młodszymi kolegami, że te czasy pamiętam, w związku z tym wiem, jak należy się zachować i jak do tego się odnosić. Takie déjà vu.

Podobieństwo tytułu "Solid Gold" do Amber Gold przypadkowe nie jest. Film jest inspirowany aferą, która wybuchła w 2012 r. i którą obecna władza usilnie próbuje powiązać z politycznymi przeciwnikami.

Naciski na twórców

Jeszcze latem w "Gazecie Wyborczej" pojawiały się przecieki, że TVP jako koproducent oczekiwała od twórców takiego filmu, który by uderzał w obecną opozycję. Co istotne - "Solid Gold" miał być gotowy właśnie przed wyborami parlamentarnymi. Reżyser od początku jednak wyjaśniał, że afera Amber Gold była dla niego jedynie inspiracją i nie robi filmu o tej sprawie. Bromski tłumaczył też, że kręci ten film nie przeciwko konkretnym politykom, a w ogóle przeciw klasie politycznej.

Cały film, jak informują twórcy, skupia się na wątku policjantki Kai, którą gra Marta Nieradkiewicz. Funkcjonariuszka próbuje w kasynie w Sopocie ująć przestępcę. Nie udaje się jej to – zostaje porwania i zgwałcona. Potem udaje się jej uciec i zabija swoich oprawców. Generalnie – trup ściele się gęsto, a twórcy deklarują, że widza w kinie czekają ponad dwie godziny potężnych emocji.

Czekają – jeśli film do kin trafi. Jego premiera i tak była już przesuwana. Początkowo planowano, że widzowie zobaczą "Solid Gold" już 11 października. Potem zapadła decyzja, że obraz na dużym ekranie pojawi się tydzień później.

Film - półkownik?

Tomasz Raczek nie sądzi, aby TVP zablokowała "Solid Gold" na długie lata, tak jak to w PRL czyniono z filmami niewygodnymi dla władzy. Taśma lądowała wówczas na półce – stąd określenie "półkownik" na filmy zalegające na archiwalnych regałach.

Takich obrazów nazbierały się dziesiątki - "Przesłuchanie" Ryszarda Bugajskiego na premierę musiało czekać 7 lat, do upadku PRL, "Matka Królów" Janusza Zaorskiego 5 lat, "Przypadek" Krzysztofa Kieślowskiego - 6. "Ósmy dzień tygodnia" Aleksandra Forda z 1958 r. przeleżał na półce 25 lat! Na premierę pozwolono dopiero po zniesieniu stanu wojennego. Reżyser już tego nie dożył.

– Podejrzewam, że film Bromskiego to będzie "półkownik" na miesiąc. Premiera "Solid Gold" jest zaplanowana na drugą połowę października, czyli już po wyborach – przypomina Raczek.

Choć pewności brak, czy Telewizja Polska do tego czasu zdania nie zmieni. Kto wie, może ponownie postawi weto i będzie problem również z tym, aby obraz trafił do kin.

Widzowie nie pozwolą?

A czy polska publiczność będzie w stanie wypowiedzieć swoje weto wobec tego typu działań, noszących ewidentnie znamiona cenzury? "Na pewno tak, to jest w charakterze Polaków" – uważa Tomasz Raczek.

Pod postem krytyka filmowego jedna z osób odnalazła podobieństwo obecnej sytuacji do tego, co działo się w roku 1968. Wtedy władza postanowiła zdjąć z afisza w Teatrze Narodowym "Dziady" w reżyserii Kazimierza Dejmka, bo uznano, że sztuka ma antyradziecką wymowę. "Od 'Dziadów' ludzie coraz bardziej się buntowali, to może teraz też coś w nich się przełamie" – brzmi komentarz.

Telewizja Polska wydała oświadczenie, w którym przedstawia swoją wersję wydarzeń. Twierdzi, że film "Solid Gold" został wycofany z konkursu, ponieważ nie został jeszcze ukończony. Oto obszerne fragmenty oświadczenia TVP:

„Solid Gold" został wycofany z udziału w Festiwalu w Gdyni przez producenta filmu Akson Studio, w związku z tym, że nie został on jeszcze ukończony i odebrany przez TVP, która jest jego koproducentem.

(...) histeria wywołana latem br. przez „Gazetę Wyborczą" i środowiska sympatyzujące z osobami posądzanymi o współodpowiedzialność za aferę Amber Gold - na tyle udzieliła się reżyserowi Jackowi Bromskiemu, że zdecydował się... OCENZUROWAĆ WŁASNY FILM. Jacek Bromski w wyniku politycznego nacisku i środowiskowej psychozy WYCIĄŁ kluczowe sceny nawiązujące do afery Amber Gold, wstawione już do filmu, który w końcu stycznia 2019 roku osobiście, z satysfakcją dostarczył i zaprezentował w Telewizji Polskiej.

W rezultacie powstał wyabstrahowany z realiów film o niczym, który na domiar złego reżyser wydłużył o pół godziny (!) do 140 minut łamiąc umowę koproducencką zakładającą fabułę o długości 110 minut.

Tak rażące i uchybiające etyce zawodowej i profesjonalizmowi decyzje godzące w dobro projektu „Solid Gold" uniemożliwiło TVP dokonanie odbioru filmu.

TVP liczy na odzyskanie przez Twórców cywilnej i artystycznej odwagi, odpolitycznienie swoich decyzji i przywrócenie filmu do uzgodnionego z TVP kształtu, co jest możliwe w oparciu o już nakręcony i zaprezentowany materiał zdjęciowy.



Tomasz Ławnicki
na:temat
19 września 2019