Wojna, wojna i po wojnie

Popularność tematyki niepodległościowej podczas tegorocznego Kontrapunktu sięga już zenitu. Wolność jednostki, wolność narodu, wolność obywatela i jej przeciwieństwo, czyli wojna z systemem - a wszystko to ubarwione piękną symboliką i nowoczesnymi gadżetami.

"Niech żyje wojna!!!" Teatru Dramatycznego z Wałbrzycha zbierał różne recenzje. Od pełnych euforii, traktujących spektakl, jak kamień milowy polskiej dramaturgii, po oburzone i pełne zgorszenia. Publiczność kontrapunktowa - jak zwykle wymagająca i jak zwykle liczna - zdawała się wczoraj zaliczać do tej drugiej grupy, choć i zdarzały się głosy przychylne. Wałbrzyski teatr postawił na temat stary jak świat, czyli wojnę, za obiekt swojego eksperymentu obrał znanych i lubianych "Czterech pancernych i psa" i postanowił za wszelką cenę "zdemaskować" obłudę i brak autentyczności, której symbolem ma być właśnie ten film. Aktorzy dość brutalnie obchodzą się z narodowymi mitami polskiej historii, niszcząc je i depcząc, a przy tym pokazując swoją wersję wydarzeń. Biorą na cel takie tematy, jak manipulacja, wrogie systemy wykorzystujące bezbronnych cywili. Twórcy zestawiają historyjki o czterech młodych czołgistach z wydarzeniami powstania warszawskiego. Burzą ideę heroicznej walki i sprawiedliwej wojny, ich żołnierz to zwyczajny prosty złodziej i gwałciciel, który o honorze wie tyle, co nic. Wałbrzyski teatr konfrontuje wspomnienia widzów, z autentycznym przekazem i szuka odpowiedzi na pytanie: ile z tego naprawdę się zdarzyło, a ile zostało nam wmówione, że się zdarzyło. Oceniając - spektakl był średni, może warto zobaczyć, o co było tyle krzyku. Jedno, co ważne, to fakt, że definicja wolności to konik współczesnego teatru, a o wolności można mówić na 101 sposobów. 

Na rozprawę nad własną tożsamością i tożsamością narodową zaprosili nas artyści z Teatru Ósmego Dnia z Poznania. Ich "Paranoicy i Pszczelarze" [na zdjęciu] to dokumentalna forma teatralna, w której wykorzystane zostały fragmenty reportaży "Jestem przeciętnym Polakiem" Moniki Redzisz, "Zdzichu nie rób wstydu" Grzegorza Sroczyńskiego oraz teksty pasowe i wypowiedzi osób publicznych. Poznajemy historię kilkunastu zupełnie obcych sobie ludzi. Jedyne, co ich łączy to kraj, w którym się urodzili, który uważają, bądź uważali za dom. Każdy z nich jest swego rodzaju indywidualnością, inaczej patrzy na świat, mówi innym językiem i w zależności od wieku, zawodu, ma inne oczekiwania od życia. Wszyscy jednak są dziećmi transformacji politycznej i moralnej Polski. Wszyscy oni stoją w opozycji przeciwko "paranoikom", którzy zajmują się sprawami wielkimi, na wagę polityki historycznej, przemian. Aktorzy w dość zabawny, momentami taneczny sposób pokazują na czym polega budowanie tej polityki historycznej, o której jest głośno w dzisiejszej Polsce. I znów mówimy o patriotyzmie, wolności i stereotypach - pokazanych może nieco subtelniej niż w teatrze wałbrzyskim - ideały, które dzisiaj są tylko pustymi symbolami stają się pożywką dla artystycznej duszy i niewyczerpanym źródłem teatralnych poszukiwań. 

Na zakończenie dnia widzowie zostali zaproszeni na znakomitego i zbierającego same dobre recenzje "Kubusia i jego Pana. Hołd w trzech aktach dla Denisa Diderota". I tu znów szczecińska scena zabłysnęła oryginalnością i kunsztem aktorskim. Znany szczecińskiej publiczności tytuł i tym razem nie zawiódł, bo wniósł odrobinę teatralnej świeżości do atmosfery konfliktów tożsamościowych i rozliczeń z błędów historii. 

Dziś Dzień Transgraniczny szczecińsko-bröllińsko-berliński. Od rana kontrapunktowi cze zmierzą się z zagranicznymi małymi formami, od belgijskiego "Dark Matter", przez bröllińskie pokazy teatralne, na "Trzeciej generacji" berlińskiego teatru kończąc. Dla karnetu B i tych, którzy zdecydowali się pozostać w Szczecinie w programie pojawia się "Shofar" - koncert Raphaela Rogińskiego, Mikołaja Trzaski i Macio Morettiego, a na koniec powtórzony zostanie spektakl hologramowy rzymskiego teatru Santasangre.



Agata Pasek
www.stetinum.pl
23 kwietnia 2010