Wózek do zadań specjalnych

Czym różni się wychodzenie z domu od wychodzenia z domu z wózkiem?" - pyta widzów swojego monodramu "Matka Polka Terrorystka" Aneta Todorczuk-Perchuć. I odpowiada: "Tym, czym chodzenie od chodzenia po prośbie".

I zaczyna swoją litanię: Przepraszam, czy mógłby mi pan pomóc znieść wózek po schodach (bo nie ma podjazdu, a po klucz do windy trzeba zejść - po schodach - do pana ochroniarza)? Przepraszam, czy mogłaby się pani przesunąć, bo nie mogę przejechać? Przepraszam, ale zaparkował pan na chodniku, za głęboko, nie zmieszczę się z dzieckiem... Do tego uwagi spotykanych na ulicy ludzi, zwłaszcza starszych, którzy wypatrzą każdą krzywo zawiązaną czapeczkę (sznurek pewnie uciska biedne dziecko w brodę, a już na pewno przewieje mu nie dość zakryte uszko) czy zjeżdżającą z nóżki skarpetę, za to na pewno nie zainteresuje ich dorosły bijący lub szarpiący dziecko. Kto by się w końcu nie wkurzył?

Monolog matki Polki, której prorodzinne tylko z nazwy państwo na każdym kroku rzuca kłody pod nogi, to ciąg świetnie podpatrzonych, z życia wziętych i opatrzonych dowcipnym komentarzem absurdów, z jakimi zderza się kobieta, kiedy zostaje matką. W spójną opowieść łączy je to, bez czego współczesna kultura, zwłaszcza popularna, już chyba nie potrafi się obejść, czyli zagadka kryminalna oraz - także wciąż bardzo modne - nawiązania do powstania warszawskiego. No i temperament Todorczuk-Perchuć: żywiołowy, pozwalający łatwo nawiązywać kontakt z widownią, także tą, która nie doświadczyła macierzyństwa.



Aneta Kyzioł
Polityka
6 czerwca 2012