Współczesne cierpienie Dostojewskiego
Krzysztof Babicki w interesujący sposób odczytał "Zbrodnię i karę" w katowickim Teatrze ŚląskimTwórczość Dostojewskiego od lat fascynuje tego reżysera. Udanie inscenizował "Biesy" i "Idiotę" w Gdańsku i Lublinie. W "Zbrodni i karze" Krzysztof Babicki nie ograniczył się do ukazania konfliktu Raskolnikow – Porfiry. Zaprezentował wielowątkowość powieści, przypomniał takie postacie jak Marmieładow, Swidrygajłow, a symbolizm i realizm egzystują tu w harmonii.
Ciemny pokój, w którym rozgrywa się akcja, to świat Raskolnikowa, który odwiedzają różne postacie. Raskolnikow Macieja Wiznera nie ma cech przywódczych. Nie sprawia wrażenia szaleńca. Jest człowiekiem słabym. Morduje z bezsilności wobec Zła otaczającego świata.
W wielu inscenizacjach Porfiry jest zręcznym graczem, który z niekłamaną satysfakcją pognębia Raskolnikowa.
W Katowicach Porfiry Wiesława Sławika nie ma satysfakcji z dominacji nad młodym studentem. Jest raczej człowiekiem zatroskanym o jego przyszłość. To bardziej nauczyciel etyki, wychowawca niż przebiegły prokurator. Mówi o sobie "człowiek skończony", gdy widzi, jak system wyznawanych przezeń wartości kolejny raz legł w gruzy.
Daleko bardziej "człowiekiem skończonym" jest Marmieładow. Adam Baumann świetnie ukazał tragizm człowieka, który zdaje sobie sprawę, że przez pijaństwo przegrał życie i doprowadził do ruiny tych, których najbardziej kochał. W jednej ze scen mówi: "Nie wesela szukam, lecz jedynie boleści. Piję, albowiem pragnę dotkliwiej cierpieć".
Swidrygajłow w interpretacji Grzegorza Przybyła to postać zagadkowa. Początkowo sprawia wrażenie cynika kwestionującego wszelkie normy etyczne. Szybko okazuje się jednak istotą zagubioną i wrażliwą, poszukującą prawdziwej miłości. Bardzo współcześnie ukazana została Sonia (Małgorzata Daniłow). Jest przykładem "świętej grzesznicy", pięknej kobiety, która mocno stąpa po ziemi.
Scenografia Marka Brauna jest bardzo ascetyczna. Ciemny pokój z kilkoma lustrami weneckimi tworzy świat z pogranicza jawy i snu. Bohaterowie, którzy, nosząc w sobie piekło codziennego cierpienia, choć wywodzą się z ducha Dostojewskiego, wydają się nam bardzo współcześni i bliscy.
Rzeczpospolita
Jan Bończa-Szabłowski
Rzeczpospolita
5 czerwca 2009