Wśród starych szmat
Zmysłowy głos Krystyny Czubówny wprowadza widza w świat cuchnących publicznych toalet, wojskowych koszar i podejrzanych parków, w których grasują bohaterowie osobliwego, przyrodniczego reportażu - c i o t yReżyser Piotr Sieklucki na podstawie książki "Lubiewo" autorstwa Michała Witkowskiego na deskach Teatru Nowego snuje nostalgiczną opowieść o homoseksualnych podbojach w szarych "gomułkowskich" czasach.
W lepki od brudu świat Patrycji i Lukrecji widzowie wciągani są pół gwałtem, pół żartem. Niesmaczne wypowiedzi padają w takim natężeniu, że widz musi szybko je przełknąć, by przyzwyczaić się do specyficznego działania Lubiewa. Po chwili taka estetyka przestaje razić, a przez nieprzyzwoite wypowiedzi, zaczyna przebijać komizm dawnych czasów i wulgarna, ale nostalgiczna tęsknota za przeszłym seksem w toaletach.
Patrycja i Lukrecja wspominają wrocławskie czasy i by uczcić pamięć nieobecnych już "koleżanek" zapalają kolejne kieliszki wódki.
"Panna, Hrabina, Kora, Jaśka od Księdza, Gizela, Dżesika, Aktorka, Lady Pomidorowa, Piękna Helena" . Patrycji i Lukrecji tak jak Maćkowi i Andrzejowi z filmu "Popiół i diament" udało się przeżyć wojnę, bohaterowie "Lubiewa" nie padli ofiarą AIDS.
W smutnym PRL-owskim mieszkanku para homoseksualistów żyje już tylko wódką i wspomnieniami. Wśród starych ubrań rozwieszonych w szmateksowych rzędach, upudrowani i uszminkowani mężczyźni pożerają wzrokiem imaginację młodzieńca owiniętego w kąpielowy ręcznik. Ich beznadziejne poczynania przypominają dybanie na Stasia w Mannowskiej Wenecji.
Tłuściutkie, blade brzuchy co jakiś czas wyglądają spod obcisłych golfików Patrycji i Lukrecji, a rozgorączkowany wzrok mężczyzn przemierza publiczność w poszukiwaniu ofiary.
Wrażenia potęguje specyficzna przestrzeń Teatru Nowego, bliskość aktorów, wyczuwalne drżenie ciał, ich zapach i wzrok prześladujący obecnych na sali mężczyzn (widzów). Stała oprawa sceny jest doskonale dopasowana do teatralnych warunków i budząc rozmaite skojarzenia, pomaga aktorom w snuciu obscenicznych opowiastek.
Mimo groteskowych sylwetek głównych bohaterów przed oczami stają obrazy brutalne i agresywne , mówiące o odsłoniętej intymności homoseksualistów nie dzisiejszych, czyli tych wyemancypowanych, ale "dewiantów" sprzed trzydziestu pięciu lat.
Adrianna Markowicz
Dziennik Teatralny Kraków
25 listopada 2011