Wszyscy chcą u niej grać!

Nie jest łatwo prowadzić własny biznes. A jeśli tym interesem jest teatr, to wtedy jest jeszcze trudniej. Tylko nam Krystyna Janda (58 I.) zdradza, z jakimi przeciwnościami, ale też z jakim uznaniem spotyka się podczas pracy w swoim warszawskim Teatrze Polonia. Bo trzeba wiedzieć, że kiedy aktorzy zmęczeni schodzą po próbach ze sceny, są szczęśliwi, że mogli zagrać "u Jandy"

Czy ma pani świadomość tego, że Teatr Polonia spełnia marzenia aktorów?

Krystyna Janda: - Bardzo mi miło... Wiem, że jest wielu aktorów, którzy mówią, iż mieliby ochotę zagrać w naszym teatrze. Ci, którzy grają, od razu stają się naszymi wielkimi przyjaciółmi, właściwie nie ma aktora, który po pracy nie chciałby się z nami kolegować i występować w kolejnych sztukach. Myślę, że przez atmosferę tutaj i sposób pracy wytwarza się potrzeba pomagania sobie nawzajem w różnych dziedzinach życia. Na przykład, jak komuś coś stanie się z samochodem, natychmiast znajduje się ktoś chętny do pomocy. Mówię o takich drobiazgach specjalnie, żeby zobrazować, że to rzeczywiście stało się niezwykłe miejsce, niesamowite. Miejsce, gdzie się ludzie zwyczajnie lubią i bardzo przyjaźnią.

Wiele osób stawia u pani swoje pierwsze kroki...

- U nas jest bardzo wiele debiutów, bez przerwy. Właściwie to jest mój konik. Szczerze mówiąc, moim marzeniem jest, żeby grało tu bardzo wielu młodych aktorów. Oni to wiedzą i przynoszą tu kilogramami swoje CV. Wszyscy studenci, którzy kończą szkoły teatralne, przychodzą tu i chcą grać, pokazać coś. Przyjeżdżają młodzi ludzie, którzy zrobili gdzieś spektakle i chcą te spektakle zaprezentować nam bez publiczności. Otwieraliśmy dużą scenę sztuką Czechowa, gdzie mieliśmy 5 debiutów, i tak jest ciągle. Pojawia się ciągle ktoś młody, kto debiutuje i mam nadzieję, że tak będzie dalej.

Sytuacja finansowa nie jest chyba najgorsza, skoro przygotowała pani kolejną premierę?


- Uważam, że jak jest kryzys, to trzeba zarzucić widza propozycjami. Zapożyczyć się, ale zrobić nową premierę. Jesteśmy w sytuacji o tyle ciężkiej, że ciągle nie możemy nadrobić tej wyrwy. Ponieważ nie muszę chyba opowiadać, że zrobienie teatru, jego remont, wyposażenie go w sprzęt spowodowało, iż mamy bardzo duże zobowiązania co miesiąc, m.in. wszystkie wiszące lampy są w leasingu... Poza tym wynajem, dzierżawa i tak dalej. A mamy dopiero lipiec. Powiem tylko tyle, że po prostu postanowiliśmy zagrać va banque. Nie mając pieniędzy, robić premiery.



Łukasz Zając
Super Express
3 sierpnia 2010
Portrety
Krystyna Janda