Wszystko, co dobre, szybko się kończy

28. Festiwal Szkół Teatralnych dobiegł końca. Ostatniego dnia Festiwalu zaprezentowanych zostało 5 spektakli, z których cztery oceniane były przez jury w składzie: Henryk Jacek Schoen - reżyser filmowy i teatralny, Adam Orzechowski - dyrektor Teatru Wybrzeże w Gdańsku, Paweł Szkotak - aktor, reżyser, założyciel i dyrektor poznańskiego Teatru Biuro Podróży oraz Violetta Laszczka - naczelnik wydziału w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego (sekretarz jury). Na pożegnanie publiczność otrzymała garść wzruszeń, odrobinę uśmiechu i nieco zabawy teatralną formą

„Ceremonie” Grzegorza Wiśniewskiego w wykonaniu łódzkiej PWSFTv i T to przedstawienie zbudowane z dwóch jednoaktówek - to „Pokojówki” Jeana Geneta i „Prezydentki” Wernera Schwaba. Zestawienie obu tworzy historię o naszych codziennych mistyfikacjach, które pozwalają na chwilę zagłuszyć niezgodę na świat, brak akceptacji zastanego porządku. Ucieczka w marzenie to zemsta na rzeczywistości, która nie potrafi mu dorównać. To także coś, co łączy widzów, którzy zjawili się tego dnia w teatrze. Odbywamy zbiorowy eskapistyczny seans, wstrzymujemy rytm codzienności, unieruchamiamy wskazówki zegara. Jak pokojówki, zdesperowane siostry Claire (Michał Napiątek) i Solange (Paweł Paczesny), czy jak sfrustrowane, podstarzałe przyjaciółki Erna (Iwona Karlicka), Greta (Magdalena Łaska) i Maryjka (Katarzyna Dałek). Nie jesteśmy od nich lepsi. Przyszliśmy zanurzyć się w zmyśleniu, by zapomnieć. Zarówno walczące o dominację, uwikłane w sieć wzajemnych zniewag i psychicznych tortur pokojówki, jak i zanurzone w przerażającej beznadziei przyjaciółki to postaci zagrane z wielkim zaangażowaniem, dopracowane i niezwykle wyraziste. Obie historie wciągają od samego początku. Na pierwszy plan wysuwa się aktorstwo, co powinno stanowić istotę przedstawienia dyplomowego, zatem na szczególną pochwałę zasługuje reżyser, który pozwolił młodym ludziom pokazać wypracowany warsztat. Zmusił ich także do intensywnej pracy, w wyniku której powstało mocne aktorsko przedstawienie. Ciekawe pomysły doświadczonego reżysera nadały spektaklowi spójność, bowiem tekstami dwóch wybitnych dramatopisarzy opowiedział on o niespełnieniu, uwięzieniu w kolejnych społecznych rolach, rozczarowaniu życiem.

Jan Englert, który wyreżyserował spektakl „Bóg mi słowo” grany przez studentów Akademii Teatralnej z Warszawy, połączył „Sędziów” i „Klątwę” Wyspiańskiego tworząc opowieść o relacji człowieka z Bogiem oraz o konsekwencjach czynów sprzeniewierzających się ogólnie przyjętym prawom. Nad sceną znajduje się podwieszona na linkach kwadratowa przezroczysta płaszczyzna, na której porozstawiane są zapalone świeczki; wisząc nad głowami bohaterów tworzą gwiaździste niebo, które - zgodnie z imperatywem Kanta - ma w zwyczaju przypominać o prawie moralnym w nas. Monochromatyczny spektakl zagrany został z wielkim skupieniem, po raz kolejny swoim talentem - tym razem dramatycznym - zabłysnął Szymon Nowak w roli Żyda. Jego monolog był jednym z najmocniejszych dramaturgicznie punktów przedstawienia. Jednak wyróżnić należy cały zespół, który musiał się zmierzyć z niezwykle trudnym językiem Wyspiańskiego, który stanowi spore wyzwanie nawet dla bardzo doświadczonych aktorów. Dzięki wysiłkowi warszawskich studentów powstało wciągające przedstawienie, które - choć pełno w nim Boga - składnia do refleksji przede wszystkim nad ziemskim wymiarem naszej egzystencji.

„Noc Trybad” to spektakl w reżyserii Krzysztofa Kulińskiego w wykonaniu wrocławskiej PWST. Jest on zapisem jednego dnia (a właściwie nawet jego fragmentu, to zapis jednej teatralnej próby) z życia Augusta Strindberga. Słynny dramatopisarz zjawia się na próbie własnej sztuki, w której gra jego była żona oraz jej kochanka, która była bezpośrednim powodem rozpadu małżeństwa Strindbergów. Sytuacja z minuty na minutę staje się coraz bardziej skomplikowana, na jaw wychodzą kolejne fakty. W końcu próba przeradza się w wielki seans psychoanalityczny, z którego jasno wynika, że każdy z bohaterów musi zaakceptować swoje położenie i postarać się odnaleźć nowej sytuacji. Scenografia spektaklu jest specyficzna - tworzą ją przede wszystkim ustawione w tle rzędy czerwonych skrzynek z piwem, z których zbudowana jest niemalże ściana. Wartym odnotowania zabiegiem zastosowanym w przedstawieniu jest fakt, iż rolę Strindberga oraz Karoliny Marii Dawid, kochanki byłej pani Strindberg, gra dwoje aktorów. Pierwsza z par w pewnym momencie siada na ławeczce z prawej strony sceny i na scenę wchodzą ci, którzy siedzieli tam wcześniej. Przez chwilę nawet obu Strindbergów (Paweł Parczewski i Mateusz Baran) odgrywa rolę jednocześnie.

Studenci z Krakowa zaprezentowali „Próby” wyreżyserowane przez Pawła Miśkiewicza i Macieja Podstawnego. Przedstawienie powstało na podstawie „Letników” Gorkiego oraz „Stalkera” i „Ofiarowania” Andrieja Tarkowskiego, czyli tekstów, które pozornie nie mają ze sobą wiele wspólnego. Scena była niezwykle rozciągnięta wszerz, aktorzy znajdowali się w dość szerokim pasie gry, w którym stała kanapa oraz kilka znacznie różniących się od siebie krzeseł, jakie znaleźć można w domku letniskowym. Z lewej strony sceny ustawiona została ścianka do wspinaczki skałkowej wykorzystana w jednej ze scen. Zgodnie z tytułem przedstawienie było czymś w rodzaju próby, zabawy z formą, w której studenci zostali postawieni wobec konieczności nabrania dystansu wobec swoich ról, oderwania się od nich, przy jednoczesnym zachowaniu wiarygodności odgrywanych postaci. Było to bardzo trudny aktorsko eksperyment, z którego jednak krakowski zespół wyszedł obronną ręką, pozostawiając niezatarte wrażenia. Niejednorodność stylistyczna spektaklu zmuszała do poszukiwania nowych form wyrazu - ten dyplom z pewnością wiele nauczył młodych ludzi.

Poza konkursem prezentowana była „Msza za miasto Arras” - monodram Michała Napiątka, studenta IV roku łódzkiej PWSFTv i T. Aktor wciela się w rolę Jana - narratora pierwszoosobowego z powieści Szczypiorskiego, który wspomina zarazę, jaka nawiedziła Arras w 1458 r. Michał Napiątek wybrał i zaadaptował na potrzeby sceny te fragmenty powieści, które pozwoliły na stworzenie spójnej historii opowiadanej z perspektywy człowieka pracującego dla biskupa Pas-de-Calais. Padające ze sceny słowa stopniowo przybierają formę traktatu filozoficznego, dotyczącego życia, śmierci, miłości oraz konsekwencji naszych czynów. Słyszymy, że „nie pragnąc zbawienie nie boisz się piekła, nie kochając nie padasz ofiarą rozpaczy”, a w zarazie najgorsze jest umieranie na oczach pozostałych, bo „straszna jest tylko śmierć i to nie nasza, ale drugiego człowieka”, gdyż to ona naprawdę nas dotyka, z jej wspomnieniem pozostajemy. Bohater podkreśla absurdalność sądów, które doprowadziły do tragedii stwierdzając, że „nieważne jest to, co jest, lecz jakie imię nosi”. Przywołuje tu przykład koszenia ryb - czy gdyby ktoś zamiast koszenia zboża nakazał nam wychodzenie w morze i koszenie ryb, uczynilibyśmy to? Wszystko oparte jest na umowie społecznej, liczy się wola większości, której muszą podporządkować się jednostki. To przedstawienie - przede wszystkim przez swoją formę - stanowiło rozmaicenie festiwalowego repertuaru.

Teraz nie pozostaje nam nic innego, jak oczekiwanie na werdykt, który festiwalowe jury ogłosi dziś w samo południe.



Olga Ptak
Dziennik Teatralny Łódź
14 maja 2010