Wybielanie

Pochód ulicami Szczecina, mury na granicy Unii Europejskiej oraz pierwszy spektakl konkursowy to najważniejsze wydarzenia trzeciego dnia Kontrapunktu.

Niedziela była ostatnim dniem festiwalu prezentującym 7 Aktów Miłosierdzia. Punktualnie w samo południe ulicami Szczecina przeszedł barwny pochód pod hasłem "Podróżnych w dom przyjąć". Wszystko rozpoczęło się na pl. Solidarności polonezem zatańczonym przez zespół Szczecinianie. Potem wszyscy wyruszyli w stronę urzędu miasta po drodze robiąc przystanki. Pochód ten miał pokazać różnorodność Szczecina. Pochód poprowadziła Jana Shostak, artystka wizualna i performerka, zainspirowana napływowym charakterem mieszkańców i mieszkanek Szczecina. Towarzyszyły jej szczecińskie organizacje zrzeszające osoby imigranckie. Podczas pochodu pojawiły się różne sztandary, które powstały podczas warsztatów z grupami mniejszościowymi.

Ostatnim Aktem Miłosierdzia był performans na Wałach Chrobrego przed siedzibą Teatru Współczesnego pod hasłem "Więźniów pocieszać (mury Europy)". Można było zapoznać się z reprodukcjami murów znajdujących się na granicach Unii Europejskiej. W działaniach wzięły udział grupy polskich i niemieckich performerów, a towarzyszyło im słuchowisko przygotowane na bazie reportaży wielokrotnie nagradzanego kolektywu dziennikarskiego Outriders. Składają się one z rozmów z osobami mieszkającymi w obszarach przygranicznych, ekologami, lekarkami i samymi migrantami.

W niedzielę rozpoczął się także Międzynarodowy Konkurs Teatralny. Pierwszym spektaklem był "Whitewashing" Compagne Dans Le Ventre, który wyreżyserowała Rébecca Chaillon. To pierwszy pokaz w Polsce głośnej, światowej produkcji poruszającej temat rasizmu i tolerancji. Whitewashing to praktyka obsadzania białych aktorów w rolach postaci z innych grup etnicznych. W swojej pracy Rebecca Chaillon, wykorzystując to samo określenie – whitewashing – eksperymentuje z wybielaniem skóry, sprawdzając polityczną siłę tego gestu.

Rébecca Chaillon razem z Aurore Déon przez dobre 20 minut bez słowa myją podłogę, jakby chciały ją doczyścić z wszystkiego, co na niej zalega od lat, a może nawet wieków. Jedna z bohaterek umalowana na biało z białymi ustami szotuje białą podłogę niczym w transie, jakby chciała zmyć nie tylko brud, ale także własny kolor skóry, który nie pozwala jej znaleźć właściwego miejsca w społeczeństwie. W końcu zmęczona i zrozpaczona bez sił leży na podłodze, a wtedy druga zaczyna zmywać z niej tę sztuczna biel, przywracając jej w ten sposób jej prawdziwą tożsamość. Plecie jej sztuczne dredy na włosach, które rozpościera niczym liny na scenie i widowni. W tym czasie Aurore zachowuje się, jakby była na zwykłym zabiegu w salonie kosmetycznym. Dostaje kolorowe czasopisma, w których czyta ogłoszenia i ogląda zdjęcia kobiet, zawierające mnóstwo stereotypowych, szowinistycznych i rasistowskich elementów, które są skrywane pod płaszczykiem poprawności politycznej.

Zdjęcia te, wyrwane z gazet i kontekstu, w którym zostały umieszczone, przy współudziale publiczności, rozwieszają na lino-włosach. Z ich gestów – ciągłego ruchu, aby oczyścić i zabrudzić przestrzeń, zabiegów dokonywanych na skórze i włosach – wynika bolesna prawda: wiele czarnych kobiet jest relegowanych do społecznie upokarzających zadań. W pracy zajmują najniższe stanowiska w hierarchii, głównie sprzątaczki. W życiu osobistym mogą być kochankami spełniającymi męskie fantazje o egzotyce, ale niespecjalnie szanowanymi. W mediach mogą być czymś w rodzaju maskotki, która wprowadza urozmaicenie. Czarna kobieta ma tu bardziej zwierzęcy niż ludzki wymiar. Jeśli nie chcą utonąć, a utrzymać się na powierzchni życia społecznego, nie pozostaje im nic innego jak whitewashing, okupiony jednak cierpieniem i utratą tożsamości.



Małgorzata Klimczak
Dziennik Teatralny Pomorze Zachodnie
22 kwietnia 2024