Wyparcie to strategia przetrwania

- W człowieku zawsze jest nadzieja, że znajdzie kogoś kto myśli i odczuwa podobnie. Tego się szuka całe życie – mówi Aleksandra Bielewicz, reżyserka spektaklu „Elizabeth Costello", którego premiera będzie 16 listopada w Teatrze Polskim w Szczecinie.

Z Aleksandrą Bielewicz, reżyserką spektaklu „Elizabeth Costello", którego premiera odbędzie się 16 listopada 2024 w Teatrze Polskim w Szczecinie – rozmawia Małgorzata Klimczak z Dziennika Teatralnego.

Małgorzata Klimczak: Elizabeth Costello wydaje się być postacią bardzo tajemniczą. Niektórzy sugerują, że jest to alter ego autora Johna Maxwella Coetzee; Krzysztof Warlikowski w Nowym Teatrze w Warszawie powierzył rolę bohaterki 5 aktorkom. Jaka będzie Elizabeth Costello w przedstawieniu w Teatrze Polskim w Szczecinie?

Aleksandra Bielewicz - Elizabeth Costello to postać bardzo złożona, wymykająca się schematom. Jest bardzo wrażliwa na krzywdę innych gatunków, próbuje wzbudzać empatię u ludzi, ale jest w niej też dużo cynizmu. Nakłada na siebie pewien rodzaj „zbroi", żeby w ogóle funkcjonować w społeczeństwie, które z dnia na dzień traci wyobraźnię. Elizabeth jest zmęczona tym, jak działa świat. Podczas naszych prób na pierwszy plan wielokrotnie wysuwała się jej samotność, poczucie wyobcowania. Dużo rozmawialiśmy o starości, ale też szukaliśmy takiego momentu w życiu kobiety, w którym staje się mniej widoczna. Dla każdej z nas może to być zupełnie inny czas. Każdy człowiek odczuwa zmęczenie, czy samotność na różnych etapach życia.
W naszej wersji Elizabeth Costello gra Olga Adamska, która potraktowała tę postać z ogromną czułością. To, że Costello jest alter ego Johna Maxwella Coetzeego, to jasne. Zawsze chcemy coś przekazać przez postaci, które kreujemy. One często pozwalają wyrazić to, co w nas najgłębiej ukryte, naszą rozpacz, lęki, nadzieje, poglądy. W Elizabeth wspaniałe jest to, że jest szczera do bólu, publicznie mówi co myśli, ale jednocześnie jest bardzo autokrytyczna, nic nikomu nie narzuca. Dzieli się z nami swoim pomysłem na świat, ale nie wie, czy ten pomysł to ten najlepszy. Wiele możemy się od niej nauczyć. Przede wszystkim słuchania innych i większej otwartości na zmianę myślenia.

Elizabeth Costello porusza bardzo drażliwe tematy, staje po stronie słabszych, źle traktowanych, cierpiących, co często wiąże się z narażeniem na negatywne reakcje społeczeństwa czy hejt. Czy to dlatego Coetzee tworzy sobie z niej taką barierę ochronną, wystawiając ją na osąd?

- Takie alter ego zawsze daje artyście pewne poczucie bezpieczeństwa, a jednocześnie możliwość jeszcze pełniejszej i odważniejszej wypowiedzi. Może nam jeszcze więcej powiedzieć o nas samych.

Wspominała pani o samotności bohaterki. Wydaje mi się, że samotność zawsze towarzyszy osobom, które chcą odbiegać od schematów społecznych, są trochę w kontrze, podążają własnymi ścieżkami. Elizabeth Costello wybierając taką postawę chyba liczy się z tym, że nie będzie miała zbyt wielu sojuszników na swojej drodze.

- W człowieku zawsze jest nadzieja, że znajdzie kogoś kto myśli i odczuwa podobnie. Tego się szuka całe życie. Elizabeth być może jest samotna wybierając własne ścieżki, ale nie potrafi milczeć, nie umie ślepo podążać za tłumem. Często powtarza takie zdanie: „Nie mam już czasu mówić rzeczy, których nie myślę". Doszła do takiego punktu w swoim życiu, w którym to co ją porusza, to co ją boli, musi znaleźć ujście. Wylewają się z niej całe potoki słów, mówi i pisze, żeby uniknąć obłędu. Te słowa wzbudzają bardzo dużo kontrowersji wśród innych, którzy uważają je wręcz za skandaliczne, ale naszą bohaterkę te reakcje przestają już obchodzić. Potrzeba wyrzucenia z siebie wszystkiego co ma do powiedzenia jest najistotniejsza. W naszej interpretacji jest to spowodowane tym, że nie ma już czasu na snucie refleksji. Trzeba jasno mówić o problemach świata. Spójrzmy na sytuację, w jakiej znajduje się nasza planeta. Podajmy fakty. W ciągu najbliższych pięćdziesięciu lat z Ziemi może zniknąć od jednej trzeciej, do połowy wszystkich gatunków zwierząt i roślin. Oczywiście na co dzień wolimy o tym nie myśleć. Wyparcie to strategia przetrwania.

Spektakl powstaje na podstawie literatury, która jest obszernym materiałem. Co w swoim spektaklu chciałaby pani uwypuklić, przekazać widzom?

- Skupiamy się na próbie pobudzenia w widzach empatii, nie tylko w stosunku do drugiego człowieka, ale też do zwierząt, do roślin, do przedmiotów, co może brzmieć absurdalnie, ale dlaczego nie moglibyśmy sobie na taki absurd pozwolić? Podczas prób czytaliśmy książkę Timothy'ego Mortona „Mroczna ekologia. Ku logice przyszłego współistnienia", która zachęca do zredefiniowania pojęcia człowieczeństwa, uznania wszystkich gatunków za równe, do współistnienia. Nie chodzi o to, żeby zmienić wszystko od razu, ale otworzyć się na nowe, pomyśleć, że człowiek wcale nie jest najważniejszy. To pozwala złapać sporo dystansu. Może coś jeszcze jesteśmy w stanie uratować.
Opowiadamy też historię kobiety, która zmaga się z trudnym momentem w swoim życiu, redefiniuje swoje relacje, poglądy, walczy o to, by być wysłuchaną, zauważa w sobie starość, próbuje zaakceptować każdą wersję siebie. W naszej adaptacji Elizabeth trafia na lotnisko, które rządzi się swoimi prawami. To nie-miejsce, w którym bohaterka utknęła. Aby je opuścić, musi złożyć oświadczenie, powiedzieć, co czuje. Okazuje się, że w praktyce znalezienie odpowiedzi na proste pytania takie jak: „co czuję", „kim jestem", „w co wierzę", jest najtrudniejsze. Chcielibyśmy, żeby te pytanie zadali sobie także widzowie.

Wydaje mi się, że kobiety zawsze bardziej odczuwają samotność, przemijanie, odsuwanie na bok i pewnego rodzaju niewidzialność. Czy to też jest podkreślone w spektaklu?

- Tak, jest w tym dużo prawdy. Staramy się tego zbyt mocno nie rozgraniczać, bo przemijanie jest dla każdego człowieka trudne, ale kobiety na pewno odczuwają to trochę w inny sposób. Na szczęście coraz więcej o tym rozmawiamy i pojawia się dużo więcej interesujących ról dla aktorek w każdym wieku.

Główną rolę powierzyła pani Oldze Adamskiej.

- Tak jak mówiłam, Olga potraktowała postać Elizabeth Costello z dużą czułością i uwagą, a przed wszystkim obdarzyła mnie zaufaniem. Ja kierowałam się takim moim wewnętrznym „czujem". To często jest właśnie taki magiczny moment. Widzę aktorkę lub aktora na scenie i po prostu wiem, że to jest ta osoba, która ma właśnie taki rodzaj wrażliwości, który koresponduje z daną postacią.

Jak ten spektakl będzie wyglądał wizualnie? Jakie elementy pojawią się w spektaklu – choreografia, wizualizacje?

- Myślę, że spektakl będzie nowatorski w formie, bardzo interesujący plastycznie i wizualnie. Tekst konfrontujemy ze współczesnością, dotykamy palących problemów. Miejsce akcji i kostiumy pochodzą z rzeczywistości, do której wkrada się sen, a czasami koszmar. W naszym spektaklu będzie też sporo ruchu, który odzwierciedla stan wewnętrzny bohaterów. Całość dopełni współczesna muzyka, miejscami oniryczna, a miejscami przypominająca disco lat 80. oraz projekcje video pokazujące nam obrazy kryjące się w głowie samej Elizabeth. Zaproszenie widzów do takiego świata będzie oczywiście możliwe dzięki wspaniałej ekipie moich współtwórczyń i współtwórców: Krysi Bednarek, Marii Bijak, Oldze Mazur, Łukaszowi Misztalowi, Szymonowi Sutorowi, Natanowi Berkowiczowi, Marcinowi Kosakowskiemu i Robertowi Mleczko.
__

Aleksandra Bielewicz - absolwentka kierunku reżyseria w Akademii Teatralnej w Warszawie, Uniwersytetu Paris 3 Sorbonne Nouvelle w Paryżu na wydziale dramaturgii oraz romanistyki Uniwersytetu Warszawskiego. Staż reżyserski odbyła, m.in. u Romea Castellucciego w Staatsoper Unter den Linden w Berlinie przy operze "Daphne" Richarda Straussa oraz u Radosława Rychcika w Teatrze Studio w Warszawie przy "Kartotece rozrzuconej" Tadeusza Różewicza. Jej spektakle pokazywano na Festiwalach: FIST w Belgradzie, Istropolitana Project w Bratysławie, Theater Networking Talents w Rumunii, Warszawa Singera, Monodramu w Tychach, Mozart Junior w Warszawie, Forum Młodej Reżyserii w Krakowie (wyróżnienie w 2022 roku). Uczestniczka Masterclass Biennale College Teatro 2021 w Wenecji, Sceny Nowej Dramaturgii w Teatrze im. W. Siemaszkowej w Rzeszowie oraz konkursu OFF Przeglądu Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu (2023). Debiutowała w Teatrze Polskim w Bydgoszczy spektaklem "Kierunek zwiedzania" (Festiwal Nowe Epifanie), a jej spektaklem dyplomowym były "Dzikie palmy" Williama Faulknera w Teatrze Horzycy w Toruniu. Współpracowała z Nowym Teatrem, Teatrem im. S. Żeromskiego w Kielcach, TR Warszawa, Teatrem Studio.



Małgorzata Klimczak
Dziennik Teatralny Zachodniopomorskie
14 listopada 2024