Wyrazić niewyrażalne
Siódma edycja Sfery Ruchu – zielonogórskiego święta teatru stworzonego z inicjatywy Pracowni Teatru Tańca – dobiegła końca. Miłośnicy teatru tańca, teatru fizycznego i tańca nowoczesnego na kolejną dawkę podobnych wrażeń będą musieli czekać przez cały rok. Tych, którzy chcieliby na chwilę odsunąć od siebie tę ponurą świadomość, zapraszam na krótkie podsumowanie występów gości tegorocznej odsłony festiwalu!Jednym z pierwszych spektakli, jakie mieli okazję obejrzeć widzowie Sfery Ruchu było malarskie widowisko „Utero" w wykonaniu tancerek słupskiego Teatru Ruchu Enza (Klaudii Michałowskiej, Urszuli Grządzielskiej-Zblewskiej, Ewy Antoniak, Doroty Różańskiej i Marty Deszcz), które zatańczyły do choreografii Gabrieli Keller-Janus. Zaprezentowany przez nie cykl pięknych ruchomych obrazów (które – z uwagi na nieco kubistyczną konstrukcję, stanowiącą przedłużenie stroju jednej z tancerek, a także na czerwone chusty spowijające głowy bohaterek – budziły skojarzenie z utrzymanym w bardzo podobnym stylu malarstwem Tamary Łempickiej, a w szczególności z jej dziełem „Kobieta w pomarańczowym turbanie") opowiadał o codziennej walce, jaką kobiety toczą z narzucanymi im konwencjami, ale także z własnym ciałem, psychiką i tłumioną seksualnością. Ukazywał, jak pod wpływem doświadczeń, takich jak macierzyństwo czy choroba odkrywają one w sobie siłę, z której posiadania wcześniej nie zdawały sobie sprawy.
Podczas Sfery Ruchu swoją etiudę tradycyjnie zaprezentował również zaprzyjaźniony z Pracownią, powszechnie ceniony Teatr Terminus A Quo z Nowej Soli. Tym razem wybór aktorów padł na wielokrotnie nagradzany autorski projekt Edwarda Gramonta (lidera i założyciela Terminusa) zatytułowany „Usta/lenia". Spektakl (odgrywany przez: Kingę Nowak, Konrada Gramonta, Edwarda Gramonta, Eliasza Gramonta i Cezarego Molendę) jest groteskową opowieścią zbudowaną na kanwie mocno zdeformowanej legendy o Robin Hoodzie, którą twórcy wykorzystują do obnażenia polskiej obyczajowości, a także do snucia wielotorowych dywagacji nad problemem wiary. Wypełniony nieoczekiwanymi zwrotami akcji i nagłymi wybuchami szaleństwa (ogarniającego na zmianę poszczególnych bohaterów) przypomina wizję obłąkanego filozofa, który w gąszczu słownej ekwilibrystyki przemyca – ku zaskoczeniu odbiorców – parę fundamentalnych prawd, dotykających istoty człowieczeństwa. Dynamiczne widowisko, bliskie w swej formie performance'owi i okraszone dawką absurdalnego humoru, porwało festiwalową publiczność. Komiczna scena, w której grający Robin Hooda aktor w podartej sukni z kokardą na plecach symuluje powietrzny spacer po drzewach Sherwood i – niczym le parkourowiec – naprawdę wspina się po ścianach sceny, łapiąc za wystające fragmenty elewacji i brawurowo przeskakując z głośników na statywy, rozśmieszyła widzów do łez!
Drugi dzień festiwalu otworzył zapierający dech w piersiach występ Gosi Mielech – charyzmatycznej tancerki i choreografki z poznańskiego zespołu DanceLab. Widowisko pt. „Anonymous", wzbogacone fascynującymi wizualizacjami oddającymi spacer po zaułkach miejskiej dżungli wśród wielobarwnego graffiti, opowiada o street arcie – pasji balansującej na krawędzi sztuki i wandalizmu. Przybierane przez tancerkę efektowne figury i niezwykłe formy, jakie „rzeźbiła" ona w powietrzu za pomocą własnego ciała, pozwoliły widzom przeniknąć do świata surrealistycznych, ulotnych obrazów i postawiły przed nimi pytanie o granice współczesnej sztuki.
W tym roku po raz pierwszy na scenie Sfery Ruchu zagościły ponadto tancerki z hip hopowego undergroundu – Agnieszka Miś, Basia Mieszkalska, Ania Sepioł i Alicja Gotowska, tworzące skład Wolna Forma. W krótkim występie dały wyraz swoim zmaganiom z problemami codzienności i udowodniły, że taniec wywiedziony z kultury ulicznej może mieć wiele twarzy.
Tego, co wydarzyło się na scenie Mrowiska podczas kolejnego występu nie sposób wyrazić inaczej niż poprzez analogię do boskiego aktu kreacji. Wyłaniająca się jakby ze smugi miękkiego światła tancerka, Iwona Wojnicka (z Formatu Zero), ubrana w kostium nawiązujący do białej kartki papieru niepewnej swojego ostatecznego kształtu, bo czekającej dopiero na zapisanie, zaprezentowała oniryczny performance zatytułowany „Mizuko". Subtelny taniec aktorki odwzorowujący proces powstawania wiersza i czerpiący z estetyki butoh, był – podobnie jak tradycyjna odmiana tego japońskiego tańca – nie tyle wykonywaniem ruchu, co próbą wprawienia się w ruch, nie tyle tańczeniem, co „byciem tańczoną". Przybierane przez Wojnicką pozy połączyły się dzięki temu w spójną opowieść o procesie tworzenia – nie tylko poezji jako osobnego środka wyrazu, ale również samej siebie. Odbywający się na oczach widzów „akt narodzin" wywołał poruszenie zarówno u odbiorców, jak i u samej performerki.
Jako ostatnie zaprezentowały swój spektakl tancerki z toruńskiego Projektu PańFu – Magdalena Bujalska, Joanna Miś-Fudali, Marta Pańka i Małgorzata Pośpiech. W dynamicznej tanecznej etiudzie, opartej na choreografii Agnieszki Doberskiej, opowiedziały one o niezwykłym żywiole kobiecej natury i zamkniętym w niej boskim pierwiastku, który pozwala kobietom trwać w sprzecznościach, czerpać siłę z upadków i wciąż na nowo odważnie wyruszać na spotkanie z codziennością.
Z roku na rok poziom artystyczny Sfery Ruchu wyraźnie rośnie. Do udziału w festiwalu zgłasza się coraz więcej grup tanecznych i teatralnych, pragnących przy pomocy ruchu oddać to, co najmniej uchwytne, a może nawet niewyrażalne na czysto werbalnym poziomie. Publiczność zbiera się pod Mrowiskiem o coraz wcześniejszych porach, opracowując rozmaite strategie zajmowania miejsc na widowni. A wszystko to – jak wyznają organizatorzy – przy niemal zerowym budżecie. Czyż można sobie wyobrazić lepszy dowód na słuszność twierdzenia, że prawdziwa sztuka broni się sama?
Agnieszka Moroz
Dziennik Teatralny
25 marca 2017