Wytańczyć czas

"Tralfamadoria", taneczne solo Izabeli Chlewińskiej, to głęboka, metaforyczna opowieść o naturze czasu, w którym życie nieuchronnie splata się ze śmiercią. Poezja ruchu tworzy się na oczach widza w skromnych, ascetycznych dekoracjach, wśród szpitalnej bieli. Osobowość tancerki sprawia, że taniec, słowo pisane i subtelny dźwięk składają się na wizję niejednoznaczną, lecz pełną uroku

Spektakl, który wrocławscy widzowie mogli obejrzeć w ramach projektu „Wrocław tańczący”, inspirowany był przede wszystkim prozą Kurta Vonneguta i filozofią Seneki. Zaczerpnięty z powieści „Rzeźnie numer pięć” motyw fantastycznej planety, Tralfamadorii, na której „czas zawija się w fałdę”, stał się pretekstem do rozważań na temat zawiłości życia i jego przerażającej ulotności.

Tancerka pojawia się na scenie w zwiewnej, białej sukience. Na oczach widzów zakłada też czarną uprząż, która ściska jej tułów. Porusza się w umownej przestrzeni między podwieszonym pod sufitem ekranem a stojącym w rogu sceny komputerem. Spektakl od początku ma charakter futurystyczno-multimedialny: rysunki i teksty tworzone „na żywo” przez tancerkę, pojawiają się na dużym ekranie, dopełniając sceniczny przekaz ruchowy. Fantazyjne kształty z ekranu wyznaczają niewidzialne linie, po których porusza się kobieta: podlega przy tym jakby wewnętrznemu przymusowi, wykonuje coraz bardziej skomplikowane figury w szybkim tempie, poddając się ślepej mechanice powtórzeń. Wśród rysunków pojawia się łamana linia przypominająca zapis rytmu serca – jej przeciwieństwem jest czarna dziura jako symbol nicości, upadku, śmierci. 

Historia Tralfamadorii jest opowiadana również w wersji graficznej – na ekranie pojawiają się kolejne teksty, dzięki którym tancerka nawiązuje żywy kontakt z publicznością. Mówi o specyfice czasu, wiecznym „teraz” i nieskończoności. Wprowadza także pojęcie skoków w czasie (które uprawniają pozdrowienia : „do zaraz!” „do wczoraj!” czy „do za rok!”), ilustrowane rzeczywistymi, zabawnymi podskokami. Artystka pisząc i rysując, buduje sceniczną narrację, która ilustrowana jest ruchem. Ukazując widzom schematyczny obrazek mieszkańca Tralfamadorii, formuje swoje ciało na jego podobieństwo; mówiąc o „tralfamadorskim” zoo, przeistacza się w szereg fantastycznych stworzeń. W ostatniej scenie, której towarzyszy dźwięk szumiących fal, artystka wykonuje żywiołowy taniec życia, „pływając”, pełzając i wirując na środku sceny. W całym spektaklu wypowiada tylko jedną kwestię: „ja żyję”, jakby odmienianą przez przypadki, intonacyjnie przełożoną na długą wypowiedź.

Izabela Chlewińska całkowicie panuje nad przestrzenią ruchu. Jest w niej wielka siła i determinacja, a zarazem zachwycająca delikatność. Tancerka podchodzi do widza z wielkim wyczuciem, nie wyjaśnia tego, co niedopowiedziane, pozostawiając mu swobodę interpretacji. Łącząc dynamikę tańca z subtelnością metafor, ukazuje nam to, co najcenniejsze – wielką afirmację życia.



Karolina Augustyniak
Dziennik Teatralny Wrocław
28 maja 2012
Spektakle
Tralfamadoria