Wzruszenie i gorzki śmiech

Inscenizacja dramatu Tadeusza Różewicza "Śmieszny staruszek" w reżyserii Wiesława Hejny to znakomita opowieść o ludzkim przemijaniu, osamotnieniu i indywidualnych dziwactwach, którymi oswajamy świat. Spektakl jest równocześnie zachwycającym przeglądem technik lalkarskich w niepokojącej scenografii

Tytułowy bohater przedstawienia niczym Kafkowski Józef K. zostaje postawiony w stan oskarżenia. W obliczu sędziów decyduje się na spowiedź ze swego życia, by uzasadnić swą niewinność. Nastrój osaczenia i alienacji bohatera utrzymuje się przez cały czas dzięki dekoracjom i gwałtownym zmianom świateł. Sędziowie, przed którymi staje Staruszek, to postacie potężne, stojące w umieszczonych na wysokości wyłomach; mają groźny wyraz twarzy i rozwiane (niczym Meduza) włosy. Są milczącymi adresatami wypowiedzi bohatera; chwilami okazują jednak gniew wobec zbytniej swobody jego słów – strumień światła łapie wówczas Staruszka w potrzask, unieruchamia go. W obliczu grozy i nieprzewidywalności ich reakcji Staruszek jawi się jako postać niepozorna, bezradna, nieszkodliwa w swojej łagodności.

Bohater niczego przed widzem nie ukrywa – świetny tekst Różewicza płynie z jego ust w przepełnionym uczuciami rytmie. Poznajemy smutny obraz jego samotności i zdziecinnienia – starszy mężczyzna „posiadający pewne wykształcenie historyczne” i oprowadzający turystów po Zabytkowej Budowli w domu bawi się lalkami, kupuje bieliznę dla ulubionego manekina i  jest stale „prowokowany” przez bawiące się na podwórku małe dziewczynki. Bohater wygłasza radykalne sądy egzystencjalne i społeczne. Jest zdecydowanym przeciwnikiem niekontrolowanego przyrostu naturalnego, skarży się na przeludnienie, wciąż pozostając w izolacji. Postać wpada w tony tragikomiczne, a jego historia przybiera formę ciągu anegdot.

Owa fragmentaryczność narracji ujawnia się w precyzyjnej konstrukcji spektaklu. Postać Staruszka odgrywa wiele rozmaitych lalek, wprawianych w ruch przez pięciu animatorów (pojedynczo, w parach lub całą piątką). Pojawiające się na scenie lalki mają jednak taką samą twarz – starego człowieka z głębokimi bruzdami zmarszczek, haczykowatym, ptasim nosem i zabawnie podrygującymi długimi płatkami uszu. Poruszające się oczy tworzą iluzję życia, uważnego śledzenia reakcji publiczności. Znakomici lalkarze (Józef Frymet, Krzysztof Grębski, Sławomir Przepiórka, Jacek Radomski i Marek Tatko) kreują bohatera niezależnego od kierującej nim ręki – Staruszek zagląda im w oczy, serdecznie poklepuje po ramieniu, a nawet udziela im reprymend. Narracja rozpisana jest zatem na pięć różnych głosów – co widać szczególnie w scenie pierwszej, gdy lalką poruszają wszyscy aktorzy (uzyskując efekt nieskoordynowania ruchów starca). To właśnie precyzja animacji sprawia, że bohater „ożywa” na scenie i wzbudza żywe reakcje publiczności. Samotność Staruszka i jego życiowe zagubienie metaforycznie ukazują też krótkie sceny, w których drewniane, nagie marionetki wspinają się po drabinie, by dotrzeć wprost przed oblicze któregoś z okrutnych sędziów – za każdym razem następuje nieuchronny upadek w dół, wzmocniony potężnym hukiem. Mimo jednostajności opowieści Staruszka, twórcom spektaklu udało się uniknąć monotonii dzięki zmianom aktorów i animowanych przez nich lalek. Ukazanie postaci w różnych wcieleniach pozwala widzowi na szerszy ogląd motywów postępowania bohatera, a zarazem podkreśla jego groteskowość.

Przedstawienie podążające wiernie ze literą dramatu jest tragikomedią, ukazującą wiele odcieni ludzkiej śmieszności. Staruszek staje się obrazem prozy życia, w której inni ludzie nie są w stanie przeniknąć naszej samotności. Ludzka niewinność okazuje się iluzją, a sprzeciw wobec życia – ponurym faktem. Bohater jest zamknięty w czterech ścianach (występuje przed widzami we wspartej na czterech palach „budce”, przestrzeni wyodrębnionej z całości sceny) – uwalnia się z nich w finale, gdy odprowadzany przez strażników, a może pielęgniarzy znika za kulisami.  Spektakl angażuje nas mocno, czyni adresatami wypowiedzi bohatera. My też bowiem jesteśmy sędziami, odnajdującymi ludzkie wzruszenie i wyrozumiałość – przez, czasem bardzo gorzki, śmiech.



Karolina Augustyniak
Dziennik Teatralny Wrocław
3 grudnia 2011