Z księżyca czy znad dachów
Barwne widowisko muzyczne oparte na utworach poetyckich oraz malarstwie Marca Chagalla przywołuje atmosferę świata Żydów ze Wschodniej Europy, w którym wzrastał i dojrzewał ten wybitny artysta.Inspiracją do napisania scenariusza było osobiste spotkanie Szymona Szurmieja z Chagallem:
Rozmawiałem z Chagallem dwa razy w życiu. Raz, gdy skończył 90 lat i zostałem zaproszony na jego urodziny, a drugi raz na jego 95-lecie. Byłem zaskoczony. Nie wiedziałem, że pisał wiersze po żydowsku. Myślałem, że cały wypala się w swoim malarstwie, którym był "opętany”.
Żył wspomnieniami, tęsknił za minionym światem Żydów ze wschodniej Europy. Pochodził z bardzo biednej rodziny. Bella, jego żona, muza i największa miłość, była córką kupca. Zapytałem go, czy to siebie i ją malował na niebie z kozami, kogutem, zegarem, skrzypkiem na dachu. I jak to wszystko wymyślił. Chagall popatrzył na mnie uważnie- Jak to, wymyślił? Kiedy Żyd siedzi zamyślony i nie chwyta, co do niego mówią, mówi się: "Uuu, on siedzi na księżycu”. A gdy Żyd coś opowiada i macha rękami, żywo gestykuluje, to wniosek jest jeden: "Oho, on już lata nad dachami”.
Chagall po prostu w genialny sposób wykorzystał w swoim malarstwie potoczne wyrażenia żydowskie.Ale nie wszyscy potrafili to odczytać. Opowiadał, jak zwiedzał swoją wystawę w Izraelu w towarzystwie pierwszego premiera Ben-Guriona. Zapytał go:- Jak się panu podoba, panie premierze?- Wie pan co – odpowiedział premier – ja uważam, że Żydzi powinni pracować, a nie fruwać.
ng
Rzeczpospolita
2 września 2009