Z szacunku

Różnimy się. Tak bardzo i tak często. Mamy inny kolor skóry, włosów, narodowość. Lubimy różne rzeczy, mamy inne poczucie humoru, inne gusta, marzenia, motywacje. Wierzymy też w co innego. W różnych bogów bądź bóstwa. Allaha, Buddę, Jahwe, Wisznu, Jezusa. Bywa też, że nie wierzymy wcale. I przecież żadne z tych zagadnień nie wpływa na to, by nas oceniać. Stawiać po dwóch stronach wyimaginowanej barykady: tego co lepsze i co gorsze. Nic z tych rzeczy. Wszyscy jesteśmy ludźmi. Jesteśmy równi.

Tak jest.

Dobrze gdyby tak było.

Dlaczego tak nie jest?

Rzecz dzieje się nigdzie i wszędzie jednocześnie. Stonowane barwy teatralnego świata powoli nabierają kształtów. Podest. Krzesło. Drabina. Spokojna gra kompozycji a w niej poruszające się sylwetki bohaterów. Natan (Michał Marek Ubysz), przybyły z dalekiej podróży, dowiaduje się od żony Daji (Maria Kierzkowska), że w pożarze, który nawiedził dom omal nie zginęła ich córka Recha (Joanna Rozkosz). Rodzi się pragnienie, by poznać wybawcę dziewczyny. Natan - szlachetny i mądry Żyd - z radością i uznaniem przyjmuje do wiadomości, że jest nim młody Templariusz (Maciej Raniszewski).

W pięcioaktowym dramacie Gottholda Ephraima Lessinga "Natan mędrzec" spotykają się reprezentanci judaizmu, chrześcijaństwa, islamu. Mamy więc trzy religie, tak bardzo w dzisiejszym świecie od siebie odległe. Tak sobie obce. W sztuce zderzają się różne wątki i historie, relacje między bohaterami. Można zgubić się w ich labiryncie, w mnogości tyrad i płynących weń potokach słów.

Osiemnastowieczny dramat, powstały w dobie żywego zainteresowania tematyką wypraw krzyżowych, wziął na warsztat Piotr Kurzawa. "Natan mędrzec" w Teatrze im. Wilama Horzycy w Toruniu to spektakl dojmująco aktualny. Reżyser stworzył świat wolny i zróżnicowany. Ze zderzenia się ze specyfiką tekstu wyszedł obronną ręką. Ponad dwugodzinne przedstawienie jest wyważone i angażujące. Mocno osadzone w swej formie. Nic nie jest tu przypadkowe, powierzchowne. Kurzawa poprowadził sceniczną narrację w sposób spokojny i statyczny. To zaś nadaje całości autentyczności. Szczególnie w pamięć zapadł mi monolog, który Natan wygłasza do muzułmanina Saladyna (Tomasz Mycan). W przytoczonej przypowieści dokonuje porównania religijnej prawdy do pierścienia rzekomo posiadającego magiczną moc. Ów klejnot przekazywany z pokolenia na pokolenie ostatecznie okazuje się zwyczajnym znakiem władzy i wyróżnienia. Jest symbolem tego, co w religii zewnętrzne, płytkie i ludzkie. Przypowieść Natana w zawoalowany sposób dotyka tego, co znajduje się dużo głębiej - istoty sprawy. Podobnie jak Recha, gdy mówi: "Czyją własnością jest Bóg? Co to za Bóg, który własnością jest człowieka!".

Mocną stroną toruńskiego spektaklu jest aktorstwo. Wszyscy z obsady stworzyli silnie zarysowane postaci. Widzimy indywidualności, z których każda ma określony rys, wyjątkowy charakter. Poza wszystkim jednak, w powadze i wzniosłości "Natana mędrca" pojawiają się tacy bohaterowie jak wspomniana już Daja w wykonaniu Marii Kierzkowskiej i Bonafides Pawła Tchórzelskiego. Ich okazjonalny komizm świetnie równoważy widowisko i dodaje mu sznytu.

W to odczucie wpisuje się też scenografia i kostiumy, za które odpowiedzialna jest Małgorzata Pietraś. Ich prostota i stonowane barwy wysuwają na pierwszy plan tekst i sylwetki wygłaszających go aktorów. Podobnie rzecz ma się z muzyką. Paweł Szambruski i Patryk Zakrocki akompaniują aktorom, grając na żywo melodie kojarzone z rytmami charakterystycznymi dla poszczególnych religii. Taka kompozycja zwraca uwagę na to, co jest istotą toruńskiego spektaklu. Jak ważne jest wzajemne zrozumienie, uznanie i poważanie, a także wiara w to, że fuzja myśli, poglądów jest czymś ubogacającym i pouczającym.

Stanisław Obirek w rozmowie z Zygmuntem Baumanem, opublikowanej w książce "O Bogu i człowieku. Rozmowy" (jej fragmenty przedrukowane zostały w programie teatralnym) zauważył: "Znane są opisy konsternacji misjonarzy chrześcijańskich, których niemiło zaskakiwali mieszkańcy Indii, umieszczając z pełnym szacunkiem figurki Jezusa i Maryi na swoich ołtarzykach domowych obok swoich własnych bóstw. Hindusi nie dostrzegali w tym nic niestosownego - owszem, czynili tak z szacunku dla odmienności". W rzeczy samej. Z szacunku właśnie.



Barbara Pitak-Piaskowska
e-teatr.pl
17 lipca 2018
Spektakle
Natan Mędrzec
Portrety
Piotr Kurzawa