Za dużo pił

Tytuł, scena Teatru Żydowskiego, przywoływane fakty, główna postać - zmuszany do wyjazdu intelektualista żydowskiego pochodzenia, zagubiony niczym bohater "Kartoteki" Różewicza w lawinie wydarzeń, interpretacji i oczekiwań (Henryk Rajfer) - oraz postaci historyczne: Wiesław Gomułka (z nieodłączną mównicą) i Mieczysław Moczar zdają się narzucać marcowy kontekst nowemu spektaklowi Demirskiego i Strzępki.

Jednak historia wyrzucania z kraju Polaków o korzeniach żydowskich zostaje tu wykorzystana do opowieści o tym, jak wydarzenia historyczne i postaci są dziś zawłaszczane przez różne opcje polityczne i ideologiczne. Historia - fakty - przegrywa z polityką, prymitywną, uprawianą za pomocą pił spalinowych. Zamiast Marca '68 mogłaby być np. Magdalenka, zamiast bezimiennego polskiego Żyda - np. Lech Wałęsa czy rotmistrz Pilecki, służący politykom, historykom, dziennikarzom, obywatelom do potwierdzania ich poglądów i wizji świata oraz do walki z poglądami i wizjami odmiennymi. Walki, która z Facebooka łatwo może się przenieść na ulice. Problem w tym, że ta prosta a bolesna myśl gubi się w kakofonii odwołań, przywołań i cytatów.Tekst Demirskiego, z naczelną metaforą "modrzewiową" - to drzewo ukochał główny bohater, jest dla niego symbolem Polski - nie jest tym razem atutem przedstawienia. Podobnie jak, niestety, scenografia, inscenizacja i aktorstwo.



Aneta Kyzioł
Polityka
25 maja 2016