Za każdym mężczyzną, który odniósł sukces, stoi kobieta
„Makbet" to jedna z najczęściej wystawianych i interpretowanych sztuk Szekspira. Słynny dramatopisarz oparł swoje dzieło na przekazach historycznych dotyczących dziejów Szkocji. Skupił się głownie na opowieści o wodzu armii, który zabił króla. W swojej sztuce wykorzystał jednak jedynie plan zdarzeń, który uzupełnił własnymi pomysłami oraz motywacją. Historia o Makbecie, dzięki Szekspirowi, stała się ponadczasowym dramatem o władzy, istocie zła, nieetycznym zachowaniu oraz winie i karze. Jak ze słynną sztuką poradził sobie reżyser Rufus Norris?Brytyjski reżyser wybrał ze sztuki najbardziej wyraziste momenty. W jego interpretacji „Makbet" to jednak nie tyle sztuka o tyranii władzy, problemie zła, etyce postępowania czy politycznej grze, co... dramat małżeński. W wizji Norrisa w świecie zniszczonym przez wojnę para walczy o przetrwanie. Buduje swoją pozycję dzięki oszustwom, kłamstwom i morderstwom. Zabójczy pęd Makbeta – męża i wojownika, podsycony przez prorocze wiedźmy, stale podtrzymuje żona – Lady Makbet. Władza to marzenie obojga małżonków, jednak to właśnie kobieta poświęca się i oddaje siłom ciemności, by dotrzeć do wyśnionego celu. Relacja pary wspólnie dążącej „po trupach" do władzy, w interpretacji Norrisa, przywołuje skojarzenia z serialem „House of Cards" Beau Willimon oraz małżeństwem Underwoodów. Ale to tylko jeden z elementów sztuki, w której można znaleźć do sporo nawiązań do popkultury.
Co ciekawe, w dziele Norrisa wiedźmy to element baśniowości, urozmaicający sztukę, a nie realizacja fatum. Prawdziwą ciemną stronę Makbeta uosabia jego żona. Bardziej ona niż los (czy podszepty czarownic), prowadzi go do upragnionego sukcesu – władzy, za którą jednak oboje będą musieli w końcu słono zapłacić. Większość najważniejszych scen tej interpretacji sztuki Szekspira, rozgrywa się na płaszczyźnie małżeńskiej. W sztuce Norrisa więcej jest prywatnej tragedii, niż filozoficznych zagadnień typowych dla XVI-wiecznego dramatopisarza. Trzeba jednak przyznać, że dzięki retransmisji spektaklu z polskimi napisami w Multikinie, każdy polski widz może w pełni przyjrzeć się niuansom, szczegółom spektaklu i szczególnej relacji żona-mąż.
Tragedię fatalnej pary, dobrze oddali aktorzy obsadzeni w głównych rolach – Rory Kinner jako Makbet i Anne-Marie Duff jako Lady Makbet. Trzeba jednak przyznać, że aktorka grająca żonę tytułowego bohatera wypadała bardziej przekonująco. Anne-Marie Duff ciekawie pokazała przenikliwą kobietę-zbrodniarkę. Lady Makbet w jej wykonaniu to postać przebiegła, demoniczna i krucha zarazem. Na tle Anne-Marie Duff główna postać grana przez Rory'ego Kinnera wypadła nieco bladziej.
Ciekawym atutem spektaklu jest scenografia, która wizualizuje barbarzyński, zmilitaryzowany świat dotknięty wojną. Reżyser w wywiadach mówił, że jego Makbet to nawiązanie do współczesności, jednak scenografia Rae'y Smith oraz kostiumy Mortiza Jungle przywodzą na myśl raczej świat postapokaliptyczny. Wszechobecny plastik, śmieci, most-pułapka, brud, stary sprzęt bojowy, zniszczone płaszcze, a także prowizoryczne ubrania militarne ze skrawków, posklejane taśmą... to wszystko przypomina realia znane z książek, filmów i gier post-apo. Przywodzi na myśl popkulturowe produkcje – film „Mad Max" w reżyserii George'a Millera lub powieść „Metro 2033" Dimitrija Glukhovsky'ego.
W postapokaliptycznej scenerii ciekawie odnajdują się trzy wiedźmy. Te postaci są autentycznie straszne. Piszczą, krzyczą, gwiżdżą i biegają pośród elementów znanych z voodoo oraz przerażających masek przypominających twarze lalek z popularnych horrorów. Aktorska gra w połączeniu ze scenografią, kostiumami, grą światłem i muzyką daje piorunujący efekt. Szkoda, że ich wątek nie został bardziej rozwinięty, a reżyser sprowadził je do roli „ciekawostki" widowiska. W sztuce Norrisa czarownice to bardziej element grozy, niż personifikacja zła czy siła szatańska, mająca wpływ na los człowieka lub fatum.
Podsumowując, Norris skupił się bardziej na prywatnej tragedii małżeńskiej i etosie wojskowym, niż np. kwestiach etycznych czy społecznych. Osadził sztukę w popkultowym oraz postapokaliptycznym sosie. Zredukował fragmenty filozoficzne i religijne. Jaki miał cel? Może chciał dotrzeć do szerszej publiczności, a może postawił na polityczną poprawność.
Po premierze spektaklu podobno niektórzy zarzucali reżyserowi, że odarł sztukę Szekspira z liryzmu i poetyzmu. Jak jest naprawdę? Warto zobaczyć ten spektakl, by się przekonać, a także odpowiedzieć sobie na pytanie, czy rzeczywiście „za każdym mężczyzną, który odniósł sukces, stoi kobieta"?
Karolina Wysocka
Dziennik Teatralny Szczecin
14 maja 2018