Za nami drugi dzień

Bardzo podobał się „Jeż z mgły" – pogodne przedstawienie dla dzieci, pokazane przez pięcioosobowy zespół Charkowskiego Akademickiego Teatru Lalek. Nieduże, bardzo starannie „odrobione" lalki poruszały się w ramach prostokątnego ekranu. Światło wydobywało szczegóły obrazu, zaskakująco powiększając czy zniekształcając jego elementy.

Powstawało wrażenie, że klasyczna, lalkowa historia o grupce przyjaciół oddających się miłemu nicnierobieniu jest jednocześnie fantastyczną, trójwymiarową, miękką animacją filmową, na każdym poziomie przenikniętą humorem. Zaskakiwał i bawił sam ruch lalek – np. kiedy w trakcie wspinaczki górka zamieniła się w grzyb. Kto nie widział, niech żałuje, bo artyści z Ukrainy pokazali się na tegorocznym festiwalu tylko ten jeden raz, oczywiście w konkursie.

Zupełnie odmienny w nastroju i formie był drugi tego dnia spektakl przywieziony zza wschodniej granicy – litewski „Sandman" z Vilniaus Teatras Lėlė. Choć oparty na tekście („Opowieści nocnych" E.T.A. Hoffmanna), obywa się bez tekstu, wydobywając znaczenie obrazem, ruchem, dźwiękiem. To wysnuta z podświadomości i wyobraźni ponura rzecz o wstydzie, zmaganiach, koszmarach, miłości i śmierci. Podwojeni przez maski i części lalkowych postaci aktorzy tańczą i cierpią, schodzą po niewidocznych schodach, znikają w ciemności. W tym halucynacyjnym świecie nic tu się nie może dobrze skończyć.

Trudnych tematów, których pełna jest relacja matka – córka, dotykała „maria s." Teatru Sztuk z Oleśnicy. W tym przedstawieniu punktem ciężkości, środkiem poszukiwań i drogą ucieczki jest kostium – wspaniała renesansowa suknia, w której można się schować, stać kim innym.

Widzowie przybyli na pokazy brukselskiego teatru Cie Mossoux-Bonté pt. „Szepty" z trudem mieścili się na scenie na piętrze Banialuki. Belgijska gwiazda - tancerka i choreografka Nicole Mossoux – gestem i ruchem wydobywała z ciemnej przestrzeni i z siebie fascynujące i przerażające obrazy, którym towarzyszyły czasem przeraźliwe, a czasem bardzo organiczne dźwięki (wykonywał je na żywo ukryty w ciemnościach Thomas Turne). Kiedy artystka raz za razem się przeobrażała, widownia wstrzymywała oddech.

Prawdziwe tłumy chciały obejrzeć przybyły z Kawasaki w Japonii teatr Hitomi-za Otome Bunraku, czyli grupę uprawiającą znaną od 400 lat i wpisaną na listę niematerialnego dziedzictwa UNESCO sztukę otome bunraku – teatr lalek animowanych przez kobiety. W przerwie między etiudą „Sanbaso", odgrywaną tradycyjnie ku radości boga i ludzi, oraz fragmentem spektaklu dramatyczno-historycznego pt. „Yoshitsune i tysiąc kwitnących wiśni" widzowie obejrzeli interesujący pokaz animacyjnej techniki japońskich lalek. Lalka – wielkości nieco mniejszej niż naturalna – jest przyczepiona z przodu do stroju aktorki-tancerki, jej ręce są rękami aktorki, lalczyne nogi trzymają się kolan aktorki, a głowa, umieszczona na ruchomym kawałku kręgosłupa, porusza się dzięki lince łączącej ciasny kok animatorki z uszami lalki. Animatorki mają pomocnice, które w stosownym momencie podają im rekwizyty (wachlarze, dzwonki, laski, miecze) czy podsuwają stołek. Przedstawieniu towarzyszy muzyka na żywo na tradycyjnych instrumentach oraz śpiew – a może tylko melodyjna opowieść o spotykających bohaterów przygodach. Polskim widzom historię podróży żony generała Yosuthine i jej spotkania z lisem-samurajem trzeba było streścić przed spektaklem.

Po południu w festiwalowym klubie, czyli w kawiarni Aquarium, lalkarskie środowisko Europy Środkowej i Wschodniej wspominało profesora Henryka Jurkowskiego – swojego guru i autorytet, uroczego człowieka, który wprowadził polski teatr lalek w świat.



(-) (-)
Materiał organizatora
20 maja 2016