Zamknij oczy i wyobraź sobie...

Zamiast rozbuchanej inscenizacji jedenaścioro aktorów w białych kostiumach, z pomalowanymi twarzami i pojedyncze rekwizyty. Reżyser Remigiusz Brzyk w tym minimalizmie znajduje świetny punkt wyjścia do opowiedzenia historii, która ujmuje i w interesujący sposób przybliża Kaszubszczyznę dzieciom, młodzieży i dorosłym.


Jak opowiedzieć epopeję kaszubską w przedstawieniu dla dzieci i młodzieży? Remigiusz Brzyk, reżyser "Remusa" Teatru Miniatura, wspólnie z Romualdem Wiczą-Pokojskim, który tym razem zajął się adaptacją tekstu i dramaturgią spektaklu, wybierają wariant ryzykowny, ale - jak się okazało - skuteczny. Tworzą spektakl trochę zbliżony do baśni, trochę do czytania performatywnego, gdzie najważniejsi są aktorzy i sposób w jaki opowiadają dzieje Remusa znanego z "Życia i przygód Remusa" Aleksandra Majkowskiego.

Jako Kaszuba Remus jest wyśmiewany przez polskich rówieśników. Jednak pobyt u pana Józefa (w roli parobka) rozbudza w nim lokalny patriotyzm. Pragnienie wybawić zapadły zamek (lud kaszubski) i "przenieść królewiankę przez głęboką wodę" (rozpowszechniać język kaszubski). Za namową swojego gospodarza wyrusza więc w podróż, gdzie szuka chętnych by walczyć o mowę i kulturę swojego narodu.

Remus musi pokonać trzy zjawy: Strach, Trud i Niewarto. Po drodze ciągle mierzy się ze Smętkiem, złym duchem, utrudniającym wzniecanie ducha narodowego wśród Kaszubów, bo Smętek (dla Kaszubów Smętk), jak na diabła przystało, stara się sabotować działania bohatera. Spotkają się m.in. w Folwarku Zwada (scysja ze Kaszubą-dziedzicem, który sprzedał ziemię Niemcowi), w Kalwarii Wejherowskiej (konfrontacja z żandarmami), czy w Sarbsku (wizyta na dworze Ostatniego Wielkiego Pana, który stworzył muzeum kaszubskie).

Nie znajdziemy w "Remusie" żadnych wyrafinowanych sztuczek. Naprzeciwko widzów, przy długim stole na scenie-pochylni siedzą aktorzy - każdy z nich okaże się po części narratorem spektaklu. Większość z nich dostanie epizody do opowiedzenia i "odegrania", choć gra aktorska w tym przedstawieniu zredukowana jest do minimum. Aktorzy cały czas zwracają się do widzów, czasem tylko wytarmoszą za ucho małego Remusa, gdy przebywa w polskiej szkole, bo "kadzi mowę" lub "upiją się" z okazji sprzedania ziemi kaszubskiej Niemcowi. Często sięgają po niepozorne druciane laleczki, które są miniaturową wersją ich samych ich samych) i dzięki nim "zilustrują" opowiadane zdarzenia. Wszystko to jednak w głównej mierze inspirowane jest słowami-kluczami do tej inscenizacji "wyobraź sobie...". Bo spektakl Miniatury, choć interesujący wizualnie, rozgrywa się głównie w wyobraźni widzów.

W przestrzeni przedstawienia (scenografia dwóch studentek Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku: Moniki Ostrowskiej i Katarzyny Skoczylas) zmienia się niewiel. Niektóre sceny - jak wizytę u sprzedawcy ziemi kaszubskiej - aktorzy szkicują za pomocą aktorskich gestów. Podobnie jest w przypadku najlepszej sceny spektaklu - sądu nad Remusem. Przeważnie jednak tekst jest formą baśniowej opowieści a działania sceniczne pozostają zredukowane do minimum (szczególnie na początku spektakl jest przez to dość statyczny, dużo lepiej ogląda się go w drugim akcie). Zmiany dotyczą głównie światła i rekwizytów. Nad bohaterami przez większość spektaklu unosi się delikatna, w wielu momentach wręcz dyskretna muzyka debiutującego w roli autora muzyki do przedstawienia na co dzień akustyka Miniatury Adriana Amrugiewicza.

Remigiusz Brzyk usadzając aktorów przy stole postanowił zrównać ich w planie aktorskim i wykreować na aktora zbiorowego, co widoczne jest w grze aktorskiej. Dobrze prezentują się starsi aktorzy. Dzięki grze na skrzypcach przez większość spektaklu uwagę skupia na sobie Jadwiga Sankowska, wyrazisty epizod Żyda Gaby ma Jacek Gierczak, zaś Hanna Miśkiewicz z Joanną Tomasik zaskakują najzabawniejszymi wizerunkami sędziów w scenie sądu. Najwięcej tekstu wypowiada Edyta Janusz-Ehrlich, choć Remus w jej wykonaniu jest zabudowany głównie z wypowiadanych słów, nieco bardziej "namacalny" jest jego przyjaciel Trąba (Agnieszka Grzegorzewska). Dobrze w roli Smętka wypada też Jacek Majok. Reżyser nie pierwszy raz wydobywa w swoim spektaklu ludowość (podobnie było m.in. w "Berku Joselowiczu" Teatru Polskiego we Wrocławiu) sprowadzając opowieść do skierowanej wprost do widza przypowieści.

Przestrzeń sali konferencyjnej Europejskiego Centrum Solidarności w pomysłowy sposób zaadaptowano na scenę i widownię, choć ma ona duże niedostatki akustyczne, które utrudniały w niektórych momentach zrozumienie aktorów (nawet tych obdarzonych najlepszą dykcją, jak Edyta Janusz-Ehrlich). Jednak spektakl Teatru Miniatura jest przede wszystkim świetną okazją by poznać kulturę kaszubską w sposób oryginalny (kilka wersji pieśni "Kaszubskich nut", za to nie ma strojów kaszubskich czy charakterystycznych kwietnych wzorów), a nawet posłuchać samego języka kaszubskiego w wykonaniu znanej polskiej aktorki.

Granica 10 lat, od której proponuje się ten spektakl w Teatrze Miniatura, wydaje się słuszna, bo młodsze dzieci z pewnością miałyby problem ze zrozumieniem dwugodzinnego spektaklu, który - dzięki swojej formie - jest wymagający zarówno dla artystów, jak i widzów.



Łukasz Rudziński
Trójmiasto.pl.
28 października 2014
Spektakle
Remus